Artykuły

2015: Najlepsze spektakle teatralne

Portal kulturaonline.pl typuje najciekawsze spektakle mijającego roku (wg daty premiery).

KONCERT ŻYCZEŃ

Reż. Yana Ross

TR Warszawa/ Łaźnia Nowa, premiera - 9 stycznia

Bez miejsc siedzących. Bez dialogów. Bez podziału na sceny. Tylko Danuta Stenka oraz jej niemy koncert, zakłócany przez odgłosy z radia i telewizji. Pokój w skali 1:1 na ciągłym podglądzie spacerującej wokół publiczności. Dojście do granic teatru? Sceniczny Big Brother? Metafora cywilizacyjnej izolacji? Litewska reżyserka Yana Ross zaprasza do lektury prozy codziennego życia. To stonowany monodram na gesty i czynności, również te fizjologiczne. Wygrany aktorsko przez Stenkę, która znowu udowadnia, iż nie boi się żadnych scenicznych wyzwań.

Pisaliśmy w recenzji:

Podczas, gdy 50-letnia stenotypistka zmywa naczynia, nastawia pranie, przyrządza kolację, na ekranie króluje rodzinka Kardashianów. Reality- show o światowym życiu celebrytów spełnia rolę bajkowej nadbudowy szarej rzeczywistości. Tam, gdzieś wyżej są księżniczki, tu na dole jest zmęczona, samotna, pogrążona w apatii czarownica. A może królewna bez make up'u?

***

W ŚRODKU SŁOŃCA GROMADZI SIĘ POPIÓŁ

Reż. Agata Kucińska

Wrocławski Teatr Lalek, premiera - 29 stycznia

Uhonorowana Gdyńską Nagrodą Dramaturgiczną sztuka Artura Pałygi musiała poczekać na kongenialną adaptację. Ta autorstwa Wojciecha Farugi (zrealizowana na deskach Starego Teatru w Krakowie) nie do końca wykorzystywała jej sceniczny potencjał. Dopiero Agata Kucińska znalazła właściwy klucz do odczytania utworu. Utworu wymagającego, bo rozpiętego między realizmem a metafizyką. Utworu mówiącego o ludzkim cierpieniu, gdzie głos zabierają ofiara pożaru, kobieta chora na raka czy córka umierającej matki. Utworu pokazującego zarazem świat z jakiejś odrealnionej perspektywy. Obie sfery zyskały we wrocławskim spektaklu interesującą wykładnię, za sprawą połączenia sztuki aktorskiej z teatrem lalkowym. To bez wątpienia jedna z ciekawszych premier w historii Wrocławskiego Teatru Lalek. Skierowana do widza dorosłego i traktująca go jako osobę dorosłą.

Pisaliśmy w recenzji:

Wydarzenia rozgrywają się w dwóch planach: realnym - tu i teraz na osiedlu oraz nierzeczywistym, fantastycznym - tam, gdzie znalazła się Lucy, zawieszona gdzieś pomiędzy, w sytuacji granicznej. Te dwie perspektywy znalazły odbicie w warstwie scenograficznej. Na scenie widzimy miniaturowe blokowisko z zainscenizowaną akcją gaszenia pożaru - zabawkowymi autami straży pożarnej, policji, plastikowymi ludzikami itp. Druga perspektywa to naturalnej wielkości balkon. Dwa światy przenikają się. Raz grają lalki, a raz aktorzy.

***

BURZA/HAMLET

Reż. Krzysztof Garbaczewski

Teatr Polski we Wrocławiu/ Narodowy Stary Teatr w Krakowie, premiera - 7 lutego/13 czerwca

Z ucznia Krystiana Lupy, Krzysztof Garbaczewski wyrósł na indywidualne i odrębne zjawisko polskiego teatru. To po części zasługa wypróbowanego zespołu współpracowników reżysera - pracującego nad tekstem Marcina Cecko i autorki olśniewających scenografii Aleksandry Wasilewskiej. W tym roku ekipa Garbaczewskiego porwała się aż na dwie inscenizacje arcydzieł Szekspira. Wrocławską "Burzę" i krakowskiego "Hamleta" łączy podobny zamysł interpretacyjny. Obie sztuki to Szekspir zdekomponowany, wpisany w sieć niekoniecznie "elżbietańskich" kontekstów, wprzęgnięty w imponujące mechanizmy widowiska. Widowiska do pewnego stopnia również autotematycznego. Garbaczewski przez szekspirowskie zwierciadło spogląda i na kondycję samego teatru jako artystycznego medium.

Pisaliśmy w recenzji:

W "Burzy" przestrzeń sceniczna jest oryginalna i wieloznaczna. Podzielona została na dwie części: górną stanowi szeroki ekran, na którym wyświetlane są sceny dziejące się "w teatrze", za jego kulisami, natomiast dolną stanowi wyspa, gdzie rozgrywa się akcja. Słabo oświetlona, sprawia wrażenie nieco odrealnionej, jakby ze snu. Scenę wypełniają obracające się lustra, które odbijając światło, rażą oczy widzów, prowokując ich i drażniąc. Burza zdaje się dotyczyć ich także...

***

PELCIA, CZYLI JAK ŻYĆ, ŻEBY NIE ODNIEŚĆ SUKCESU?

Reż. Joanna Szczepkowska

Łaźnia Nowa, premiera - 5 marca

Wegetująca pianistka i młodziutki karierowicz. Dwie z wielu twarzy polskiego społeczeństwa. Z jednej strony - pokolenie starszych ludzi zepchniętych przez transformację na margines, z drugiej - zafiksowana na sławę i pieniądze młodzież, która za wszelką cenę chce się wybić. Joanna Szczepkowska pokazuje jednych i drugich z wielką empatią. "Pelcia" jest wyważoną tragikomedią o cenie kariery. Kariery rozumianej zarówno w kategoriach powołania artystycznego, jak i celebryckiego parcia na szkło. Szczepkowskiej towarzyszy na scenie Jan Jurkowski. Oboje kreują bardzo ludzkie, zyskujące sympatię widza postaci. A tytułowa Pelcia niczym strzelba Czechowa czeka na swój wystrzał.

Pisaliśmy w recenzji:

Kto widział "Gołą babę", ten wie, że Szczepkowska potrafi rozbawić do łez. "Pelcia" to jednak emocje zupełnie innego rodzaju. Raczej uśmiech niż śmiech. Tak jak w przypadku tworzonej na szybko fundacji ratującej pingwiny. Inicjatywie, którą nie kieruje autentyczna troska ekologiczna, lecz absurdalny zapał organizacyjny. Ratujmy pingwiny! Lećmy na Antarktydę! I rzecz jasna, last but not least, załatwiajmy grant od Unii Europejskiej.

***

DZIADÓW CZĘŚĆ 3.

Reż. Michał Zadara

Teatr Polski we Wrocławiu, premiera - 10 kwietnia

"Dziady" można odtańczyć, zaśpiewać, opowiedzieć obrazem. Tylko Michała Zadarę stać jednak na odwagę przeniesienia na scenę całości mickiewiczowskiego tekstu. Bez żadnych skrótów. Punktem kulminacyjnym szalonego przedsięwzięcia była premiera 3. części dramatu. Najbardziej chyba znanej, ale też nadinterpretowanej; w zależności od i politycznych i kulturowych przesłanek. Zadara uniknął doraźnej aktualizacji arcydzieła. Jego "Dziady" zachowują wymiar romantycznego synkretyzmu, choć posługują się chwilami całkiem współczesną rekwizytornią. To przedstawienie imponujące wizualnie, z porywającą rolą Bartosza Porczyka jako Gustawa/ Konrada.

Pisaliśmy w recenzji:

Zadara nie sili się na nachalny patriotyzm, moralizowanie i krzepienie serc. "Dziady" nie nawołują do zrywu, nie dają się wciągnąć w historyczny kontekst. Wizje nawiedzające księdza Piotra nie są efektem frenetycznego uniesienia, a alkoholowego upojenia. Nawet senator Nowosilcow nie jest już symbolem ucisku Polaków pod rosyjskim zaborem, a raczej pychy i buty. Dramat wcale nie traci na tym siły rażenia, wręcz przeciwnie - nabiera waloru aktualności i uniwersalności.

***

KONIEC ŚWIATA W BRESLAU

Reż. Agnieszka Olsten

Wrocławski Teatr Współczesny, premiera - 16 maja.

Słynna detektywistyczna powieść Marka Krajewskiego to gotowa recepta na teatralny sukces. Sukces frekwencyjny, który nie musi przekładać się na artystyczne osiągnięcie. A jednak Agnieszka Olsten wyszła ze starcia z bestsellerem obronną ręką. Jej adaptacja "Końca świata w Breslau" to dużo więcej niż ilustracja kryminalnej intrygi. Przestrzeń akcji wybiega tu poza teatralną scenę, a powieściowe wydarzenia nabierają cech nawracającego fatalizmu. Reżyserka kreuje atmosferę rodem z ekspresjonistycznego kina, pokazuje z bliska świat zbrodni, ale też pozwala sobie na czarny humor. Rezultatem jest przemyślana, niezależna od powieściowego źródła wizja. Wsparta m.in. scenograficznymi pomysłami Olafa Brzeskiego.

Pisaliśmy w recenzji:

Zaczyna się - jak w rasowym kryminale - od "trzęsienia ziemi", w tym wypadku - od oględzin rozkładających się zwłok. Od początku też postacie sceniczne przekraczają rampę, nawiązując relacje z osobami na widowni. Najpierw nietrzeźwy Mock wysyła kogoś na Plac Solny po kwiaty dla żony, co budzi ogólną wesołość. A potem okazuje się, że to nie jest incydent, że tak będzie się działo przez całe przedstawienie - bo Breslau i Wrocław to ta sama przestrzeń: te same znajome ulice i miejsca. Co więcej, to także ta sama historia, więc jedno przechodzi w drugie, a czas przeszły i teraźniejszy mieszają się ze sobą.

***

RAJ DLA OPORNYCH

Reż. Krystyna Janda

Teatr Polonia/ Teatr Wybrzeże, premiera - 6 czerwca.

Sztuki kanadyjskiej dramatopisarki Michele Riml śmieszą, ale i skłaniają do zadumy. Doskonale wie o tym Krystyna Janda, która na bazie "Seksu dla opornych" stworzyła dowcipne studium "chorób" wieku średniego. Nie inaczej jest z kontynuacją przebojowego spektaklu. "Raj dla opornych" to dalsze perypetie Barbary i Karola. Małżeństwa z długim stażem, które tym razem ląduje na łonie natury. Skazane na towarzystwo Diany - hałaśliwej siostry Barbary. Janda reżyseruje całość na pograniczu farsy i dramatu. Doskonale wykorzystując potencjał aktorskiego tria - Dorota Kolak, Mirosław Baka i Aleksandra Konieczna.

Pisaliśmy w recenzji:

Krystyna Janda wykazała się sprawną reżyserką, wyciągając z oszczędnej fabuły to, co najlepsze: ciekawe, pełne życia postaci i dowcipne dialogi. Znakomity zespół aktorski i zabawny, zgrabnie napisany tekst sztuki złożyły się na spektakl wesoły, żartobliwy, ale i niepozbawiony refleksji. Mówiący o problemach, które w większym lub mniejszym stopniu dotyczą każdego współczesnego człowieka.

***

WRÓG LUDU

Reż. Jan Klata

Narodowy Stary Teatr w Krakowie, premiera - 3 października

Leciwa sztuka Henryka Ibsena pretekstem dla brutalnej rozprawy ze współczesnością. Podejmowanej z typowym dla Jana Klaty scenicznym rozwarstwieniem, w którym jest miejsce i na skandynawski metal i elementy pantomimy. Wymyślna scenografia nie przesłania zarazem wymowy spektaklu. Skoncentrowanej na tragicznym konflikcie ludzkich racji - starciu etyki z koniunkturalizmem. Doktor Stockmann w poruszającej kreacji Juliusza Chrząstowskiego staje się symbolem przegranej prawdy. Mówiącym do publiczności wprost o uchodźcach i smogu. Tytułowym wrogiem ludu, któremu nikt nie chce udzielić prawa do głosu.

Pisaliśmy w recenzji:

Z początku wydaje się, że Klata potraktuje dramat z postmodernistycznym i reakcyjnym zacięciem. Sztukę inicjuje mini-słuchowisko przy zapalonych światłach. Potem jest kojarzące się z grepsami trupy L'Immediant wprawienie scenicznej maszynerii w ruch. Aktorzy wygłaszają swoje kwestie przy wymyślnej choreografii. Zagracona scena pełni rolę estrady dla anty-systemowej pieśni reggae o czeluściach (by nie napisać odbycie) miasta. A jednak ta miejska groteska szybko przybiera wymiar realnego dramatu. Dramatu konkretnych ludzkich postaw, związanych z konkretną życiową sytuacją.

***

FRANCUZI

Reż. Krzysztof Warlikowski

Nowy Teatr, premiera polska - 3 października

Krzysztof Warlikowski sięga po Prousta, aby opowiedzieć o kryzysie europejskiej tożsamości? Tak początkowo interpretowano ostatni spektakl wybitnego reżysera. Ale to chyba opinia dla "Francuzów" krzywdząca. 5-godzinne widowisko nie jest przecież tylko medytacją na gruzach Starego Kontynentu. To przede wszystkim pełen melancholii i zastygłych póz poemat o różnorodności ludzkich postaw. Od gniewnego, oskarżycielskiego monologu de Saint- Loupa do scen zazdrości Swanna. Z doskonałą Agatą Buzek, która finalną "Fedrą" stawia kropkę nad i.

Pisaliśmy w recenzji:

Chwilami można odnieść wrażenie, iż reżyser kartkując Prousta, tworzy własny kwestionariusz, gdzie odhaczane są najbardziej palące kwestie życia społecznego. Ale to tylko złudzenie. Trwające 5 godzin widowisko dotyka materii społecznej tylko w izolowanych fragmentach. Więcej miejsca zajmuje tu panorama ludzkich relacji, rozgrywanych w salonowym anturażu; czcze arystokratyczne rozmowy, przygotowania do seansu spirytystycznego lub kontemplacja występu smyczkowego.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji