Byli sobie bydgoszczanie... To będą pasjonujące opowieści
- Kiedyś znałem tylko drogę z teatru do ratusza i dworca, więc żeby poznać miasto lepiej, wybierałem się na rowerowe wycieczki. Gdy staraliśmy się o tytuł Europejskiej Stolicy Kultury, zauważyłem problemy tożsamościowe miasta, poznałem wiele faktów z jego historii - mówi przed dzisiejszą premierą "Historii bydgoskich" reżyser Paweł Łysak.
To nie mają być lekcje historii dla lokalnej publiczności, ale pasjonujące opowieści czytelne dla każdego - obiecują twórcy "Historii bydgoskich", które w piątek (25 października) premierowo zobaczymy w Teatrze Polskim.
Od pewnego czasu Teatr Polski. raz po raz sięga do wątków z historii Bydgoszczy. Zaczęło się od "Truskawkowej niedzieli", która nawiązywała do niemieckiej dywersji w 1939 r. Kilka tygodni temu widzowie zobaczyli "Zachem. Interwencja" - świetny przykład teatru dokumentalnego, do którego zaangażowano byłych pracowników zakładów chemicznych. Bydgoskich akcentów można doszukiwać się także w żużlowych "Szwoleżerach" czy "Popiełuszce".
Teraz Paweł Łysak, szef Teatru Polskiego. i także reżyser dzisiejszej premiery idzie jeszcze dalej, bo chce pokazać wielowymiarową tożsamość miasta. - Bydgoszcz cały czas ma problem z byciem gdzieś na uboczu. Dla niektórych to cały czas takie "nowhere", zapomniane miejsce. Mam poczucie, że to miasto zasługuje na więcej, a wielu wycenia je poniżej jego możliwości - mówił, przywołując jednocześnie Kraków i Gdańsk, które według niego nie mają problemu ze swoją tożsamością.
Bydgoszcz wciąż nie może się określić
Artur Pałyga, twórca tekstów do "Historii bydgoskich" zauważa, że Bydgoszcz uwikłana przez lata w polsko-niemieckie zależności wciąż nie może się określić. - W dużej mierze wynika to z tego, że nawet rodowici bydgoszczanie często są z historią swojego miasta na bakier. Ten spektakl być może zmieni trochę ten stan rzeczy, ale dalecy jesteśmy od edukowania i sztampy - mówi dramaturg.
Zarówno dla niego, jak i Łysaka przygotowania do spektaklu okazały się ciekawą przygodą. - Kiedyś znałem tylko drogę z teatru do ratusza i dworca, więc żeby poznać miasto lepiej, wybierałem się na rowerowe wycieczki. Gdy staraliśmy się o tytuł Europejskiej Stolicy Kultury, zauważyłem problemy tożsamościowe miasta, poznałem wiele faktów z jego historii. Nie jestem bydgoszczaninem, ale bardzo mnie zaintrygowały. Dlatego uważam, że dzisiejsza premiera to nie będzie sztuka tylko dla lokalnej widowni, ale wciągająca opowieść dla każdego - zauważa Łysak.
Cykl monodramów
"Historie bydgoskie" w swoim założeniu mają być cyklem spektakli składających się z kilku monodramów, z których każdy ma stanowić zamkniętą, niezależną opowieść. - Takich mikrospektakli będziemy robić więcej, a sama sztuka zacznie przypominać puzzle o Bydgoszczy. "Historie bydgoskie" nie będą stałym ciągiem monodramów, z czasem będziemy je wymieniać. Dzięki temu za każdym razem widz zobaczy trochę inne przedstawienie - tłumaczył Paweł Sztarbowski, zastępca dyrektora w Teatrze Polskim.
W piątek wieczorem usłyszymy cztery monodramy. Mieczysław Franaszek opowie o rzeźbie Łuczniczki i bogatych Żydach z Bydgoszczy, Roland Nowak o historii Kanału Bydgoskiego i jego twórcy, Franciszku von Brenckenhoff, Alicja Mozga przypomni losy znakomitej sopranistki Klary Dux, która wyjechała z Bydgoszczy i zrobiła międzynarodową karierę, a Jakub Ulewicz uraczy widzów mroczną historią Ostromecka i rodziny Alvenslaben.
Archiwum na scenie
Dla większości to pierwsze spotkanie z monodramem w ogóle lub po wielu latach. Duże wyzwanie stanęło też przed scenografką Ewą Michnio. - Musiałam wymyślić coś, co z jednej strony podkreśli indywidualność każdej historii, a z drugiej symbolizować pojemność i różnorodność. Dlatego postawiłam na archiwum - mówi.
Premiera "Historii bydgoskich" w piątek o godz. 19 w Teatrze Polskim (mała scena). Bilety kosztują 50 zł. Kolejne przedstawienia: sobota, wtorek i środa o godz. 19, niedziela o godz. 18. Bilety kosztują 40 i 30 zł. Spektakl pojawi się także w repertuarze teatru w połowie listopada