Artykuły

Amatorzy uczą zawodowców... pasji

W przeciwieństwie do wielu innych produkcji, "Oratorium Dance Project" nie był popisem umiejętności i sprawności technicznej. Dominowała w nim radość wspólnej pracy i odkrywania własnego talentu, a przede wszystkim zapał i twórcza energia. Zapał i energia, której brakowało... filharmonikom - o Oratorium Dance Project w Teatrze Chorea pisze Alexandra Kozowicz w Gazecie Wyborczej - Łódź.

Oratorium Dance Project Młodzi ludzie - gimnazjaliści i uczniowie podstawówek, którzy dotychczas więcej czasu spędzali na podwórku lub na ulicy - po raz pierwszy w życiu wystąpili na profesjonalnej scenie. Towarzyszyli im zawodowi artyści a także chór i orkiestra Filharmonii Łódzkiej.

- To dla nas najważniejszy dzień w życiu - przywitał publiczność Tomasz Rodowicz, organizator projektu, dyrektor teatru Chorea. - Zaraz zobaczycie małą Łódź, jej energię, kreatywność, a przede wszystkim efekt codziennej, kilkumiesięcznej i ciężkiej pracy. Dzisiejszego wieczoru zaproponujemy nowy model kultury, który, mamy nadzieję, trwale zapisze się w krajobrazie Łodzi - obiecywał.

"Oratorium Dance Project", który spotykał się z wieloma przeszkodami udało się wreszcie zrealizować we współpracy z prywatną instytucją, czyli klubem Wytwórnia. Ponadstuosobowa grupa uczestników projektu miała wcześniej wystąpić w Teatrze Wielkim. - Teatr, jako państwowa instytucja zaproponował jednak tak wysoką stawkę za "wypożyczenie" sceny, że musieliśmy na wstępie zrezygnować - tłumaczył Rodowicz.

Scena Wytwórni okazała się niestety niefortunnym lokalem. Miejsce skróconej o połowę widowni zajęli muzycy. Po bokach zostały ulokowane chóry: jeden z FŁ a naprzeciw niego - drugi, złożony z młodych ludzi. Dopiero kilkanaście metrów za obsadą muzyczną mogli działać debiutujący tancerze.

Widzowie zobaczyli ich w ciekawych choreografiach Roberta Haydena, dostosowanych do ich umiejętności, miejscami bardzo widowiskowych. Artyści tańczyli solo, czasem w duetach, niekiedy byli zestawiani w pozornie chaotycznych scenach zbiorowych. Wszystkie etiudy taneczne złożyły się na spektakl, który stanowił epicką, pozbawioną fabuły wędrówkę zbiorowego bohatera w wieku od siedmiu do 57 lat.

W przeciwieństwie do wielu innych produkcji, "Oratorium Dance Project" nie był popisem umiejętności i sprawności technicznej. Dominowała w nim radość wspólnej pracy i odkrywania własnego talentu, a przede wszystkim zapał i twórcza energia. Zapał i energia, której brakowało... filharmonikom. Ci jakby znudzeni, z minami chałturników, nie zawsze przyzwoicie "odklepali" muzyczną warstwę przedsięwzięcia. Być może eklektyczne kompozycje Macieja Maciaszka i Tomasza Krzyżanowskiego wzorowane na dźwiękach antycznej Grecji nie zrewolucjonizują muzyki, ale można podziwiać młodych ludzi, którzy nie znają nut a i tak świetnie poradzili sobie z komplikacjami polirytmii. Dlatego tym bardziej niezrozumiała jest tak duża ilość zaniedbań ze strony zawodowej orkiestry (raziły zwłaszcza nieczystości instrumentów dętych i kontrabasów).

"Oratorium Dance Project" dowiódł, że profesjonalni artyści mają czego się uczyć od tzw. trudnej młodzieży. W ich zawodowstwo i dobrą wolę nikt nie wątpi. Ale w zapał i radość tworzenia... owszem.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji