Widzowie kochają farsy!
To już ostatnia premiera w tym sezonie! - obiecał Andrzej Karolak, dyrektor białostockiego Teatru Dramatycznego, zapowiadając wczoraj sobotni spektakl "Koniec początku" Seana O'Caseya.
Sztuka dzieje się w kuchni pewnego małżeństwa. Cała intryga zaczyna się w momencie, gdy dwóch bohaterów (mąż oraz przyjaciel rodziny) staje wobec konieczności wykonania mnóstwa prac domowych. Ich umiejętności w tej dziedzinie są znikome. Powstaje więc sporo zabawnych sytuacji.
O'Casey jest - obok Shawa, Joyce'a i Becketta - uznawany za jednego z najwybitniejszych irlandzkich dramatopisarzy, potrafiącego umiejętnie obnażać i pokazywać absurdalność codziennego życia. Sztukę, w której zagra troje aktorów: Danuta Bach, Robert Ninkiewicz i Sławomir Popławski, wyreżyserował Piotr Kowalewski, aktor, reżyser i twórca Teatru im. Józefa Węgrzyna w Ełku. Jest absolwentem wydziału aktorskiego Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w Warszawie. Wrócił do rodzinnego miasta, aby założyć tam własny teatr. Z młodymi ludźmi, którzy wcześniej z aktorstwem nie mieli do czynienia, przygotował 16 spektakli, które obejrzało 27 tys. widzów. W Białymstoku Kowalewski reżyseruje farsę, która nieczęsto gości na deskach teatru Węgierki.
- Przyznam się, że nienawidzę farsy! - mówi Andrzej Karolak. - Ale publiczność farsy uwielbia. O'Casey to wybitny autor, jego nazwisko gwarantuje, że jest to jakiś poziom literacki.
- Jestem przeciwnikiem myślenia, że farsa jest drugą kategorią - oponuje Kowalewski. - Uważam, że aby farsa była na poziomie, potrzeba dobrego aktorstwa. Bo farsa dobrze zagrana jest tak samo wartościowa jak dramaty cięższego kalibru!
Ełcki reżyser twierdzi, że sprawia mu przyjemność praca z białostockimi aktorami, którzy są rzetelni i nie boją się trudnych wyzwań.
- Te trzy postacie to trzy kreacje! - uważa reżyser. - Widzowie mogą więc liczyć na dobrą zabawę i dobre aktorstwo.