Artykuły

Minuty, które zmieniły teatr

W lutym 1992 r. w Teatrze Nowym w Poznaniu trwały ostatnie przygotowania do premiery "Króla Leara" w reżyserii Eugeniusza Korina. Główną rolę w spektaklu miał zagrać Tadeusz Łomnicki. Nie zdążył. Na tydzień przed premierą - 22 lutego, na jednej z prób aktor dostał ataku serca. Dwadzieścia lat od tragicznej śmierci Tadeusza Łomnickiego wspominają aktorzy Teatru Nowego, noszącego dziś jego imię.

Andrzej Lajborek: (w "Królu Learze" miał zagnie Kapitana):

To był na pewno najwybitniejszy polski aktor teatralny i filmowy. Był mistrzem postaci, słowa, gestu. Potrafił być niezwykle przystojnym człowiekiem w jednej roli, by w kolejnej znaleźć się na dnie człowieczeństwa. Niebywale sprawny warsztatowo. Dla niego coś takiego jak słynne "śmianie się do rozpuku" nie stanowiło niczego trudnego. W zbiorowej scenie w "Learze" stałem tuż obok niego. Rozmawiał najpierw zjedna z córek, był zachmurzony, potem zwracał się do najmłodszej i był rozpłomieniony, tak jak ojciec, który zwraca się do swojej młodej, ukochanej latorośli. Wtedy robił pełny obrót wokół siebie i zamieniał się w starca, z drgającą powieką. Był to kompletnie inny człowiek. Za każdym razem myślałem, że jeśli istnieje takie aktorstwo, to nie mam po co tego zawodu uprawiać. On taki był: potrafił diametralnie zmieniać swój głos, od łagodnego barytonu po skrzek, niesympatyczny i trudny do zniesienia. Patrzenie na niego to była ogromna radość i chęć podpatrywania, jak on to robi. Dla mnie - najczystsza lekcja aktorstwa po 20 latach zawodu.

Zagranie "Króla Leara" było jego marzeniem. Z taką radością i przyjemnością podjął te próby... Wszystko zapowiadało, że może to być rewelacyjny spektakl. Było tak ogromne zapotrzebowanie na bilety, że nawet ludzie, którzy zazwyczaj nie przychodzili do teatru, mieli potrzebę spotkania się z tą żywą legendą.

Grał dla żony. Przed ostatnią próbą, na której akurat była, powiedział do niej: "Pamiętaj, dzisiaj dla ciebie gram". Nic nie wskazywało na to, że coś może stać się z jego sercem. Niezwykły figiel losu, że jego ostatnie słowa brzmiały: "Więc jakieś życie świta przede mną. Dalej, łapmy je, pędźmy za nim, biegiem, biegiem!"... Potem po prostu zrobił dwa kroki w stronę kulisy, poprosił wody i upadł. Umrzeć na scenie - tak to w aktorskich legendach pobrzmiewa. I tak mu się zdarzyło. Był tutaj gościnnie, ale był traktowany jak król i na to zasługiwał. Nie stanowiliśmy dla niego żadnej konkurencji. Po latach wspominam go jako największego z największych. Nikt już po

nim tej pałeczki nie przejął. Są aktorzy wybitni, ale pozostają w jego cieniu.

***

Aleksander Machalica: (w "Królu Learze" miał zagrać Księcia Szkocji):

Jak wspominam tamte dni? Przede wszystkim dynamicznie, twórczo, bez marnowania czasu. Mówi się potocznie, że aktorstwo to jest taki zawód tylko dla płci pięknej, a Łomnicki bezkompromisowo, tak po męsku ten zawód uprawiał. To było bardzo imponujące, dawało wiarę w sens uprawiania aktorstwa i zdecydowanie pozbawiło mnie wątpliwości na ten temat. Przy pracy nad "Królem Learem" na kolana rzucało niezwykłe przygotowanie Łomnickiego do tej roli. Pracowaliśmy nad tekstem w tłumaczeniu Stanisława Barańczaka, a on znał na pamięć przynajmniej dwa inne przekłady. W trakcie prób Łomnicki pokazywał, co zagrać, przytaczał cytaty z innych tłumaczeń. I przy tej swojej figurze nagle stawał się człowiekiem szczupłym, sprawnym. Nie kojarzyło się jego sylwetki z takim temperamentem. Miał niesamowity warsztat. Można grać jakieś tam klasyczne role, ale sposób, w jaki robił to Łomnicki, był niezwykle współczesny.

Przy każdej rocznicowej okazji wspomnienia nasuwają się same. Szkoda, że świat nie ujrzał roli Króla Leara w jego wykonaniu. Był tutaj gościnnie, wpływał integrująco i mobilizująco na zespół. Aktorzy obawiali się jego egotycznej postawy przy kreowaniu Leara. Ale nigdy nie zaprezentował swojej ważności, postawy człowieka z piedestału. Podczas przerw w teatrze zawsze chciał być z aktorami.

Co mogę opowiedzieć o ostatniej próbie Tadeusza Łomnickiego? To się działo za moimi plecami, akurat już zszedłem ze sceny. To było parę minut...

Jacek Kulm robił zdjęcia Tadeuszowi Łomnickiemu podczas prób stolikowych do "Króla Leara":

- Nie lubił kiedy fotografowałem, niecierpliwił się, mówił, że to mu przeszkadza się skupić - wspomina poznański fotografik.

Na zdjęciu: Tadeusz Łomnicki w "Królu Learze"

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji