Tango Gombrowicz
Mikołaj Grabowski od lat zafascynowany jest Gombrowiczem. - Każdy z nas ma w swoim życiu przynajmniej kilku autorów, których akceptuje organicznie po paru przeczytanych stronach. Dzieje się tak dlatego, że czytający odnajduje w nich potwierdzenie własnych, często jeszcze nie do końca wyklutych, myśli i że zaprezentowane tu wnioski trafiają mu w sposób oczywisty do przekonania. Jednym z takich autorów, czytanych dotkliwie osobiście, jest dla mnie Gombrowicz - mówił.
Swoją fascynacją Grabowski wielokrotnie dzielił się z teatralnymi widzami. Wydarzeniem była adaptacja "Trans-Atlantyku", przygotowana w 1982 r. w Łodzi, z fenomenalną rolą Jana Peszka (do tego tekstu Grabowski powrócił sześć lat później w Teatrze im. Słowackiego). "Dziennik" reżyser interpretował sam - jako monodram we własnym wykonaniu.
"Dziennik" i "Trans-Atlantyk" są materiałem najnowszego przedstawienia Mikołaja Grabowskiego, "Tanga Gombrowicz". Witold Gombrowicz prowadził dziennik od 1953 r. do śmierci (w 1969 r.). Nie jest to kronikarski zapis wydarzeń (choć i wydarzenia się w nim znajdują) ani intymne zwierzenia (ze zwierzeniami Gombrowicza w ogóle trzeba uważać; mało kto potrafił się tak wyślizgiwać). Narrator "Dziennika" jest bohaterem literackim, a jego zapiski wymykają się regułom gatunku. Jan Błoński pisał o "Dzienniku": "Jest on zarazem kluczem i koroną wszystkiego, co napisał, wprowadzeniem do twórczości, którą bez autokomentarza trudno w pełni zrozumieć, i najbardziej zagadkowym z dzieł, którego w pełni zrozumieć prawie nie sposób".
"Trans-Atlantyk" to powieść zainspirowana pierwszymi miesiącami pobytu Gombrowicza w Argentynie. Wyjechał tuż przed wybuchem II wojny światowej i w Argentynie pozostał do roku 1963. W "Trans-Atlantyku", stylizowanym na barokową gawędę szlachecką, autor-narrator rozlicza się z polskością i tradycją.