Artykuły

Warszawa. Pawłowski czeka na spektakl "Krakowskie Przedmieście 46/48"

Podczas ostatniego wykładu o teatrze dokumentalnym w Nowym Świecie zdecydowałem się na pewien eksperyment: poprosiłem kilku słuchaczy, aby opowiedzieli, jak przeżyli 10 kwietnia ubiegłego roku - pisze Roman Pawłowski w felietonie z cyklu Kronika Wypadków Kulturalnych.

Chciałem pokazać metodę teatralnego verbatimu, która polega na przenoszeniu na scenę autentycznych relacji. Inni uczestnicy mieli później powtórzyć usłyszane historie na zaimprowizowanej scenie. Nieoczekiwanie nasze ćwiczenie zmieniło się w seans zbiorowej pamięci, hasło "10 kwietnia" uruchomiło u wszystkich osobiste wspomnienia. Nie były to jednak rzeczy podniosłe, ale przeciwnie: prozaiczne, czasem nawet komiczne. Ktoś zapamiętał, że w knajpie, w której się spotkał tego dnia z przyjaciółmi, barman puszczał w kółko jeden utwór - poloneza z "Pana Tadeusza" Wajdy, bo to był jedyny poważny kawałek, jaki miał na iPodzie. Ktoś inny opowiedział o koledze, który po piątkowej imprezie zaspał i o wszystkim dowiedział się dopiero późnym popołudniem, nie mógł potem darować znajomym, że go nie obudzili. W relacjach przewijał się motyw irracjonalnego lęku: Czy nie wybuchnie wojna? Czy Ruscy nie wejdą? Ktoś przypomniał sobie rozmowę telefoniczną z ojcem, wojskowym, który całkiem serio rozważał możliwość konfliktu. Z fragmentarycznych relacji powoli wyłaniał się obraz dnia, który wstrząsnął Polską nie mniej niż 13 grudnia 1981 roku. Obraz tragiczny, a zarazem absurdalny, śmieszny i straszny - słuchając tych historii, śmialiśmy się przez łzy.

Na temat katastrofy pod Smoleńskiem powstają liczne filmy dokumentalne i fabularne, książki i przedstawienia. Ja bym chciał zobaczyć kiedyś w teatrze spektakl, który pokaże to zdarzenie z perspektywy zwyczajnych ludzi. Podobny spektakl powstał niedawno na Łotwie, zatytułowany jest "Brivibas 36" i opowiada o protestach ekonomicznych, do jakich doszło w Rydze zimą 2009 roku. Kilkudziesięciu ludzi rozbiło wtedy namioty pod siedzibą rady ministrów przy ulicy Brivibas, czyli Wolności, aby zaprotestować przeciw zapaści gospodarczej kraju. Na bazie wywiadów z nimi powstała fascynująca opowieść o dzisiejszej Łotwie, w której tak jak w naszych wspomnieniach z 10 kwietnia dramat spotyka się z absurdem, a humor maskuje ból. Wśród bohaterów jest nawiedzony reformator, który ma pomysł na uzdrowienie gospodarki, ale tak skomplikowany, że sam się w nim gubi; jest człowiek, który pod wpływem kryzysu przeszedł na islam; i drugi, który dołączył do protestu tylko po to, aby nie stracić jedynej w życiu okazji przespania się w namiocie w centrum miasta. Czekam na spektakl "Krakowskie Przedmieście 46/48". Kto się odważy?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji