Artykuły

Dla mnie możecie zdechnąć!

Notatki z sesji dramatopisarzy w Bielsku-Białej zapisywane przypadkiem na białych stronach egzemplarza "Tragedii" Eurypidesa, tom I - dla e-teatru pisze Artur Pałyga

To opinia na temat dramatopisarzy, o której opowiedziała Gosia Sikorska-Miszczuk.

Mówiliśmy o tym, że ci mniej przedsiębiorczy, czy też mniej wytrwali pisarze odchodzą (tu padały przykłady) i na przykład dają się wessać kreatywnemu rynkowi reklamy i sformatowanych seriali. Mówiliśmy o tym, jak te sprawy rozwiązuje się gdzie indziej w Europie i dlaczego w zasadzie ci Brytyjczycy tak bardzo przejmują się tą swoją dramaturgią. Cóż by się stało złego, gdyby brytyjscy dramatopisarze zdechli? Gdyby w ogóle zdechli. Wszędzie. Ucieszyłby się przedsiębiorca. Ucieszyłby się postdramatyczny reżyser. Dla mnie możecie zdechnąć. Podpisałby się pod tym niejeden, a intelektualiści z "Didaskaliów" nawet by nie zauważyli.

Biznesu to nie interesuje.

To też chyba Gosia mówiła. O biznesmenie, który się naprawdę ciężko naharował i mnóstwo przeróżnych udręczeń przeszedł, aby osiągnąć to, co ma. I czemu on teraz ma się krwawicą swoją dzielić z lekkoduchem, który spędza czas na orgiach i pijaństwie i od czasu do czasu od niechcenia skrobnie jakiś tekst. To jest zrozumiałe, że będzie biznesmen niechętny i niedobrze będzie sobie o tym myślał i nie ma czemu się dziwić.

XIX wiek.

Sytuacja różnych zawodów i grup społecznych od XIX wieku w Polsce bardzo się zmieniła. Dramatopisarzy nie. Myśli się o nich tak, jak myślało się w XIX wieku. To artyści - boży szaleńcy. Najsilniejsi przetrwają, słabszym dziękujemy.

Jesteś niby-artystą.

Istnieje coś gorszego, głupszego i bardziej pretensjonalnego niż artysta. To niby-artysta. Niby-artysta podszywa się pod artystę, wykonując to, co powinien robić artysta. Na przykład pisze dla teatru. Ale pisze na zamówienie! Tymczasem, jak powszechnie wiadomo, jeśli piszesz na zamówienie, nie jesteś artystą. Problem w tym, że jeśli nie piszesz na zamówienie, to twoje teksty w teatrach nie istnieją. Polski teatr nie potrzebuje nie zamówionych polskich dramatów. Artyści zdechli. Dekada dramatopisarzy to dekada niby-artystów.

Konkurs na pensje!

To rewelacyjna myśl Gosi Sikorskiej-Miszczuk, która żyje już własnym życiem podchwycona i powtarzana przez uczestników dyskusji w trakcie i po sesji. Są konkursy na dramaty, w których są finansowe nagrody, więc jest dobrze. Gosia zaproponowała, żeby rozszerzyć ten dobrze działający system na inne dziedziny życia i żeby wszędzie w firmach, zakładach pracy, a także teatrach ogłaszać konkursy na pensje. Wygrasz, masz pensję. Możesz mieć drugie albo trzecie miejsce, wtedy masz trochę niższą pensję. Nie wygrasz, postaraj się lepiej na przyszłość! To niesłychanie motywujące!

W Polsce nie płaci się za myślenie.

To Paweł Demirski powiedział, rozwijając myśl, że państwo polskie się kurczy, oddając kolejne przestrzenie życia publicznego niewidzialnej ręce rynku. W pierwszej kolejności oddaje się myślenie. Jeśli myślisz, rób to na własny rachunek. Dla państwa myślenie to nie jest żadna wartość.

Rezydencje.

Poważna, konstruktywna propozycja. Może wzorem obcych krajów warto by zrobić miejsce w teatrach polskich dla dramatopisarzy-rezydentów.

To mit, że nie ma pieniędzy.

To też Demirski, który podawał przykłady w rodzaju konkursu na wystawienie polskiej sztuki współczesnej i jego dwóch komisji, gdzie każda jeździ po Polsce do tych samych miejsc, śpi w tych samych hotelach, oglądając te same spektakle, aby zdecydować któremu zespołowi przyznać do podziału te, dajmy na to, 7 tysięcy złotych.

Zapotrzebowanie na sztukę jest sztucznie tłumione.

To też, jeśli się nie mylę, myśl Pawła. Mówił, o tym, że na nowe polskie sztuki jest publiczność, że ludzie chcą je oglądać, a niejednokrotnie polityka teatru podległego samorządom idzie wbrew tym potrzebom.

Kultura jest wysysana z debaty publicznej.

Kultura znika z gazet, z badylarskiej, badziewnej telewizji publicznej. O kulturze przestaje się mówić, co jest niebezpieczne.

Brak przepływu informacji.

Na Gdyński Konkurs Dramaturgiczny wpływa kilkaset tekstów. Szacowne jury wybiera pięć najlepszych, które są czytane. Co się dzieje z tymi tekstami? - pytał Paweł Demirski. W obcych krajach istnieją np. komitety lektury, gdzie się czyta nowe teksty i skąd najlepsze mają szanse trafić na sceny. U nas natomiast mogą np. wypaść z szafy. Tu Paweł Demirski opowiedział, jak to jego tekst wypadł z pełnej tekstów szafy kierownika literackiego w Teatrze Wybrzeże i wtedy ten postanowił go przeczytać. I tak zaistniał Demirski-dramatopisarz.

Była sobie dekada.

Jesteśmy. Istniejemy. Istnieje kilka teatrów w Polsce, które te nowe polskie sztuki chętnie grają i gdzie to jest istotne. Istnieje grupa dramatopisarzy, których teksty stale są obecne na polskich scenach. Może to jest jednak wartość, a nie sezonowe zjawisko. Może.

W sesji zorganizowanej przez Teatr Polski w Bielsku-Białej brali udział dramatopisarze:

Szymon Bogacz, Paweł Demirski, Artur Pałyga, Małgorzata Sikorska-Miszczuk, Anna Wakulik.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji