Artykuły

Wrocław. Katastrofa smoleńska trafi na scenę i na ekrany kin

Dwie opowieści - teatralną i filmową - poświęcone katastrofie smoleńskiej realizują wrocławscy twórcy. Maciej Masztalski we współpracy z Rosjanami z Teatru.Doc przygotowuje spektakl. Piotr Matwiejczyk kręci niskobudżetowy film "Prosto z nieba". Efekty ich pracy będzie można obejrzeć wiosną

Tytułu swojego projektu Masztalski, reżyser, aktor, szef Grupy Teatralnej Ad Spectatores, nie chce zdradzić. - Mogę tylko powiedzieć, że będą to słowa, które jako jedne z ostatnich miały paść z kabiny pilotów - mówi i zaznacza, że nie chodzi o przekleństwa.

W tej chwili trwają prace nad tekstami, a premiery - we Wrocławiu i Moskwie - są planowane na przełom kwietnia i maja. Całość ma trwać 100 minut i będzie podzielona na cztery 25-minutowe przedstawienia zrealizowane na podstawie scenariuszy napisanych przez Masztalskiego, Krzysztofa Kopkę, Andrzeja Ficowskiego i Aleksandra Rodionowa z Teatru.Doc. Moskiewska niezależna scena dokumentalna słynie z niepoprawności politycznej. Dotąd realizowała spektakle m.in. o wojnie czeczeńskiej czy kulisach operacji antyterrorystycznych.

- Na początku chcieliśmy, żeby powstał jeden wspólny spektakl - mówi Masztalski. - Okazało się jednak, że każdy z nas widzi tę historię z innej perspektywy. Pomyśleliśmy, że zamiast iść na kompromis, lepiej będzie zderzyć je ze sobą.

Krzysztof Kopka w swoim tekście mówi zatem o emocjach związanych z katastrofą, zarówno tych złych, jak i dobrych, które na przykład kazały Polakom palić świeczki na grobach czerwonoarmistów. Andrzej Ficowski próbuje spojrzeć na katastrofę z perspektywy polskiej historii i legend z nią związanych (zaczynając od tej, która kazała Wandzie wybrać śmierć w nurtach Wisły zamiast życia z Niemcem).

- Moje 25 minut będzie dotyczyło politycznego pokera, który rozpoczął się po katastrofie - mówi Masztalski. - Nie staję tu po żadnej ze stron, bo uważam, że wszyscy równo grają w tę grę. W mojej opowieści pojawi się kontroler lotów ze Smoleńska - zagra go aktor Docu Artion Grigoriew. Z kolei to, co pokażą Rosjanie, dla nas samych będzie niespodzianką. Chyba największą w tym spektaklu, bo tak naprawdę nie wiemy, co oni na ten temat myślą. Wiem na pewno, czego w naszym projekcie nie będzie - nie interesuje nas szukanie winnego katastrofy. Z prostego powodu: teatr nie temu służy.

Masztalski przyznaje, że pomysł realizacji spektaklu o katastrofie chodził mu po głowie, odkąd o niej usłyszał. - Ale przez pierwsze miesiące odsuwałem go od siebie, mówiłem sobie, że nie wolno, nie wypada. To zmieniło się po publikacji raportu MAK-u. Wtedy pomyślałem, że trzeba zacząć. Bo ten temat wciąż jest obecny i wciąż na nas wpływa. Nie sposób go lekceważyć, spychać na margines.

Ostre zderzenie teatru z rzeczywistością Masztalski już zaliczył - w ubiegłym roku zrealizował "Nangar Khel", dokumentalny spektakl o wydarzeniach w afgańskiej wiosce ostrzelanej w 2007 roku przez polskich żołnierzy. I przyznaje, że pokaz w Krakowie, kiedy przedstawienie oglądali żołnierze sądzeni w sprawie tamtych wydarzeń, to jedno z jego najmocniejszych przeżyć. Na widowni było szalone napięcie, łzy, a po spektaklu długa dyskusja. - Wyniosłem stamtąd przekonanie, że takie bezpośrednie dotknięcie rzeczywistości przez teatr ma głęboki sens - mówi reżyser. - Taki jest przecież cel teatru: ludzie spotykają się, żeby poprzez sztukę rozmawiać o ważnych rzeczach.

Zdjęcia do filmu Piotra Matwiejczyka powstają od kilku tygodni, w niedzielę rozpocznie się ich ostatni etap - warszawski. W obsadzie zobaczymy m.in. Renatę Dancewicz, Eryka Lubosa i Marcina Bosaka.

- Scenariusz zacząłem pisać trzy miesiące po katastrofie - mówi Matwiejczyk, twórca związany z kinem offowym, autor ponad 30 filmów, m.in. komedii i horrorów. - Tragedia zdążyła do tego czasu zamienić się w farsę, która osiągnęła apogeum podczas awantury o krzyż. Odniosłem wrażenie, że gdzieś po drodze zapomnieliśmy o tym co najważniejsze - śmierci ludzi. Postanowiłem o tym przypomnieć.

Akcja filmu ma się rozgrywać 10 kwietnia, w ciągu godziny, podczas której do Polski docierają kolejne informacje o katastrofie. - To będzie kameralna opowieść, pokazana z perspektywy ludzi zaangażowanych w tę tragedię - mówi reżyser. - Chcę opowiedzieć o wyczekiwaniu, trwodze, rozpaczy. Nie zdradzę, kim są moi bohaterowie, mogę jedynie powiedzieć, że są to osoby emocjonalnie związane z ofiarami, a także takie, które długo nie były pewne, czy nazwisk ich bliskich nie ma na liście pasażerów tupolewa.

Budżet filmu nie jest znany, ale Matwiejczyk podkreśla, że nie przekroczy środków przeznaczonych na jego poprzednie produkcje, które kosztowały od kilku do kilkudziesięciu tysięcy złotych. - To są własne środki kilku prywatnych osób, "Prosto z nieba" powstaje bez wsparcia publicznych instytucji - dodaje. I obiecuje, że pierwsza wersja filmu będzie gotowa już w marcu. - Chciałbym, żeby premiera odbyła się w okolicach rocznicy katastrofy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji