Artykuły

Adolf Popławski. Wspomnienie

Czterdzieści lat temu wróciłem z premiery "Strasznego dworu" otwierającej odbudowany Teatr Wielki w Warszawie. Na spektaklu rodzinę reprezentowałem sam, gdyż Ojca mego zmogła choroba serca. Papa ogromnie pragnął raz jeszcze stanąć na scenie tego teatru. Los jednak zrządził inaczej. Bardzo wzruszony moją opowieścią o ponownych narodzinach Opery Warszawskiej umarł w nocy z 20 na 21 listopada 1965 r.

Reżyser Adolf Popławski, bo o Nim tu mowa, był przez 50 lat z górą żywą legendą światowego i polskiego teatru operowego. Urodził się w 1881 r. w rodzinnym majątku Stroki na Wołyniu z matki Leokadii i ojca Aleksandra. Wykształcenie otrzymał nad wyraz staranne: od Gimnazjum Klasycznego w Charkowie po studia muzyczne i wokalne w Kijowie, Moskwie i Mediolanie (u prof. Cotogniego i Brogiego). Aktorskie zaś i reżyserskie szlify zdobył u Stanisławskiego oraz w Rzymie i Paryżu. Jako śpiewak debiutował we Włoszech, gdzie młodemu basowi wróżono ogromną karierę. Po powrocie do Rosji śpiewał w Kijowie w "Borysie Godunowie" trzy główne partie na zmianę ze swoim wielkim przyjacielem Fiodorem Szalapinem. A były to role Borysa, Pimena i Warłaama. Potem występował w Moskwie i Petersburgu.

Śpiewakiem jednak Ojciec był krótko, ciężka choroba gardła przerwała Jego świetną karierę. Poświęcił się pracy reżyserskiej i pedagogicznej. W 1920 r. został zaangażowany do Opery Warszawskiej przez dyrektora Emila , gdzie objął etat reżyserski. A ponieważ był wszechstronnie przygotowany do pełnienia tej funkcji, rozpoczął wraz z dyrygentami Młynarskim, {#os#11965}Bierdiajewem i Mierzejewskim, scenografami Pronaszką, Drabikiem, Wodyńskim i baletmistrzami Zajlichem i Dąbrowskim reformowanie XIX-wiecznej struktury inscenizacyjnej Teatru Wielkiego. Po latach Jerzy Waldorff napisał o Popławskim, jako o twórcy integralnej i prawdziwie nowoczesnej sztuki operowej, która poza prof. Bardinim nie ma do dziś następców.

Na stanowisku reżysera pozostawał do 1939 r. Od 1925 r. był głównym reżyserem, a w latach 1930-31 dyrektorem Opery Warszawskiej i działaczem ZASP-u. W Teatrze Wielkim wystawił ponad sto przedstawień, w tym dużo pozycji wagnerowskich i cały repertuar polski, ze wszystkimi operami Moniuszki. Jego dziełem były także prapremiery "Nocy letniej" Młynarskiego, "Zygmunta Augusta" Joteyki, "Ijoli" Rytla, "Beatrix Cenci" Różyckiego oraz "Hagith" i "Króla Rogera" Szymanowskiego. W książce "Szymanowski w teatrze" Małgorzata Komorowska pisze m.in.: "Obydwie premiery prowadził od

pulpitu kapelmistrz Emil Młynarski, a tamte głosy [tzn. Dygas, Graszczyński, Mossakowski, Korwin-Szymanowska, Dobosz, Janowski - przyp. MP] - scenografia Drabika, reżyseria Popławskiego i batuta Młynarskiego to były - co trzeba podkreślić z całą mocą - szczyty polskiego teatru operowego w dotychczasowych jego dziejach". W czasie okupacji niemieckiej Ojciec należał do AK. Wziął udział w Powstaniu Warszawskim. Przygotowanie wojskowe miał dobre, był bowiem oficerem jeszcze w armii carskiej, a w 1939 r. bronił Warszawy. Po wojnie podjął pracę reżyserską w Bytomiu. Nie miał do czego wracać w zburzonej Warszawie i na Kresach Wschodnich, a Jego poglądy polityczne i pochodzenie też nie były właściwe. Tak więc osiadł z rodziną na Śląsku. W Operze Bytomskiej pracował w latach 1946-49, wystawiając bardzo głośne w kraju przedstawienia "Carmen", "Cyrulika sewilskiego", "Fausta", "Lakme", "Janka Muzykanta". To wtedy pod Jego ręką zdobywali artystyczne ostrogi sławni śpiewacy: K. Szczepańska, W. Ćalma, B. Kostrzewska, W. Domieniecki, B. Paprocki, A. Hiolski. W latach 1949-53 reżyser pracował we Wrocławiu. Wtedy to, jak pisze Wojciech Dzieduszycki, po wystawieniu słynnych w całej Polsce "Parii", "Buntu żaków", "Madame Butterfly" i "Złotego kogucika" nadano temu szalenie wytwornemu Panu i wybitnemu reżyserowi, erudycie o niezwykłej pamięci i inteligencji, przydomek "Czarodzieja Sceny". Następnie był Poznań i ponowna współpraca z kapelmistrzem Bierdiajewem. W latach 1953-59 Ojciec wyreżyserował tam historyczne przedstawienia "Buntu żaków", "Otella", "Carmen", "Kniazia Igora", "Legendy Bałtyku". Tam też współpracował z H. Czyżem, A. Kawecką, E. Kosowskim, L. Wójcikowskim, W. Grucą, F. Parnellem, T. Kujawą i Conradem Drzewieckim.

W 1959 r. 78-letni reżyser odszedł na emeryturę. W. latach 60. wystawił jeszcze "Madame Butterfly" w Warszawskiej Operze Objazdowej. I po długim okresie wygnania nareszcie powrócił do stolicy. Zamieszkał na Bielanach, w odebranym od dzikich lokatorów swym przedwojennym domu. Do końca życia zajmował się Papa pracą pedagogiczną, którą rozpoczął w Polsce w 1924 r., a trzeba pamiętać, że Jego uczniami byli też: Jerzy Czaplicki, Tola Mankiewiczówna, Wanda Wermińska i in. W odbudowanej Operze Warszawskiej niczego już nie wystawił, zmarł bowiem w dniu jej otwarcia. Spoczął w Alei Zasłużonych na Powązkach, gdzie sąsiaduje z krewnymi, uczniami i przyjaciółmi, z którymi przez tyle lat nie rozstawał się na scenie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji