Artykuły

Ryba psuje się na Wybrzeżu

Gazecie Wyborczej (Trójmiasto, 21 września 2005) należą się podziękowania za mimowolne obnażenie destrukcyjnej strategii, według której konkurs na dyrektora Teatru Wybrzeże miał zostać "nierozstrzygnięty" po to, aby ruch następny nie musiał być poddany jakiejkolwiek kontroli - pisze w liście otwartym Jacek Zembrzuski.

Profesor Jan Ciechowicz wystąpił otwarcie przeciwko wyłonieniu dyrektora spośród zgłaszających się kandydatów - podważając, przy okazji, ich reputację - i oznajmił, że zna jakieś lepsze nazwiska, których wprawdzie nie ujawni, ale w komisji zasiądzie, aby, jak można mniemać, przypilnować założonego przebiegu wypadku. C. b. d. o.

Wydaje się, że myśl o konflikcie sumienia między ogłoszoną - bezzasadnie, zresztą - opinią, a statutowym celem konkursu nie zagościła w głowie profesora, ponieważ był, od początku, bardzo pewny swego.

I słusznie... bo słowo stało się ciałem. Wprawdzie, po drodze, nakłamał niżej podpisanemu, że niczego takiego nie mówił ("Gazeta zniekształciła moje słowa"), ale fakty mówią same za siebie: rozmowa z dziennikarzem była autoryzowana.

Rzeczowego przesłuchania konkursowego nie było - nikt nie pytał o repertuar, o finanse, o aksjologię (nie uwikłani jurorzy próbowali się czegoś dowiedzieć, ale przewodniczący komisji czuwał: przerywał i po 15 minutach skończył). Nie było szans na skonfrontowanie własnego programu pozytywnego z "syrenim głosem" manipulatora (on sam milczał zgryźliwie).

Zamiast debaty o sztuce odbył się popis kumoterstwa.

Osobiście, doceniam rolę jaką odegrał w Teatrze Wybrzeże Maciej Nowak i rozumiem aktorów, którzy twardo stanęli po jego stronie - tyle, że zupełnie nie zgadzam się z prezentowanym programem artystycznym i ideowym, i z daleka widzę uchybienia prawne jakich dopuścili się w zapale jego obrońcy. Przyjechałem z najlepszą wolą podyskutować. Wolno mi....?

Otóż, nie! Ponieważ żadnego konkursu nie było. Miał być - i był - taki, jak go nazwano: nierozstrzygnięty (że odpowiednia do tego ilość głosów jest z góry gwarantowana media doniosły, co najmniej, dziesięć dni wcześniej).

Straci na tym Teatr, a zyska, na chwilę, protegowany pana Ciechowicza.

Myślę, że teatr warto robić z ludźmi, a nie przeciwko nim - dlatego ja zabieram swoje zabawki, a kombinatorom powiadam: bawcie się sami...

Ale może warto przypomnieć, że ta zabawa kosztuje podatnika duże publiczne pieniądze, a zasady konkursu reguluje prawo.

Należy się przyglądać jak dalej będzie sprzedawana ta zupka z bezstronności, skoro już dziś wiadomo, że kucharz przewodni mieszał paluchem.

I tylko przyzwoitego smaku wciąż brak.

Z optymizmem

Jacek Zembrzuski

PS. Ryba psuje się od głowy, a teatr od tego w jaki sposób mianują mu dyrektora.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji