Artykuły

Lwów. Gajos czytał Schulza

Janusz Gajos, Piotr Adamczyk, Małgorzata Zajączkowska, a także Alfred Schreyer, jedyny żyjący uczeń Brunona Schulza [na zdjęciu], byli gośćmi niezwykłego spotkania w pałacu Potockich we Lwowie.

Koncert "W świetle lamp filujących" zamknął lwowską edycję wystawy "W stronę Schulza" zorganizowanej pod patronatem "Rzeczpospolitej", a pokazywanej wcześniej w kilku miastach Polski. Ze Lwowa ekspozycja jedzie do Mikołajowa i Odessy.

Pretekstem sobotniego koncertu, na który bilety i zaproszenia rozeszły się błyskawicznie, stał się finisaż wystawy prezentowanej od miesiąca w salach Lwowskiej Galerii Obrazów. Wieczór rozpoczął wiersz Tadeusza Różewicza "W świetle lamp filujących" w wykonaniu Janusza Gajosa, potem wysłuchano "Nocy wielkiego sezonu". To opowiadanie Schulza rozpisano na dwa głosy Jakuba i Józefa, w ich role wcielili się Janusz Gajos i Piotr Adamczyk.

- Dla mnie jako aktora był to szczególny sprawdzian - przyznał "Rz" Janusz Gajos. - Czytanie Schulza jest niezwykle trudne, jego fraza jest wręcz kaskadowa. On opowiada o barwach używając słów, które nadawałyby się raczej do określania dźwięków. Ma się wrażenie, że wszystko razem ułożone zostało w jakąś architektoniczną piramidę. Sposób postrzegania świata przez autora "Sklepów cynamonowych" zawsze mnie fascynował. Podobnie było z jego rysunkami i grafikami, w których urzekał mnie jego stosunek do kobiet. Porównałbym to do swoich wspomnień 13-, 14-latka, kiedy to w młodym mężczyźnie budzą się fascynacje kobietą. Fascynacje, nie do końca jeszcze okiełznane. Jest w nich z jednej strony ciekawość, z drugiej chęć zbliżenia i obawa przed dominacją i odrzuceniem. Jest oczywiście też wielka tajemnica, którą każda kobieta w sobie nosi.

Janusz Gajos wraz z żoną przybył do Lwowa dzień wcześniej. Była to ich pierwsza wizyta w tym mieście. Miał sporo czasu na wędrówki i zdjęcia, które staną się być może tematem jego kolejnej wystawy fotograficznej.

- Schulz to dla mnie typ wrażliwca, który odbiera świat wielowarstwowo - dodaje Piotr Adamczyk. - Miał niezwykłą umiejętność przekazywania tego, co zmysłowe i zarazem tego, co w człowieku mroczne. Czytanie jego prozy jest jednym z najtrudniejszych zadań aktorskich. Dla mnie szczególnym wyróżnieniem była możliwość dialogowania z Januszem Gajosem. A że to pierwszy mój pobyt we Lwowie, zapamiętam go na długo. Wielkich wzruszeń dostarczyło mi spotkanie z Alfredem Schreyerem, ostatnim żyjącym w Drohobyczu uczniem Schulza, strażnikiem jego pamięci. A także niezwykła okazja do spacerów po Lwowie oraz spotkania z Polakami, którzy do dziś zachowali piękny literacki język.

Małgorzata Zajączkowska, czytająca fragmenty wspomnień siostrzenicy Schulza Elli Schulz-Podstolskiej, przyznała, że nabrały one nowego znaczenia po występie Schreyera, który został przyjęty niezwykle gorąco przez publiczność w sali pałacu Potockich. Wspominał on swego wielkiego nauczyciela, przytoczył kilka anegdot z życia Schulza. A potem Alfred Schreyer w swym minirecitalu zaśpiewał przedwojenne szlagiery, piosenki polskie, jak "Przy kominku" oraz żydowskie, wykonane w jidysz.

Koncert zakończył się owacją na stojąco. Z Warszawy przyjechali m.in. minister kultury Waldemar Dąbrowski, redaktor naczelny "Rz" Grzegorz Gauden, szef TVP Kultura Jacek Weksler, Jerzy Janicki i prof. Adam Myjak.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji