Artykuły

Debiut w czasach YouTube'a

- Myśląc o swojej drodze artystycznej, nie sądziłam, że będę na JoeMonsterze, Pudelku. Miałam inne priorytety: teatr, film. Chciałam się wspinać po tej artystycznej drabince - mówi Karolina Czarnecka, finalistka tegorocznego PPA.

Karolina Czarnecka podbiła internet piosenką "Hera, koka, hasz, LSD", którą zaśpiewała na Przeglądzie Piosenki Aktorskiej we Wrocławiu. W Warszawie studiuje w Akademii Teatralnej i przygotowuje się do premiery "Miłości blondynki" w Och-Teatrze. - Dziś masz już 2 miliony odsłon na YouTubie, widziałaś? - wita Karolinę Czarnecką koleżanka pracująca w teatralnej kawiarni. - Na początku mnie to martwiło, teraz się cieszę - odpowiada Karolina.

Pochodzi z Białegostoku. Studiowała tam na Wydziale Sztuki Lalkarskiej, obecnie jest na III roku Wydziału Aktorskiego Akademii Teatralnej w Warszawie. Naukę godzi z próbami w Och-Teatrze, gdzie weźmie udział w spektaklu "Miłość blondynki" na podstawie filmu Milosza Formana w reżyserii Krystyny Jandy. Premiera: 24 kwietnia.

***

Rozmowa z Karoliną Czarnecką

Izabela Szymańska: Z dnia na dzień stałaś się gwiazdą internetu dzięki piosence "Hera, koka, hasz, LSD". To cover zespołu Tiger Lillies, który wykonywałaś na Przeglądzie Piosenki Aktorskiej. Jak na nią trafiłaś?

Karolina Czarnecka: Podpowiedział mi ją Marcin Przybylski, który w Akademii Teatralnej prowadzi zajęcia z interpretacji piosenki. Każdy z nas miał wybrać utwór z repertuaru Tiger Lillies. Starałam się znaleźć na nią jakiś pomysł. Tiger Lillies śpiewa "Heroin and Cocaine" z małym zespołem. Ja chciałam zrobić coś na podstawie bitu - dzięki temu mogłam pokazać moją interpretację tekstu, powyciągać sensy, przełożyć ją na dzisiejsze czasy. Bo rzeczywiście tak jest, już dzieciaki biorą narkotyki. Zainteresowanie piosenką to potwierdza.

Na festiwalu śpiewałam też "Fernanda" Jacques'a Brela i "Arlekino" Ałły Pugaczowej. Zależało mi, żeby te utwory zgadzały się ze mną, ale też by były różne - każdy z nas ma w sobie wiele barw, chciałam skorzystać z kilku moich kolorów.

Zdawałam sobie sprawę, że "Hera, koka..." wpada w ucho i ma predyspozycje, żeby stać się hitem, ale totalnie tego nie oczekiwałam.

Nie wygrałaś konkursu, jednak piosenka jest przebojem. Śledzisz, co się z nią dzieje?

- Dostaję informacje od znajomych i potem wchodzę do sieci, żeby się przekonać. Czasami kusi mnie i czytam komentarze pod nagraniem, ale szybko je wyłączam. Internauci pytają, czy jest pro czy antynarkotykowa, analizują, czy śpiewając, mrugam oczami czy nie, a nawet zastanawiają się, co wzięłam przed występem, bo wyglądam, jakbym się naćpała - to mnie akurat podbudowuje, bo jeżeli ludzie tak to odbierają, to znaczy, że rzeczywiście dobrze zagrałam (śmiech ).

Jesteś pierwszym pokoleniem aktorów, które wychowało się w czasach internetu. On ma swoje gwiazdy - "jutuberów", którzy zdobywają popularność dzięki krótkim filmikom. Czy jest sposób, żeby wykorzystać go dla sztuki?

- Na początku byłam przerażona tym, co się dzieje. Ja gwiazdą internetu? Myśląc o swojej drodze artystycznej, nie sądziłam, że będę na JoeMonsterze, Pudelku. Miałam inne priorytety: teatr, film. Chciałam się wspinać po tej artystycznej drabince: pojechać na konkurs interpretacji piosenek Agnieszki Osieckiej, Przegląd Piosenki Aktorskiej, powoli stawiać kolejne kroki. A tu tak szybko zrobiło się ogromne zamieszanie. Nagle stanęłam na świeczniku.

Jednak potem pomyślałam, że nie powinnam się tego bać. Nie jestem znana z filmiku, w którym nagrywamy żart i zbijamy oglądalność. Przypadkiem było, że klip znalazł się w internecie i otrzymał ogromny odzew publiczności. Ale nie było przypadkiem to, co w nim zrobiłam. To jest moja artystyczna wypowiedź, nie wstydzę się jej.

Ze wszystkich stron słyszę teraz porady: masz tydzień na nagranie kolejnej piosenki, bo inaczej twoja oglądalność spadnie! To jest twoje 5 minut, później słuch zaginie!

I co robisz? Nagrywasz czy przychodzisz na próby do teatru?

- Przychodzę na próby. Nie chcę tego zaprzepaścić, ale też nie chcę robić kolejnych rzeczy na fali internetowej popularności. Oczywiście najlepiej byłoby dostać propozycję filmową, która złamałaby mój wizerunek ćpunki (śmiech ).

Jak znalazłaś się w Och-Teatrze?

- Razem z Ireną Melcer, która wygrała PPA, napisałyśmy do pani Krystyny Jandy, że bardzo chciałybyśmy z nią pracować. Odpisała i nas wzięła. W "Miłości blondynki" mam bardzo małą rolę, ale myślę, że znaczącą. Tak jak pozostałe dziewczyny jesteśmy bohaterem zbiorowym, odzwierciedlamy problemy grupy młodych kobiet. Przedstawienie odwołuje się do filmu Milosza Formana z 1965 roku, oglądając go, zastanawiałam się, jak to przełożyć na dzisiejsze czasy. Tematy w nim zawarte istnieją cały czas. Kobiety ciągle mają mury do przebicia: powinnyśmy mieć większą samoświadomość, odwagę, wiarę w siebie. Stereotypy dalej na nas ciążą.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji