Artykuły

Wojna tyfusów z piernikami

Torunianie i bydgoszczanie nieustannie porównują swoje miasta. To dotyczy także naszej kultury. Gdy na wszelkie różnice spojrzymy poważnie, zauważymy, że nasze miasta doskonale się uzupełniają w tej sferze - pisze Grzegorz Giedrys w Gazecie Wyborczej - Toruń.

Wielu torunian z mlekiem matki wyssało nienawiść do tego co bydgoskie. Instynktownie szydzą z ogólnej brzydoty Tyfusowa, fatalnej starówki, złych uczelni wyższych, nieciekawej historii i podłej oferty kulturalnej. Wielu bydgoszczan kpi sobie z Toruniewa, bo uważają, że to miasto w istocie jest zwyczajną prowincją o przerośniętym ego. Nazywają ich Krzyżakami - obcymi elementami wśród zdrowej polskiej tkanki. Mówią też, że wcale nie trzeba wielkiej wyobraźni, aby dobre samopoczucie torunian wystawić na szwank.

Spróbujmy zestawić ze sobą kultury Bydgoszczy i Torunia, które według kibiców, polityków i trolli internetowych zawsze będą prowadziły ze sobą wyniszczające wojny.

Pisarze do piór

Trudno nie docenić znaczenia piśmiennictwa literackiego dla lokalnego środowiska Pisma prezentują teksty miejscowych autorów, skupiają wokół siebie artystów - plastyków, muzyków, czasami filmowców, tworzą przestrzeń krytycznej refleksji o sztuce. W Toruniu w tej chwili nie ma ani jednego pisma, lokalna polonistyka dopiero planuje stworzyć portal krytycznoliteracki w internecie.

W Bydgoszczy nie ma tych problemów. "Kwartalnik Artystyczny" uchodzi za pismo prestiżowe. Lektura spisu treści uświadamia, że periodyk drukuje teksty najważniejszych polskich pisarzy i poetów ostatnich at. Bez wątpienia jego wadą jest to, że katalog autorów od lat się nie zmienia, kolejne numery są monografiami pisarzy, a pismo nie zamierza włączać się w jakiekolwiek krajowe dyskusje artystyczne. Jest też miesięcznik "Akant". Można różnie oceniać profil tego pisma, stojące za nim środowisko, dobór autorów i teksty, trudno jednak zaprzeczyć, że w tym momencie na rynku wydawniczym jest jedynym regularnie ukazującym się miesięcznikiem literackim.

Znakiem literackiej Bydgoszczy są oczywiście pisarze i poeci. Nąjbłyskotliwiej rozwija się kariera Jarosława Jakubowskiego, poety i dramatopisarza, znanego obecnie dzięki dramatowi "Generał" poświęconemu życiu Wojciecha Jaruzelskiego. Aktywni twórczo pozostają poeci: Michał Tabaczyński, Grzegorz Musiał, Ryszard Częstochowski i Karolina Sałdecka. Historia najnowszej literatury w Toruniu jest w istocie historią zaniechań i milczenia. "Undergrunt" - ostatnie pismo literackie w tym mieście - rozpadło się w 2004 r. z powodu kłótni w redakcji i kłopotów finansowych. Następne inicjatywy tego rodzaju okazały się na tyle efemeryczne, że nawet nie zdołały zdobyć pieniędzy na druk. Toruńscy członkowie Stowarzyszenia Pisarzy Polskich ogłosili secesję z oddziału bydgoskiego i założyli własny. Dołączyli do nich pisarze bydgoscy, jak m.in. Grzegorz Musiał i Michał Tabaczyński. Wkrótce jednak okazało się, że oddział nie potrafi sprawnie funkcjonować i praktycznie zawiesił działalność.

Swoje kryzysy przechodzili też twórcy. Poeta Janusz Kryszak zamilkł po tym, jak prasa ujawniła, że współpracował z komunistyczną bezpieką. Krzysztof Ćwikliński publicznie oświadczył, że nie zamierza pisać wierszy. Cezary Dobies wybrał emigrację w Paryżu, a Wojciech Giedrys po ukazaniu się udanego debiutu poetyckiego całkowicie odciął się od życia literackiego. Aktywni są młodzi poeci: Rafał Skonieczny, Rafał Derda, Marcin Jurzysta i Szymon Szwarc. Nieco lepiej prezentuje się w Toruniu kwestia festiwali literackich - zdecydowanie najważniejszym wydarzeniem literackim w regionie jest odbywający się w klubie Od Nowa Majowy Buum Poetycki.

Zagraj to jeszcze raz, Rafał

Największą siłą Bydgoszczy jest bez wątpieniajej scena muzyczna. Dzięki Operze Nova i Filharmonii Pomorskiej miasto nad Brdą znajduje się wśród ośrodków z najlepszą infrastrukturą koncertową w kraju, którą uzupełniają jeszcze obiekty sportowe wykorzystywane czasami w celach artystycznych. Bydgoszcz może się jeszcze pochwalić Akademią Muzyczną, które zasila instytucje w całej Polsce znakomitymi instrumentalistami. Są też wybitni soliści, jak np. triumfator konkursu chopinowskiego Rafał Blechacz i Paweł Wakarecy - ten wykształcony w Bydgoszczy torunianin dwa lata temu w tej prestiżowej rywalizacji dostał wyróżnienie. Nie sposób nie zauważyć także bydgoskich festiwali operowych i muzyki poważnej - wiele z nich osiągnęło rangę międzynarodowych wydarzeń muzycznych.

Infrastruktura artystyczna Torunia wypada przy tym niezwykle blado. Toruńska Orkiestra Symfoniczna daje koncerty w Dworze Artusa, którego parametry akustyczne pozostawiają wiele do życzenia. Aula UMK nie mieści się zaś w żadnych standardach koncertowych. To się ma zmienić - na toruńskich Jordankach powstaje sala koncertowa na niemal tysiąc widzów. Na razie jednak ta finansowana w części z funduszy unijnych inwestycja napotyka na swojej drodze same problemy. Jeśli chodzi o szkolnictwo artystyczne, Toruń może się pochwalić jedynie Zespołem Szkół Muzycznych.

Nieco lepiej wygląda oferta grodu Kopernika, jeśli chodzi o koncerty rockowe i pop. Bydgoszcz wprawdzie częściej sprowadza do siebie zagraniczne znakomitości, ale jeśli chodzi o rynek polski, wygrywa Toruń. Studencki klub Od Nowa prowadzi niezwykle bogaty impresariat - w sezonie w ciągu miesiąca organizuje nawet 20 imprez muzycznych, z czego większość to występy czołowych polskich zespołów. Dochodzi do sytuacji, że wielu wykonawców ze ścisłej czołówki krajowego rocka daje koncerty jedynie w Toruniu, całkowicie zapominając o Bydgoszczy. Niech za przykład posłuży tutaj Kult Kazika Staszewskiego.

Zmieńmy jednak perspektywę: Od Nowa prowadzi aktywny impresariat, ale czy pełni rolę kulturotwórczą? Na pewno nie w takim stopniu jak bydgoski Mózg, który stworzył wokół siebie niezwykle interesujące muzyczne środowisko. W zasadzie większość bydgoskiej i trójmiejskiej scenyjazzowej może się podpisać słowami: "My wszyscy z Mózgu". Ten legendarny bydgoski klub odpowiada za popularyzację yassu, który całkowicie odrzucił akademickie standardy myślenia o jazzie. Polska muzyka zawdzięcza temu lokalowi takie projekty muzyczne jak Maestro Trytony, Ecstasy Project, 4 syfon, Sing Sing Penelope i Contemporary Noi-se Sextet. Nie sposób też pominąć zasług takich postaci jak Andrzej Przybielski i Sławomir Janicki. Podobnie kulturotwórczą rolę pełniła toruńska Od Nowa w latach 80., kiedy odkryła przed polską publicznością nową falę, a także kultową Republikę, która właśnie w tym studenckim klubie stawiała pierwsze muzyczne kroki.

Bydgoszcz ma mocną alternatywną scenę muzyczną. Wystarczy wymienić takie znakomitości jak: Va-riete, 3moonboys, Upside Down, Nonę, George Dorn Screams i Schizmę. Toruń może zaoferować jedynie Sofę, Kobranockę, Atrakcyjnego Kazimierza, Bikini i Hotel Kosmos. Gród Kopernika broni się sceną didżejską, zwłaszcza uznanymi turntablistami.

W filmie można dać remis z lekkim wskazaniem na Toruń. To bardzo przewrotna kategoria. Odbywający się obecnie w Bydgoszczy festiwal Camerimage, który należy do najważniejszych europejskich imprez filmowych ze względu na swoją unikalną formułę, jest dziełem torunian z Fundacji Tumult. Z kolei toruński Tofifest - autorski przegląd tego, co w najnowszym kinie młode i niepokorne - ma źródła bydgoskie: jego twórczyni Katarzyna Jaworska jest z urodzenia bydgoszczanką. Jej impreza od początku swojego istnienia wspiera kino powstające w regionie, bez względu na jego rodowód. Od trzech lat zabiega także o zainicjowanie w województwie kujawsko-pomorskim Regionalnego Funduszu Filmowego - ta forma wspierania pro-dukcji filmowych rozpowszechniła sięjużwPolsceijesteśmyjednym z niewielu regionów, który jeszcze się na to nie zdecydował.

Toruń dopiero tworzy środowisko filmowe. Gdyby nie zaangażowanie takich postaci jak filmowcy Marcin Gładych i Jacek Banach, a także aktorzy Radek Garncarek i Krystian Wieczyński nie powstałoby w Toruniu kilkanaście filmów. Z przeciwnej strony jest Tomasz Szafrański i znakomita grupa Palladino z Maciejem Cuskem i Marcinem Sauterem. Toruńskie środowisko sprawia jednak wrażenie bardziej ożywionego - nagrody na międzynarodowych festiwalach zdobywa Ryszard Kruk, w Polsce coraz większą estymą cieszą się krótkie metraże Jędrzeja Bą-czyka, a na listopad planowana jest premiera "Panoptikonu" Gładycha - w produkcję tego dokumentu zaangażowało się aż 150 osób.

Sztuka cię szuka

W sztuce zwycięstwo należy się Toruniowi. Na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika działa wydział sztuk pięknych, który wytrwale szkoli kolejne roczniki malarzy, rzeźbiarzy, grafików, konserwatorów i specjalistów od nowych mediów. Szczególne zasługi toruńska uczelnia ma dla rozwoju konserwatorstwa zabytków - w zasadzie mówi się o toruńskiej szkole wykładania i praktykowania tego zawodu.

Wydział oddziałuje na cały region - najsilniejsze środowisko jest bez wątpienia w Toruniu. Gdyby przy uczelni nie działał wydział artystyczny, w tym mieście nie powstałoby zapewne Centrum Sztuki Współczesnej - pierwsze po wojnie wybudowane od podstaw państwowe muzeum sztuki nowoczesnej. Bydgoska galeria bwa ma z pewnością znacznie większe zbiory sztuki niż Centrum Sztuki Współczesnej, które cały czas tworzy swoją kolekcję. Najwięcej dzieł sztuki powstałej po 1945 r. w regionie ma w swoich magazynach toruńskie Muzeum Okręgowe, które w tej kategorii bije swojego bydgoskiego odpowiednika na głowę. Toruńscy plastycy są aktywniejsi, częściej prowadzą ze sobą zażarte dyskusje i wojny - angażują się w życie miasta, na pewno w większym stopniu niż ich koledzy z Bydgoszczy.

Teatr mój widzę ogromny

Najbardziej prestiżową rywalizacją jest walka o zwycięstwo w kategorii teatr. Jeszcze przed kilku laty żaden krytyk teatralny i teatrolog w kraju nie umieściłby Bydgoszczy na mapie interesujących zjawisk scenicznych. To był typowo miejski zespół, który starał się nasycić zapotrzebowanie lokalnej publiczności. Wiele się zmieniło, gdy dyrekcję Teatru Polskiego przejął Paweł Łysak. Bydgoska scena od kilkunastu sezonów bryluje na czołowych miejscach w branżowych rankingach popularności. Krytycy i animatorzy doceniają zespół za coraz odważniejsze poszukiwania artystyczne, sięganie po najlepszych polskich reżyserów i najnowszą dramaturgię.

A tymczasem spektakle toruńskiego teatru już nie budzą tak wielkich dyskusji w środowisku jak niegdyś, choć Teatr Horzycy, prowadzony przez Jadwigę Oleradzką i Iwonę Kempę ma bardzo dobry repertuar, a festiwal Kontakt utrzymuje się w lidze najważniejszych imprez teatralnych w tej części Europy. Przegląd bez dwóch zdań bije na głowę Festiwal Prapremier.

Odnoszę wrażenie, że torunian gubi samozadowolenie. Scena wychowała sobie przygotowaną i wrażliwą publiczność, ale nie zamierza otwierać się na nowości. Pozostaje teatrem miejskim, który obok ambitnych przedstawień zaprasza widzów na wodewile, komedyjki i widowiska muzyczne. Ten, który od teatru żąda czegoś więcej niż rozrywki, coraz częściej może czuć się rozczarowany.

Toruński teatr ogranicza relacje z widzami do spektakli, jednej dyskusji z twórcami przedstawienia, kilku prezentacji współczesnej polskiej i europejskiej dramaturgii. A tymczasem w Teatrze Polskim spektakl jest czasami jedynie pojedynczym głosem w dyskusji używającej wielu mediów, jest pretekstem do wygłaszania opinii wykraczających poza teatralny mikrokosmos.

Jeśli chodzi o teatry dla dzieci, Toruń zwycięża dzięki Bajowi Pomorskiemu - jedynej w województwie profesjonalnej scenie lalek. Gdy zaś przypatrzymy się zespołom pozainstytucjonalnym, znów musimy uznać wyższość grodu Kopernika - żadna grupa z Bydgoszczy nie zdołała osiągnąć podobnego statusu jak prowadzony przez Romualda Pokojskiego Teatr Wiczy. Nikt na razie nie dorównał mu klasą, inscenizacyjnym rozmachem i osiągnięciami.

Plusy i minusy

Bydgoszcz wygrywa z Toruniem w literaturze i muzyce, ma lekką przewagę w teatrze. Ustępuje w sztuce współczesnej i dała się wyprzedzić w filmie. Miasto nad Brdą nad sąsiadami ma jedną zasadniczą przewagę: nie jest dziełem skończonym, dopiero staje się i wschodzi. Toruń jest projektem zamkniętym, którego znaczenia ciężko odnowić.

Doskonale to było widać w czasie, gdy oba miasta rywalizowały o tytuł Europejskiej Stolicy Kultury w 2016 r. Toruń w swojej aplikacji konkursowej postawił na doskonale znane prawdy: rewolucję kopernikańską i kosmos, gotyk i tradycję. Bydgoszcz postanowiła zadać sobie fundamentalne pytanie o tożsamość, nie zachłysnęła się swoją wielkością i swoim potencjałem, tylko wskazała, że wiele rzeczy musi w sobie zmienić, aby z pełną odpowiedzialnością i uczciwie zasłużyć na europejski tytuł. Nasi sąsiedzi przeprowadzają eksperymenty na żywym ciele, toczą bolesne dyskusje, które pozwolą im na nowo napisać swoją historię.

Bydgoszcz po porażce w walce o ESK jest bardziej świadomym miastem. Toruń tymczasem jest gotowym produktem turystycznym, zanurzonym w marazmie i radosnej rezygnacji, jakby hymnem tego miasta była dziecięca piosenka: "To stary Toruń, gród Kopernika, / miasto piernikiem pachnące. / To nasz astronom, wielki uczony, / zatrzymał na niebie słońce". I: "Mamy muzeum i piękne zbiory, i w nich jest zamknięta historia / wyższe uczelnie, kina, teatry. / Można zabawić się co dnia".

I nic nie przerywa sielanki w mieście, w którym "gotyk jest na dotyk, a kosmos na wyciągnięcie ręki" - jak powtarzają niektórzy mieszkańcy zakochani na śmierć i życie w swoim skrawku ziemi.

Na zdjęciu: "Popiełuszko", Teatr Polski, Bydgoszcz

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji