Artykuły

CV bezrobotnej aktorki - pożegnanie prekariuszki

Grałam w dubbing-u, w grach i we wspaniałej bajce "O Jeżu" Filipa Surowiaka. Felietony z e-teatru przedrukuje pierwsza edycja pisma wydawanego przez MOCAK. Udzieliłam wywiadów: TVP info, Radio RDC, magazynowi teatralnemu Nietak!t. Jestem umówiona z dziennikarką "Dużego Formatu". Co uczyniło ze mnie, jak się sama z ironią nazywam, pierwszą w historii bezrobotną celebrytką - pisze Maria Czykwin w ostatnim odcinku "CV bezrobotnej aktorki".

Nie  bezrobotna, ale czy jeszcze aktorka?

Nadszedł czas spływania pitów. Rozpieczętowuję koperty  z umowami o dzieło.

Reaserch dla projektu reklamowego. Przedziwne zlecenie odszukania rodzin, które w okresie komunizmu dostawały paczki z mitycznego Zachodu. Cytując św. p. Tadeusza Konwickiego "kiedy zachód miał jeszcze co słać". Darczyńcy i adresaci mają się znać, ale nie spotykać się od minimum dziesięciu lat. Orientuję się, że reżyserowi zależy na dramaturgicznym haczyku. Szukam czegoś więcej niż tylko szczęśliwa rodzina otrzymująca deficytowe towary w postaci kawy, czekolady i ubranek. Od krewniaków, znajomych, organizacji przykościelnych dostaję namiary na najczęściej starszych już ludzi.

Kawa paruje, siadam w fotelu, nabijam numer. Mentalnie mam chyba 65 plus. Od dawna nie miałam tak przyjemnych rozmów. Tempo, jakość konwersacji, świadomość historyczna, przy jednoczesnej afirmacji prostych przyjemności. Ciepło, poczucie humoru, dystans.  Nie chcą niczego sprzedać, ani kupić, niczego załatwić. Chcą porozmawiać, powspominać, podzielić się.

Trafiam na Krystynę Graef. Z zawodu lekarz pediatra. Zamieszkała w Monachium. Organizowała pomoc medyczną na masową skalę. Setki transportów leków przywożone drogą lądową i powietrzną , rozdawane w punktach pomocy w całej Polsce. Przemyt farby drukarskiej, bibuły. Siłaczka swoich czasów, uśmiechnięta, serdeczna, skromna. Wspomina o wywożeniu polskich dzieł sztuki. Strzygę uszami.

Tak dowiaduję się o istnieniu Syreny.  40 polskich artystów malarzy i grafików. Pani Krystyna w pustych transportach po wyładowaniu pomocy medycznej stała się naczelnym propagatorem polskiej sztuki plastycznej za granicą. Na zachodzie organizowała im wystawy. Balansując między ukrywaniem tego przed SB, a promocją wśród potencjalnych zainteresowanych kupnem polskich obrazów. Kosztem swojej praktyki lekarskiej, życia prywatnego... 50% z zarobionych pieniędzy szło na Podziemną Radę Kultury. 45% dla artysty. 5% na transport, druk zaproszeń, organizację. Dokładała z własnych. Jestem zaproszona do przyjaciółki Pani Krystyny - Hanny Kasjanowicz, współzałożycielki grupy, na warszawski Mokotów. Na ścianach wyjątkowe grafiki, oleje artystów Syreny. Piękna intymna kolekcja zrodzona z gestów przyjaźni i wdzięczności. Zero snobizmu.

Rodzą się pomysły: na wspólną wystawę artystów Syreny, na reportaż o tamtych czasach i ludziach, na stworzenie Syreny 2015 - zrzeszającej młodych malarzy i grafików, których kapitalizm traktuje równie po macoszemu co realny socjalizm...

Grant? Projekcik? Chyba nie mam już sił. Odpowiedź na pytanie "dlaczego?" mieści się w kolejnej kopercie z rozliczeniem pit 37.

Stypendium miasta stołecznego Warszawa na projekt interdyscyplinarny pt. "Sprzątaczki". Rejestracja performansu, w którym trzy Ukrainki sprzątające w Polsce spędzają czas na odpoczynku w Puszczy Białowieskiej. Instruują mnie, objaśniają mi swoją metodę, strategię pracy, po czym ja pucuję dom w którym zamieszkałyśmy. Prosta praca fizyczna, przeplatana jest reminiscencjami z wyjazdu. Kobiety malują się, dyskutują o wojnie, opowiadają o sobie.  

Dyskusja po premierowym pokazie trwa dwie godziny. Zaproszona socjolożka zajmująca się prostymi pracami domowymi wykonywanymi przez imigrantów ze wschodu skutecznie nakłuwa rosnący balon wolnorynkowego zadęcia lewobrzeżnej Warszawy. Jedna z osób na widowni łamiącym głosem opowiada o zawstydzeniu z powodu matki - sprzątaczki.

Rozmawiamy o "solidarności" z Ukrainą. O problemach systemowych w legalnym zatrudnianiu Ukraińców. "A może swoje brudy każdy powinien prać sam?" pyta  jedna z panelistek. Widownia milczy. Czuję, że udało mi się namierzyć ważny temat.  Film nakręciłam, zmontowałam, pokazałam. I co dalej? Ano nic. Lista podziękowań na końcowej planszy to zaległa lista płac. Przeciętny budżet takiego filmu z dostacji w PISF-ie to 100 tys. Ja robię za 30 tys. I proszę, przymilam się,  wpompowuję w ludzi entuzjazm, przekonuję...

 Pomaga wujek - udziec cielęcy, gołąbki i miodówka dla całej ekipy.  Fotosista pracuje za nocleg i wyżywienie.  Montażysta jest kierowcą. Kierownikiem planu, reżyserem, performerem, reasercherem,  gospodynią, pr-owcem - jestem ja. Pieniądze skończyły się w połowie pracy nad projektem. Zostają długi.  Na pracę producenta wysyłającego kopie na festiwale, organizującego pokazy, sił póki co brak.

Rozrywam następnego pita.

Pół etatu w Agencji Dramatu i Teatru. Po podpisaniu umowy w której odprowadzono połowę mojej najniższej krajowej pensji na ZUS i  NFZ, pobiegłam do przychodni. W euforii poprosiłam o zbadanie mi wszystkich możliwych wydzielin i płynów ustrojowych.

To już trzy lata, odkąd nie byłam na słodkim etacie, lekki niedobór żelaza - ech ci wegetarianie...  Elżbieta Manthey zaproponowała mi tę pracę po przeczytaniu "Cv..". Moim zadaniem jest promocja wydarzeń,  publikacji i sztuk, którymi opiekuje się ADiT na fb i szeroko w internecie. W kontekście statystyk polskiego czytelnictwa, naczelny cel szefowej - "zrobienia mody na dramat" wydaje się równie realny jak uprawianie arbuzów na kielecczyźnie.

Przeciętnie raz w miesiącu jestem aktorką telewizyjną. Pod domem czeka taksówka. Potwierdzam swoją tożsamość przed kierowcą rzucając nazwę serialu. Make-up, garderoba, próba aktorska połączona z kamerową. Kilka dubli, najczęściej z powodu problemów technicznych. Zupa, i drugie z dodatkiem glutaminianu, papierosy w oczekiwaniu na przerzut sprzętu. Kolejna scena.  "Po ujęciu"! Stawka wynegocjowana. Taksówka. Rachunki zapłacone. Anonimowość nienaruszona. Telewizora brak, więc nawet nie wiem jak to wygląda. Mama dzwoni, że widziała - martwi ją, że gram ostatnio tylko schwarzcharaktery.

W ostatnich miesiącach ponadto: wyprowadziłam z zaniedbań w prowadzeniu rachunków dwustumetrowy podwarszawski dom mojego kolegi.  Dopilnowałam założenia solarów, znalazłam ekipę remontową i często dzwoniłam do PGE. W zamian użyczył mi samochód i pokrywał opłaty paliwowe.

Grałam w dubbing-u, w grach i we wspaniałej bajce "O Jeżu" Filipa Surowiaka.

Felietony z e-teatru przedrukuje pierwsza edycja pisma wydawanego przez MOCAK. Udzieliłam wywiadów: TVP info, Radio RDC, magazynowi teatralnemu Nietak!t. Jestem umówiona z dziennikarką "Dużego Formatu". Co uczyniło ze mnie, jak się sama z ironią nazywam, pierwszą w historii bezrobotną celebrytką.

Napisałam do obsługi gmail-a z pytaniem dlaczego nie dochodzą do mnie odpowiedzi na liczne propozycje współpracy (CV w załączniku) wysyłane do teatrów, produkcji filmowych, stacji radiowych, wydawnictw miesięczników. Nie, to nie skrzynka jest trefna. To ustał w narodzie stary zwyczaj odpowiadania, choćby jednym odmownym zdaniem.

I tak to bezrobotna aktorka przekształciła się w  prekariuszkę, freelancerkę, z małodochodowym humanistycznym wykształceniem. Śni mi się czasem, że gram w teatrze.

Przenoszę moje pisanie do portalu teatralny.pl. Choć jak powiedziała znajoma Krysia "Teraz już nikt cię nie będzie czytał. Ty byłaś interesująca jak miałaś gorzej od innych"

Zapraszam także na obchody DNIA PREKARIATU - 23.05.2015 w Warszawie, więcej na: https://myprekariat.wordpress.com/

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji