Artykuły

Partyzanci miejscy. Transatlantyku, odpływaj!

Festiwal filmowy Transatlantyk - słyszeliście o nim? Stawiam, że nie. Chyba że mieszkacie w Poznaniu lub w Łodzi. W tym pierwszym mieście festiwal się odbywał, do drugiego ma się przenieść. Ale temat jest interesujący szerzej, bo na przykładzie Transatlantyku świetnie widać, jak myślenie o kulturze jest w samorządach postawione na głowie - pisze Michał Wybieralski w Gazecie Wyborczej - Dużym Formacie.

Sama geneza imprezy jest znamienna. Cofamy się o sześć lat. Poznaniem rządzi kulturalny ignorant Ryszard Grobelny, jego zastępcą jest fajtłapowaty Sławomir Hinc. Ten w jednym z tygodników przeczytał, że można do Polski ściągnąć festiwal Rock in Rio. Władze Poznania były krytykowane za mierną ofertę kulturalną, więc pomysł wydał im się zbawienny - duża impreza zamknie gęby krytykom, notowania władzy skoczą. Wraz z Michałem Danielewskim rozłożyliśmy Rock in Rio na czynniki pierwsze. Okazało się, że to zlot muzycznych oldbojów i przygasłych gwiazdek popu, a organizatorzy żądają od miasta gigantycznych gwarancji finansowych. Rock in Rio stał się obiektem kpin, kryzys trzeba było czymś przykryć. I wtedy narodził się Transatlantyk. Władze Poznania zdecydowały się wręczyć kilka milionów złotych Janowi A.P. Kaczmarkowi, kompozytorowi i laureatowi Oscara. Kaczmarek dostał misję zorganizowania dużego festiwalu filmowego.

Oczywiście Transatlantyk nijak się miał do strategii kulturalnej miasta. Zresztą akurat do kin poznaniacy i Polacy chodzą tłumniej niż do teatrów, galerii czy muzeów. Nikt nie konsultował ze środowiskiem artystycznym decyzji o wydaniu kilku milionów złotych na tę imprezę. Nie było żadnego uzasadnienia dla Transatlantyku - poza ratowaniem wizerunku władz Poznania.

Nikt tego nie krytykował, tu biję się też we własne piersi. Wszystkich nas oczarował hollywoodzki sznyt Kaczmarka. "Teraz to będzie w Poznaniu światowo!" - myśleliśmy sobie. A to nie są tanie rzeczy. Wnet się okazało, że Transatlantyk wraz z festiwalem teatralnym Malta (pewnie o nim usłyszeliście, kiedy w ubiegłym roku haniebnie zdjął spektakl "Golgota Picnic") zżerają ponad 80 proc. środków dla organizacji pozarządowych zajmujących się kulturą. Nie było więc pieniędzy na poznańskich twórców, na mniej spektakularne, ale potrzebne projekty, które tworzą lokalne wspólnoty. Mieliśmy za to kilka seansów naprawdę wartych zobaczenia i hollywoodzkie bankiety.

Transatlantykowi jednak było mało publicznej kasy, więc dał się podkupić Łodzi. Ta jakby zapomniała o absurdalnych roszczeniach Marka Żydowicza, który też chciał na swój festiwal coraz większej kasy, a na końcu obrażony zabrał zabawki i przeniósł Camerimage do Bydgoszczy. Nie mieszkam w Poznaniu od paru lat, więc wszedłem na stronę Transatlantyku, by sprawdzić, jakich to atrakcji nie doświadczy już moje rodzinne miasto. Miesiąc przed rozpoczęciem festiwalu nie ogłoszono jeszcze programu, co nie przeszkodziło organizatorom sapać, jak to mało dostają publicznej kasy. Ach, Transatlantyku, odpływaj jak najdalej!

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji