Miłość silniejsza od śmierci
- To paradoks, że jedynym polskim przedwojennym filmem granym na świecie jest "Dybuk" Waszyńskiego - mówi Agnieszka Holland. - Uznałam, że dobrze będzie przypomnieć ten dramat szerszej, telewizyjnej widowni.
"Dybuk" oznacza w żydowskiej legendzie ludowej grzeszną duszę wstępującą po śmierci w ciało obcej osoby. Taki jest też tytuł jednej z najoryginalniejszych i najczęściej grywanych na świecie sztuk żydowskich, napisanej przez polskiego Żyda w języku jidysz. Autor, Salomon An-Ski, urodził się w Witebsku, w rodzinie chasydów. Kiedy dorósł - został socjalistą. Ale już jako starszy człowiek, w czasie pierwszej wojny światowej wrócił do swych źródeł i zajął się badaniem folkloru żydowskiego. Sceniczna premiera "Dybuka" odbyła się w Warszawie w 1920 roku, ale na polską realizację sztuka musiała czekać jeszcze pięć lat. Do najbardziej znanych realizacji powojennych należy spektakl przygotowany przez Szymona Szurmieja w warszawskim Teatrze Żydowskim (1972), Towarzystwa Wierszalin w Supraślu i Andrzeja Wajdy w Starym Teatrze w Krakowie.
Dramat opowiada historię dwojga młodych ludzi: Leah (Dominika Ostałowska) i Chanana (Rafał Maćkowiak), którym nie dane jest połączyć się ze sobą za życia. Dybuk - duch zmarłego ukochanego wchodzi w dziewczynę. Na nic zdają się zabiegi cadyków, by go wypędzić, tym bardziej że dziewczyna tego nie chce, bo czuje się zespolona ze swym ukochanym.
Według dramatu akcja toczy się w drewnianej bożnicy w Brynicy i na placu tamże, a także w Miropolu. Scenografia powstała w warszawskim studiu telewizyjnym, a jej autorami są Ewa i Andrzej Przybyłowie. W wieloobsadowej sztuce występuje około 40 postaci. Oprócz pary zakochanych, do najważniejszych należą: Reb Sender z Brynicy (Marek Bargiełowski), Reb Ezrielle z Miropola (Michał Pawlicki), Reb Samson (Władysław Kowalski), Meszulach (Jarosław Gajewski), Frada (Sława Kwaśniewska), Menaszeh (Hubert Zduniak). W spektaklu występują także m.in. Jolanta Fraszyńska, Etł Szyc, Henryk Raifer, Maciej Kozłowski, Waldemar Berwiński. Operatorem kamery jest Jacek Petrycki.
Dominika Ostałowska
W "Dybuku" dwa światy - duchów i ludzi - istnieją obok siebie równorzędnie. Większość takich opowieści to historie z pogranicza horrorów, w których złe duchy są przedłużeniem szatańskich mocy, a ludzie, w których wstępują - rozpaczliwie usiłują się od nich uwolnić. Tu jest inaczej. Leah nie jest opętana przez złego ducha. Dybuk to ukochany, który nie chce jej zrobić nic złego. Dziewaczyna nie jest szalona, tylko zrozpaczona i pełna miłości dla swego nieżyjącego ukochanego. To opowieść o miłości, która spełnia się w ekstremalnej formie. Do tego, jak zagrać Leah, dochodziłyśmy z reżyserką powoli. Już w czasie zdjęć próbnych los zetknął mnie z Rafałem. Na początku bałam się próbować, ale Agnieszka Holland potrafi z człowieka "wyciągnać" to, co najlepsze. Ma w sobie wiele ciepła, delikatności i uwagi dla każdego aktora.
Rafał Maćkowiak
Chanan jest ściśle związany z kulturą żydowską, studiuje Talmud. Szuka dróg, żeby dojść do miłości i związać się z ukochaną dziewczyną - ale to droga grzeszna. To wspaniała historia o miłości. Niezmiernie interesujące okazało się zetknięcie z samą kulturą żydowską, której znajomość pogłębialiśmy w czasie prób. Zagranie Chanana to ciekawe, choć niełatwe wyzwanie. Praca była jednak bardzo satysfakcjonująca, bo Agnieszka Holland stwarzała na planie wspaniały klimat. Była wymagająca, ale zamiast stresu panowało twórcze skupienie.
Agnieszka Holland
Na powierzchni i w zaświatach
W tym roku zrealizowałam film "Trzeci cud", który jest pytaniem na temat Kościoła, wiary i mistycyzmu. Zaraz potem pomyślałam, że skoro zajmowałam się katolickim Kościołem, to teraz zwrócę się w stronę chasydyzmu. "Dybuk" to mistyczne połączenie "Romea i Julii" z "Egzorcystą". To szczególnie atrakcyjny temat pod koniec milenium. "Dybuk" jest bardzo bogatą i tajemniczą sztuką, dającą liczne możliwości interpretacyjne. Nie da się opowiedzieć kilkoma zdaniami. Można powiedzieć, że miłość jest mocniejsza niż śmierć, ale także, że kiedy człowiek sięga zbyt wysoko, jego upadek może być straszny. "Dybuka" można też czytać jak opowieść o przywódcach religijnych, grzeszących pychą, bo nie mogących sobie podporządkować obydwu rzeczywistości - tej, która istnieje na powierzchni, i drugiej - w zaświatach. Ten dramat to także bardzo precyzyjny i wierny - świetnie udokumentowany - opis obyczaju. Na ogół, kiedy pokazuje się żydowski folklor - jest dużo "Cepelii", sztampy i nadekspresji. Chciałam tego uniknąć. Starałam się zachować jak najwięcej tekstu dramatu. Zależy mi na tym, żeby spektakl miał rytm, tempo i dynamikę. "Dybuk" to dla mnie także powrót do pracy z przyjaciółmi, z którymi już wcześniej realizowaliśmy różne projekty. Do Teatru Telewizji wracam po wielu latach, ale z przyjemnością, bo zawsze urzekała mnie jego odrębna stylistyka. W jego przypadku ma się do czynienia z tekstem na ogół głębszym i bogatszym niż scenariusz filmowy Zauważyłam jednak, że zmieniły się obyczaje - szczególnie na styku reżyser - aktorzy. Trudniej dziś zebrać grupę ludzi, którzy całkowicie oddają się jednemu zadaniu, a w dodatku nie zawsze wydaje im się konieczne, żeby do nagrania przygotować się bardzo starannie. A jest to tym ważniejsze, że dziś Teatr Telewizji powstaje podobnie jak film, tylko szybciej. Żeby to zrekompensować, próby powinny trwać 1,5 miesiąca, a nie około dwóch tygodni. Nie można zrobić szybko i dobrze. Wszak widzowie Teatru Telewizji to najliczniejsza publiczność teatralna, przeciętnie gromadząca około 1,5 mln ludzi na każdym spektaklu emitowanym w szklanym okienku.