Miłość za grób
To był piękny spektakl, w którym wszystkie elementy zostały harmonijnie ze sobą połączone: obraz, muzyka (dzieło Jerzego Satanowskiego), gra aktorów. Agnieszka Holland z wielkim pietyzmem odniosła się do jednego z najznakomitszych dramatów jidisz, odnajdując w tej opowieści o niezwyciężonej sile miłości niespłowiały urok. Umiejętnie odmalowała klimat żydowskiego folkloru, wiążąc go z fascynacją światłem nadprzyrodzonym. W tej poetyckiej sztuce, przesyconej mroczną atmosferą kabały, walką mocy Zła i Dobra, krytycy nie przypadkiem dostrzegali echa "Wesela" Wyspiańskiego (zwłaszcza sceny z Widmem, ukazującym się Marysi). An-ski połączył motywy religijne i folklorystyczne - w początkowej części np. przedstawił barwne podania o niezwykłej mocy słynnych rabinów. Wszystkie te walory Holland wydobywała, okalając zdarzenia i postaci aurą tajemnicy. Doskonale wywiązali się ze swego zadania główni bohaterowie wieczoru, Dominika Ostałowska i Rafał Maćkowiak nadali parze zakochanych rysy autentyzmu, z wielką siłą i zarazem delikatnością rysując uczuciową więź młodzieńca i zafascynowanej nim dziewczyny. Zresztą wszyscy grali wyśmienicie, jak rzadko kiedy zespołowość wykonania mogła budzić podziw. Wśród wielu zasługujących na wyróżnienie artystów o jednym jednak trzeba koniecznie wspomnieć - Michał Pawlicki w roli cadyka stworzył wspaniałą kreację, w której ukazał siłę, odwagę, ale i lęk, pokorę, zwątpienie człowieka obcującego z największymi tajemnicami świata doczesnego i wiecznego, żywych i umarłych, świata złudy i świata prawdy.