Artykuły

Internetowe używki a teatr

- Ostatnio dostałam telefon, który mnie przeraził. Dzwoni starsza pani i mówi: "Czy pani wie o tym, że namawia młodych ludzi do narkotyków? Jak się pani z tym czuje?". Rozmowa z aktorką KAROLINĄ CZARNECKĄ, której "Hera, koka, hasz, LSD" z 35. Przeglądu Piosenki Aktorskiej we Wrocławiu ma prawie 4 miliony wyświetleń na YouTube.

Na najbardziej imprezowej ulicy w Katowicach, czyli Mariackiej, twoja "Hera" jest ostatnio na topie; śpiewają ją w różnym stanie różni panowie i panie. - To miłe. A na YouTube masz już 3,8 mln odsłon i ponad 5,3 tys. komentarzy. - Ile?! Przerażające? - Bardzo, choć teraz już mniej. Na początku miałam straszną schizę w związku z tym. Ja w ogóle się tego nie spodziewałam, od tego trzeba zacząć. I to nie jest żadna kokieteria. Serio, ja po prostu przygotowałam piosenkę na PPA (najważniejszy konkurs piosenki aktorskiej w Polsce i niepisane największe marzenie śpiewających aktorów, szansa zaistnienia w środowisku teatralnym na tzw. starcie, czyli miejsce, gdzie warto "coś" wygrać - przyp. PB). Wiedziałam, jakie jest grono odbiorców, że to jest duży festiwal, ale nie wiedziałam, że aż tak duży (śmiech).

Ale w taki sposób ludzie zareagowali na piosenkę z PPA po raz pierwszy.

- Problem w tym, że zaczęli interpretować to nie tak, jak ja bym tego chciała.

Czyli jak?

- Piszą, że fajna ćpunka/hera, koka, hasz, ha ha ha, też biorę - i tak dalej. Też myślę, że pewnie pisały to takie osoby, które z narkotykami nie mają nic wspólnego, bo jak ktoś ćpa, to tak nie pisze. Tylko ja nie zrobiłam tego, żeby to była masówka, żeby to osiągnęło popularność - nie miałam takiego podejścia. Uświadomiłam sobie, że nie mam na to wszystko wpływu, zwłaszcza po tym, jak odkryłam cztery strony fanowskie na Facebooku pod moim nazwiskiem. Zaczęłam pisać do tych ludzi, zgłosiłam to administratorom Facebooka, ale jak zaczęłam pisać z czterema Karolinami Czarneckimi, to miałam lekką schizofrenię i spasowałam.

Skąd wziął się pomysł na piosenkę z repertuaru The Tiger Lillies?

- Na III roku pracowaliśmy z Marcinem Przybylskim (laureat 22. PPA - przyp. PB) nad ich piosenkami i wkręciłyśmy się w Tigersów razem z Ireną (Melcer - Grand Prix oraz laureatka Tukana Dziennikarzy 35. Przeglądu Piosenki Aktorskiej). Chciałyśmy mieć to w programie na PPA. Ktoś mnie zapytał, co to było: kabaret czy pastisz? A mnie chodziło tylko o pewną metaforę.

Mało kto wie, co to piosenka aktorska i czym się różni od koncertu Kasi Kowalskiej, szczególnie jeśli nie śledzi postaci opowiadającej historię, tylko "naćpaną" Karolinę, która kojarzy im się z ostatnim etapem życia Amy Winehouse.

- Ostatnio dostałam telefon, który mnie przeraził. Dzwoni starsza pani i mówi: "Czy pani wie o tym, że namawia młodych ludzi do narkotyków? Jak się pani z tym czuje?".

Puenta piosenki mówi o "złotym strzale" i śmierci przed czasem. Gdzie tu afirmacja narkotyków, śmierci?

- Ja o tym wiem, ale wiesz, jak masz natłok takich komentarzy, telefonów, to jest ciężko. Masz takie: "Szkoda, że nie rozumiecie". Nie wiem, może to za głęboka metafora, ale ja nie wyobrażałam sobie tej piosenki w inny sposób. Na egzaminie w szkole wszyscy mieli podkład z pianinem, a ja poprosiłam o bit, bo tylko on łączył mi się z historią i może przez to taki hit wyprodukowaliśmy.

Wróćmy do początku tej historii. Każda szkoła aktorska ma prawo wysłać najlepszych studentów i w ten sposób zagwarantować im udział od II etapu konkursu. Miałaś to szczęście?

- Nie, mnie nie wybrali. Pojechałam sama.

Czyli z Akademii Teatralnej w Warszawie pojechała Irena Melcer, która wygrała ten konkurs.

- Tak.

Ktoś ci pomagał?

- Bardzo mocno pomagała mi Urszula Borkowska, moja akompaniatorka, oraz Katarzyna Winiarska. Miałam też parę spotkań z Ewą Bułhak. Poszłam na pierwszy etap, bo to było w Warszawie i trzeba było mieć trzy piosenki. "Hera" była u mnie w pogotowiu i początkowo nie chciałam jej zaśpiewać, ale wiedziałam, że po zaśpiewaniu dwóch, mogą poprosić o tę dodatkową. I tak było - poprosili o nią i się spodobało, a po wynikach powiedzieli, żebym na II etapie we Wrocławiu koniecznie śpiewała "Herę", bo to dobre jest.

Kto ci to doradził?

- Między innymi Konrad Imiela, Jacek Bończyk i Jerzy Satanowski - tak że wiesz, trudno im było nie zaufać.

W którym momencie zdałaś sobie sprawę, że to idzie w złą stronę?

- Jak to trafiło na YouTube. Wstawił to jakiś chłopak, którego nie znam. Pomyślałam, że mu się podobało i że chciał mnie w ten sposób pocieszyć, że nie wygrałam (śmiech). I pamiętam, że śmiałyśmy się z kumpelą, że jak dojdzie do tysiąca, to będzie super. Potem liczyłyśmy, że może do dwóch, ale to będzie coś. Dla mnie to był maks, a potem zaczęło to przekraczać i przekraczać. Potem kwejk, pudelek i lawina rzeczy, które mogą przytłaczać i nawet przerażać. Ciężko to przechodzi przez gardło studentom szkół teatralnych, ale ja jestem aktorką i zaczęłam się obawiać o "szufladkę" ćpunki z internetu.

A co ci mówią profesorowie?

- Nie mówią nic.

Bo szkoła to nie miejsce od takich rozmów, czy dlatego, że też przez to przechodzili?

- Marcin Przybylski mi tylko powiedział, że też to miał. Tylko mnie ostatnio tam nie ma za wiele. Biegam z Och-Teatru u Jandy do szkoły na popołudniowe zajęcia, bo weszłam w próby do "Miłości blondynki", na podstawie scenariusza z filmu Milośa Formana. Premiera niebawem, zapraszam.

Janda coś ci mówiła o PPA?

- Powiedziała historyjkę, jak rozmawiała z Satanowskim i powiedział do niej: "Jaką zdolną młodzież sobie wybierasz", a Janda na to: "Ja nikogo nie wybieram, same przyszły".

To muzyczne przedstawienie?

- Będzie trochę śpiewania, ale nie na tyle, żeby to było jakieś bardzo muzyczne.

O czym to spektakl?

- Z grubsza mówiąc, to rzecz o samotności kobiet. O potrzebie miłości. O ich bezradności względem tego, co się dzieje w ich życiu.

Brzmi jak twoja historia z PPA.

- Trochę tak, ale to mocno naciągane porównanie (śmiech). Jesteśmy marionetkami w tej grze. Kobiety, aktorzy, i to jest z jednej strony smutne, a z drugiej piękne, że tak trudno przewidzieć, co się może stać. Nigdy bym nie przypuszczała, że mi się to przytrafi, a jednak. Nie wiem, czy to jest dobre, ale staram się to przekuć na dobrą monetę. Wszystko się dzieje po coś.

A co ci mówią rodzice?

- Moi rodzice są spoko (śmiech). Moja mama dzwoni do mnie często i mówi, że czytała te komentarze, ale już nie czyta. Albo mówiła, że był taki jeden: "Ciekawe, czy twoja mama wie, że ćpiesz?", na co moja mama, że chciała mu odpisać: "Wiem i akceptuję" (śmiech). Wiadomo jak to mamy, czują się tak, jak my się czujemy.

Co dalej?

- Raczej nie jestem osobą, która osiada na laurach. Mam pewne plany. Jezu, jak ja nie lubię, jak ktoś mówi w wywiadach, że ma "pewne plany" i o nich nie mówi.

Widzisz, jak to jest!

- Ale właśnie muszę tak powiedzieć.

Nie ciągnie cię w komercję, seriale? Wiesz, jakbyś za tym poszła, to masz życie jak w Madrycie, na kilka dobrych lat. Kuszące, co?

- Niee! No dobra, troszkę (śmiech). Nigdy nie chciałam być celebrytką i dalej nie chcę. Ale też nie chcę się chować w piwnicy i mówić: "Zapomnijcie o mnie, teraz będę tworzyć w podziemiu". Tak też nie. Chcę się rozwijać aktorsko, iść dalej, wykorzystać szansę najlepiej jak potrafię. Nie chcę tylko być na Pudelku.

Jesteś absolwentką Wydziału Sztuki Lalkarskiej, czyli aktorem-lalkarzem, ale chciałaś skończyć jeszcze Wydział Aktorski w Warszawie. Przeszłaś po raz drugi w życiu egzaminy wstępne do szkoły i cały plan nauczania. Czym się różnią te kierunki i jakich artystów kształcą?

- Różnice poznałam już na fuksówce (okres wstępny w szkole aktorskiej, tzw. kocenie, ale i bratanie się ze starszymi rocznikami - przyp. PB). W Białymstoku te improwizowane zadania robiło się wspólnie, pomagało nawzajem, a w Warszawie wychodziło się samemu. I to jest taka zasada, która przekłada się na całą szkołę. W Białymstoku jest mocno zawiązana grupa, uczymy się pracy zespołowej, a w Warszawie nacisk jest na jednostkę.

Po szkole białostockiej trudniej się odnaleźć?

- Jest ciężej, bo i mnie było ciężko się przestawić. Tam są przekazywane piękne ideały, praca samodzielna, całościowa, budowanie samemu lalek, ten artystyczny wir, niewyspanie i praca po kilkanaście godzin na dobę. I z tego nagle wpadam do Warszawy i mówią mi, że chodzi o to, by być rzemieślnikiem.

Co lepsze?

- Złoty środek.

Czyli aktorstwo to fucha jak każda inna?

- Tak. I nie.

Robię swoje najlepiej jak umiem, ale nie roszczę sobie prawa do zmieniania świata...

- Bo go nie zmienisz. Ale można próbować.

Rozmawiał: PRZEMYSŁAW BOLLIN

***

"Hera, koka, hasz, LSD"

Jimmy bardzo nieśmiałym chłopaczkiem był/Który grzecznie do szkoły iść chciał/Diler sprzedał za rogiem mu działki trzy/Jedną gratis uczciwie mu dał/Ref.: Hera, koka, hasz, LSD/Ta zabawa po nocach się śni/LSD, hera, koka i hasz/Podziel się z kolegami czym masz/W szkole mądry dyrektor wpadł w słuszny gniew./Czemu chcesz samolubie sam ćpać?!/Cały towar niesprawiedliwości wbrew, /Wszystkim uczniom po równo masz dać!/Ref.: Hera, koka, hasz, LSD/Ta zabawa po nocach się śni/LSD, hera, koka i hasz/Podziel się z kolegami czym masz/To wspaniały był i oryginalny gest/Opór złu szkoła powinna dać/Jimmy wraz z kolegami już w raaju/Jeest!/ święci... zaczęli z nim ćpaać.../Hera, koka, Hera, koka, /Hera, koka, hasz/Ref. Hera, koka, hasz, LSD... x2/Też bym chciał złoty strzał!/Ałł...

***

Karolina Czarnecka

Jest absolwentką Akademii Teatralnej w Warszawie i studiuje na Wydziale Sztuki Lalkarskiej w Białymstoku oraz na Wydziale Aktorskim tejże uczelni, czyli otrzyma podwójny dyplom, aktora-lalkarza oraz aktora - a to bardzo odosobniony przypadek. Zanim wystąpiła w Teatrze Muzycznym Capitol we Wrocławiu, w ramach PPA, zdobyła wyróżnienie w konkursie piosenki "Pamiętajmy o Osieckiej" w Warszawie. Do Wrocławia pojechała z "Arlekino", z repertuaru Ałły Pugaczowej, w tłumaczeniu Michaliny Olszańskiej, "Ferdynandem" Jacques'a Brela, w tłumaczeniu Józefa Opalskiego, oraz coverem "Heroine, cocaine" grupy The Tiger Lillies, z albumu "Births, Marriages And Deaths" z 1994 roku, tutaj w tłumaczeniu Romana Kołakowskiego. Mija więc 20 lat od wydania piosenki, która dzięki Karolinie Czarneckiej przeżywa drugą młodość.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji