Artykuły

Niemieckie media o "Francuzach" Warlikowskiego

Płyną strugi czasu, od zapachów dzieciństwa w Combray, z legowiska jego paryskiej "krypty", światowych salonów morskiego uzdrowiska w Balbec. Gesty, Zapachy, Odgłosy, Twarze - to wszystko stwarza u Prousta swoistą aurę - pisze Andreas Wilink w Der Spiegel. Po premierze "Francuzów" podczas festiwalu Ruhrtriennale w Zagłębiu Ruhry publikujemy tłumaczenia fragmentów recenzji, które ukazały się w niemieckich mediach.

Andreas Wilink, Der Spiegel

Rozliczenie z dzisiejszą Europą w sugestywnych obrazach.

[...]

Pierwsze i ostatnie słowo tego komentującego i refleksyjnego dzieła to CZAS. Płyną strugi czasu, od zapachów dzieciństwa w Combray, z legowiska jego paryskiej "krypty", światowych salonów morskiego uzdrowiska w Balbec. Gesty, Zapachy, Odgłosy, Twarze - to wszystko stwarza u Prousta swoistą aurę. Ornamenty odsłaniają fantomową istotę przedmiotów i tak zbliżają się do ich istoty. Konwersacja stwarza puste przestrzenie i wypełnia je jednocześnie w wyrafinowany sposób.

Proust, homoseksualista i w połowie Żyd, wiódł życie w kulturalnej dwuznaczności i kamuflażach. Tę swoją zabawę w chowanego przeniósł również na swoje dzieło literackie. Narrator powieści jest tu jednym z graczy: snuje się goszcząc jako szpieg, kronikarz, tajny przewodnik/uczestnik gry. Zrazu siedzi on na skraju sceny w postaci wyglądającego jak dandys aktora Bartosza Gelnera. Krew kapie z jego ust. Łagodny wampir, który wprawdzie, zblazowany, cierpi z powodu zachowań arystokracji, ale żywi się sokiem życia towarzyskiego. W centrum tego życia wyborna Oriana de Guermantes (Magdalena Cielecka jako mieszanka Catherine Deneuve i Veruschki).

[]

Warlikowski nie reżyseruje teatru tez, mimo że sugeruje to polemicznie użyty tekst. Warlikowski opowiada obrazami, jest estetycznym podpalaczem, niepokojącym artystą-burzycielem, który umie posługiwać się kiczem i patosem. Bezrefleksyjna natura jest odwrotnością intelektualnego gatunku jakim jest człowiek i jego "fizjologia gadania" (Walter Benjamin).

[]

Gorzki atak, któremu towarzyszy "Fuga śmierci" Celana i przywoływanie zmarłych reprezentantów epoki takich, jak Mann, Kafka, Canetti, kończy się defiladą postarzałych proustowskich postaci i mitycznym śpiewnym krzykiem o "miłość". Totalne wyczerpanie!

***

Proust przybył do pięknego Gladbeck

Stefan Keim, Die Welt

Chodzi nie tylko o miłostki, zazdrość i migreny, tylko o egzystencjalne zagrożenie zachodniego świata.

[]

Inscenizacja ma epicki oddech. Centralnym punktem jest koncert na wiolonczelę - wymyślonego przez Prousta - genialnego kompozytora Charlesa Morela, powiązany z wideoklipem. W kolorowych, sztucznych kolorach rozkwita natura, potem obrazy zmieniają tonację na czarno-białą, jakby to był radioaktywny Fallout, który spada z nieba. Ten film z muzyką na żywo jest wizualnym centrum wieczoru. Piękno i zniszczenie stają się jednością.

[]

Cudowny zespół rozwija erotyczną aurę. "Francuzi" to złożony i wymagający, ale fascynujący i wart obejrzenia wieczór teatralny.

Duchy w szklanej witrynie.

Dorothea Marcus, deutschlandradiokultur

Krzysztofowi Warlikowskiemu udało się w Gladbeck wspaniałe epitafium dla Europy. Posługując się motywami Prousta "W poszukiwaniu straconego czasu" pokazuje znudzenie, ograniczenie i tęsknotę za wielkimi momentami.

Tak jak u Prousta wspomnienia biorą swój początek w zamoczonej w herbacie magdalence, tak u Warlikowskiego początkiem jest seans spirytystyczny, który w salonie fin-de-sicle był przyjemną rozrywką dla zabicia czasu.

[]

Mimo, że chronologia siedmiu tomów Prousta nie zostaje zachowana, udaje się Warlikowskiemu poprowadzić narrację przez tę potężną opowieść, wydobywając najsłynniejsze sceny, w których wykreowane zostały wielkie momenty aktorskie.

[]

Ponad wszystkim unosi się melancholijny, płaczliwy ton, diagnoza apokalipsy, epitafium dla Europy, która zaskorupia się, starzeje, degeneruje, jest zużyta i nie może już spocząć w zadowoleniu na swoim bogactwie. Nie byłoby to zbyt oryginalne stwierdzenie, gdyby u Warlikowskiego nie było świętowane to, co stanowi o istocie Europy: sztuka, W ten sposób najwspanialszym momentem wieczoru jest koncert wiolonczelisty Charlesa Morela (na prawdziwym instrumencie gra Michał Pepol) w salonie Sydonii Verdurin. Towarzyszą mu animacje graficzne rozrastających się kwiatów i rojów motyli. Kamera płynie przez mistyczne lasy, to zamglone, to znów skąpane w świetle. Można poczuć się wzniośle, w tej tęsknocie za pięknem, prawdą i miłością - tylko w dalekiej od rzeczywistości sztuce jest to możliwe; wielka chwila. W gigantycznej hali w Gladbeck latają w dodatku dwa prawdziwe nietoperze po scenie. A na końcu posiwiałe postaci Prousta wiszą na barowym bufecie, lub na kroplówce: bo kto się hermetycznie zamyka, krzepnie w ignorancji.

Tłumaczenie recenzji: Dorota Krzywicka-Kaindel

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji