Witold Sadowy do dyr. Ewy Pilawskiej
"Wytwórnię piosenek" obejrzałem ze szczególnym wzruszeniem i zainteresowaniem. Akcja sztuki toczy się bowiem w czasach mojej młodości - pisze Witold Sadowy po wizycie w łódzkim Teatrze Powszechnym, w którym przygotowano uroczystą niespodziankę na jubileusz 70-lecia pracy artystycznej aktora.
Wielce Szanowna Pani Dyrektor, raz jeszcze dziękuję za zaproszenie na uroczystości związane z siedemdziesięcioleciem istnienia Teatru Powszechnego w Łodzi. A także za prapremierę sztuki Macieja Karpińskiego i Macieja Wojtyszki "Wytwórnia piosenek". Tak się złożyło, że nie mogłem niestety 11 kwietnia 2015 roku przyjechać do Łodzi, bo byłem chory. Los jednak sprawił, że przedstawienie to obejrzałem w szczególnym dla mnie dniu 8 maja 2015 roku.
70 lat temu, w roku 1945, tego właśnie dnia skończyła się wojna, a ja stawiałem pierwsze nieśmiałe kroki na scenie, debiutując rolą Florisa w "Burmistrzu Stylmondu " Maurycego Maeterlincka w pierwszym po wojnie Teatrze m. st. Warszawy na Pradze, przemianowanym wkrótce na Teatr Powszechny.
"Wytwórnię piosenek" obejrzałem ze szczególnym wzruszeniem i zainteresowaniem. Akcja sztuki toczy się bowiem w czasach mojej młodości, w czasach trudnych, ale pełnych wzajemnej ludzkiej życzliwości i wzajemnego pomagania sobie.
Dziękuję Pani z całego serca , dziękuję Zespołowi i wszystkim realizatorom tego pięknego widowiska. Za świetnie zagrane role, za atmosferę i za piosenki, które śpiewało moje pokolenie. Dziękuje także za niespodziankę, jaką zgotowała mi Pani po przedstawieniu wraz z całym Zespołem Teatru Powszechnego i zgromadzoną na sali publicznością, przypominając moje dokonania i zaangażowanie w sprawy środowiska.
Tego pięknego wieczoru , pełnego ciepła i życzliwości , nie zapomnę do końca dni moich.
Z wyrazami najgłębszego szacunku
Witold Sadowy
Warszawa, 11.05. 2015