Artykuły

Utykanie energii po kątach

Dzisiaj też są młodzi ludzie, którzy mają w sobie tę energię. I nagle ich się gdzieś rozwala, porozrzuca tę energię po kątach, aby urzędnicy mieli czyste sumienie? - mówi Adam Nawojczyk o likwidacji Grodzkiego Domu Kultury w Gorzowie Wlkp.

Dziś jest aktorem Starego Teatru, dziekanem wydziału aktorskiego krakowskiej PWST. Współpracował z wybitnymi reżyserami, jak Lupa, Jarzyna, Warlikowski, Miśkiewicz, Klata. Po 20 latach Adam Nawojczyk przyjechał znów do Gorzowa, gdzie zakładał Teatr Truskaweczki, późniejsze Kreatury. Zobaczył dzisiejszy Grodzki Dom Kultury i... się załamał.

Dariusz Barański: Od piątku, od przyjazdu do Gorzowa, chodzi pan wkurzony.

Adam Nawojczyk: ...żeby nie powiedzieć dosadniej.

Dlaczego?

Bo to co się tu dzieje, to jakiś skandal. Chodzi o Grodzki Dom Kultury.

Dodajmy: dom kultury w likwidacji. A tu stawiał pan pierwsze kroki.

Ponad 20 lat temu tutaj właśnie zaczynaliśmy. Były inne władze, ktoś inny był dyrektorem. Wtedy jednak ktoś chciał kulturę wspierać, wykorzystał ten potencjał młodych ludzi, którzy chcieli coś robić. Poszedłem do dyrektora, nie pamiętam już nazwiska. Wysłuchał napalonego gówniarza, który opowiadał, co by chciał tu zrobić i... zgodził się. Dał nam tę kawiarnię, nawet pieniądze, abyśmy mogli zapraszać różnych ludzi. Były wieczory poezji. Jedno z moich ukochanych wspomnień to występ Wandy Warskiej i Andrzeja Kurylewicza. Ona śpiewała Norwida. I w pewnym momencie Kurylewicz zapytał, czy ktoś chce mówić Norwida. Zgłosiłem się. Proszę sobie wyobrazić, co to dla młodego człowieka znaczyło: ja recytowałem, a Kurylewicz mi akompaniował na fortepianie. Założyliśmy więc kawiarnię młodzieży twórczej Soho. Ściągaliśmy wspaniałych ludzi, młodzi ludzie mówili wiersze. Tu się naprawdę działo. Z tego miejsca dużo ludzi pojechało potem rozkręcać kulturę w innych miastach. To tu zakładaliśmy z Przemkiem Wiśniewskim "Truskaweczki", które potem przekształciły się w Teatr Kreatury. I mamy tu teraz następnego człowieka, który wyszedł z Teatru Kreatury i fantastycznie działa, Konrada Stalę.

To miejsce było kiedyś taką piękną perłą, wokół której gromadziło się tylu młodych ludzi, kwitło życie kulturalne. Żeby stracić taki potencjał?! Miejsce ma przecież swoją historię. I co słyszę? Miasto nie ma zamiaru tego dowartościowywać, a wręcz zamyka instytucję, obcina skrzydła młodym ludziom, którzy chcą coś robić w kulturze. A przecież kultura jest najważniejsza, w każdym kraju. Dlatego od przyjazdu do Gorzowa jestem mocno wkurzony... Bo to miejsce się rozwala, tradycję rozmienia na drobne.

GDK jest w likwidacji, ale sekcje mają znaleźć gdzieś nowe miejsce.

To, że się gdzieś poutyka te sekcje, to chyba jakaś metoda, aby rozczłonkować tę kulturę, rozwalić energię. Bo chodzi też o to, że to miejsce właśnie ma jakąś energię, która może przyciągnąć młodych ludzi. Zamiast siedzieć przy piwku na bulwarach, mogliby właśnie tutaj czynnie działać.

Tylko że willa Pauckscha, siedziba GDK, to dziś ruina. Wymaga natychmiastowego remontu. Dlatego przenosi się wszystko gdzie indziej.

No dobrze. Wyremontują i co tu zrobią? Magistrat? Tutaj naprawdę wiele fantastycznych rzeczy się działo. Jestem absolutnym przeciwnikiem zamykania tego miejsca. Nie rozumiem, jak rada miasta może być tak kompletnie nieczuła na to, co się z tym dzieje. Może radni nie wiedzą, nie znają historii tego miejsca? Przecież to naprawdę mogłaby być duma Gorzowa. Trzeba takie miejsca dopieszczać, zrobić remont i pozwolić tu ludziom twórczo działać. A nie zamykać.

Władze miasta myślą kategoriami finansowymi. W Gorzowie ponoć jest za dużo instytucji kultury. A GDK w zdegradowanym budynku miał większe koszty administracyjne niż na działalność.

A czyja to wina? Przecież to można ożywić. Dać impuls. Kultura jest dla ludzi, tworzy ten naród i nie wolno z niej rezygnować. Zwłaszcza z tej kultury od podstaw. Jestem dziekanem w PWST w Krakowie i sam wiem, jakie to ważne, jaka jest odpowiedzialność moja i moich kolegów w kształceniu przyszłych aktorów, którzy potem mają być elitą kulturalną tego kraju. A z kolei w takim właśnie domu kultury rozpoznaje się, przygotowuje ludzi, którzy potem zdają do szkół teatralnych, zostają reżyserami. Tworzą polską kulturę. Te miejsca są szalenie ważne. Jeśli je pozamykamy, jeśli nie będziemy w szkołach kładli większego nacisku na to, aby uświadamiać, czym jest kultura, to za chwilę staniemy się narodem tępaków. Wiadomo, łatwiej jest rządzić ludźmi, którym się wybuduje galerie handlowe i tam będą spędzać niedziele, kupować, konsumować, nabijać kabzę ludziom, dla których mamona jest najistotniejsza.

Czyli - reaktywować? Bo decyzje zostały przecież podjęte.

Myślę, że tak. Zrobić remont, reaktywować to miejsce, znaleźć dobrego menedżera i pozwolić działać. Przecież to jest piękne miejsce, idealne dla kultury. Tu mogą się spotykać różne rodzaje sztuki: teatr, poezja, plastyka, muzyka. Wiem, że macie w Gorzowie filharmonię, rozumiem, że to bogate miasto. Dlaczego więc GDK stoi z boku i się marnuje?

W innych miastach, na przykład w Krakowie, gdzie od wielu lat pan mieszka, też jest taka tendencja?

Niekoniecznie. W Krakowie sa miejsca, które się wspiera. Wiem, bo często jako aktorzy robimy w nich warsztaty dla młodzieży, jesteśmy w jury konkursów. To jest strasznie ważne, żeby na poziomie licealnym czy podstawowym młodzi ludzie spotykali się z kulturą. Ja z dużą radością oglądam podczas tego festiwalu [VI Ogólnopolski Festiwal Monodramów i Teatrów Małych Form "Bamberka" w Gorzowie - red.] monodramy, widzę tę publiczność. Ale ogarnia mnie też smutek. W wolnej chwili obszedłem ten budynek i przypomniałem sobie czasy, kiedy my tu byliśmy. Ta kawiarnia huczała życiem, tu się odbywały fantastyczne koncerty, przychodziło masę ludzi. Nie było jeszcze takiego internetu, ale w gazetach były recenzje i przyciągaliśmy masę młodzieży. Z nich wyszli też fantastyczni twórcy. Przychodził wtedy Wojtek Szepel, który jest obecnie bardzo dobrym, znanym operatorem filmowym, też facet z Gorzowa. I wiele nazwisk mógłbym wymieniać. To tutaj przyjeżdżali Magda Cielecka, która pierwszy raz śpiewała na scenie, Ania Łaniewska, Janusz Radek.

Nie mówiąc już o ówczesnych, uznanych gwiazdach, które zapraszaliśmy.

Czasy się trochę zmieniły. Może to tylko nostalgia?

Nie mówię, że ma być jak wtedy. Ale dzisiaj też są młodzi ludzie, którzy mają w sobie tę energię. I nagle ich się gdzieś rozwali, porozrzuca tę energię po kątach, aby urzędnicy mieli czyste sumienie? Skoro jest odpowiednie miejsce z tradycjami, są ludzie w tym miejscu, to przecież można coś zdziałać. My kiedyś dostaliśmy szansę. Był ktoś, kto zobaczył, że jest w nas energia. Może miał i z tego korzyść, bo się tu dużo działo, ale to mnie nie obchodzi. Po prostu dał nam miejsce, pieniądze i powiedział: róbcie. Dlatego lepiej by było, gdyby władze miasta znalazły pieniądze, wyremontowały, poszukały dobrego menedżera i wykorzystały tę energię. Miejsca i ludzi.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji