Artykuły

Do tego debiutu przekonała mnie żona

SŁAWOMIR MROŻEK o swej roli jurora podczas Festiwalu R@Port i o nowej sztuce

Bez precedensu! Na rozpoczętym 17 bm. festiwalu teatralnym R@Port w Gdyni, którego dyrektorem jest krakowianin Bogdan Ciosek, doszło do bezprecedensowego wydarzenia: Sławomir Mrożek zgodził się być jurorem, a w sobotę przyjął propozycję przewodniczenia jury. I jeszcze wybitny twórca zechciał o tym porozmawiać z "Dziennikiem Polskim". - Przyjął Pan propozycję dyrektora Bogdana Cioska uczestniczenia w pracach jury VI Festiwalu Polskich Sztuk Współczesnych R@Port w Gdyni; nie kojarzę Pana wcześniej jako jurora... - Zgadza się. Po raz pierwszy pełnię funkcję jurora. - Czyli debiut. - Zgadza się - debiut. Najwyższy czas. - Takie późne debiuty w literaturze nieraz się wspaniale kończą. - Zobaczymy po debiucie. - Co Pana skłoniło do podjęcia się tej roli, był Pan ciekaw młodej polskiej dramaturgii? - Nie, nie, moja żona...

Bogdan Ciosek przekonał żonę, a żona Pana?

- Mniej więcej tak.

Bo podejrzewam, że nazwiska młodych dramaturgów nic Panu nie mówią.

- Faktycznie. Jestem więc bardzo ciekaw, co to będzie. Od lat nie interesuję się tym zjawiskiem, zatem postawiony w nowej sytuacji, będę się interesował.

Podchodzi Pan z jakimś konkretnym nastawieniem, że na przykład wyłowi jakiś talent dramaturgiczny?

- Jak powiedziałem - dokładnie nic nie wiem na temat tej dramaturgii.

To zastawmy młodą dramaturgię, przejdźmy do klasyki. Jak wiem z wywiadu, jakiego udzielił Pan "Playboyowi", napisał Pan nową sztukę "Karnawał i pierwsza żona Adama", odwołującą się do mitu o Lilith, pierwszej żonie Adama...

- Tak jest.

Zaczął Pan myśleć o tym temacie jeszcze w Meksyku. To przeszło 20 lat temu...

- To był przypadek, pojawił się temat, ale sztukę napisałem już w Nicei, gdy poprawiło się moje zdrowie. Kiedy przychodzi trochę ożywienia, zaczyna się pisać.

Powiedział Pan w "Playboyu", że wtedy był Pan za młody; "teraz mam lat 81 i sprawy seksu zaczęły mnie interesować".

- No nie, za młody na seks to ja wtedy nie byłem.

Kiedy poznamy tę nową sztukę - w druku lub na scenie?

- Pertraktacje trwają.

Ma Pan jakieś życzenie co do miejsca światowej prapremiery?

- Powtórzę, pertraktację trwają. W tej chwili zmieniałem mieszkanie, nie zajmowałem się tym.

- Czyli nie może Pan powiedzieć, że odbędzie się ona w Polsce?

Nie mogę, byłoby to nie na miejscu.

W październiku w Warszawie odebrał Pan Nagrodę polskiego PEN Clubu im. Jana Parandowskiego i wziął udział w promocji korespondencji ze Stanisławem Lemem, ale do Krakowa Pan nie dotarł. Przewiduje Pan odwiedzenie swego niegdysiejszego miasta?

- Przewidywałem to, ale ja jestem już w wieku lekarzy. I w tej chwili dwóch specjalistów z Nicei daje mi znać, bym się do nich zgłosił. Do Krakowa zatem nie dotrę. Życie jest pierwsze.

To mam nadzieję, że choć "Karnawał..." do nas dotrze.

- Pisany jest po polsku, wszystkie sztuki pisałem po polsku, więc chciałbym, żeby polska publiczność go poznała.

Mam się więc domyślać, że prapremiera światowa będzie miała miejsce jednak na którejś z polskich scen?

- Pan może taki wniosek wysnuwać, ale z mojej strony - nie na pewno.

Któryś z tłumaczy dostał już tekst?

- Dostał, dostał.

To już nie pytam, jakiego języka...

- Lepiej nie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji