Artykuły

Na Woli

8 czerwca 1981 roku, na dwa tygodnie przed premierą "Amadeusza", byłem świadkiem wizyty Polańskiego w PWST. Łomnicki zaprosił go na pokaz przedstawienia "Próba", przygotowanego ze studentami pierwszego roku Wydziału Aktorskiego, opartego zaś na fragmentach Balu u Senatora z III części "Dziadów" Adama Mickiewicza - wspomina Rafał Węgrzyniak w Teatrze.

W październiku minionego roku po długiej przerwie, bo jeśli pominąć jeden przypadek aż dwudziestoośmioletniej, odwiedziłem Teatr Na Woli. W trakcie premiery dramatu Tadeusza Słobodzianka inaugurującej jego dyrekcję uświadomiłem sobie, że był to pierwszy warszawski teatr, na którego widowni zasiadłem. W 1976 roku ujrzałem w nim wraz z grupą licealistów z Wrocławia "Gdy rozum śpi..." Buera Valleja w nieco pretensjonalnej inscenizacji Andrzeja Wajdy. Grający Goyę Tadeusz Łomnicki wchodził na scenę od strony widowni, szukając kota i szepcząc "kici, kici". Nie miałem pojęcia, że poznaję w ten sposób swego przyszłego rektora. W roku następnym wybraliśmy się tam na realizację Kazimierza Kutza Przedstawienia "Hamleta" we wsi Głucha Dolna Ivo Brešana. Po podjęciu studiów w PWST w 1979 roku dość często jeździłem na Wolę. Parokrotnie oglądałem "Do piachu" Tadeusza Różewicza, przedstawienie nierówne, ale ze wstrząsającymi epizodami Andrzeja Golejewskiego jako Walusia; wywoływało ono gwałtowne reakcje publiczności z pokolenia AK. Widziałem rzecz jasna największy triumf w dziejach tej sceny, czyli "Amadeusza" Petera Shaffera, w perfekcyjnej reżyserii Romana Polańskiego i z nim w roli tytułowej. O zdobyciu biletu nie było mowy, więc spektakl oglądałem, siedząc na schodach zapełnionych innymi posiadaczami wejściówek, między którymi z trudem przeciskał się Polański biegający po sali.

8 czerwca 1981 roku, na dwa tygodnie przed premierą "Amadeusza", byłem świadkiem wizyty Polańskiego w PWST. Łomnicki zaprosił go na pokaz przedstawienia "Próba", przygotowanego ze studentami pierwszego roku Wydziału Aktorskiego, opartego zaś na fragmentach Balu u Senatora z III części "Dziadów" Adama Mickiewicza. W scenach balowych aktorom akompaniował zespół smyczkowy wykonujący menueta z Don Giovanniego Mozarta. Musiał być zainscenizowany Sen Senatora, bo kiedy odtwarzający go Student wygłosił kwestię "Pismo! - to do mnie - reskrypt Jego Cesarskiej Mości", Krystyna Zachwatowicz, także obecna na pokazie, szepnęła, pochyliwszy się w stronę Łomnickiego, że tekst jest nader aktualny, niewątpliwie nawiązując do dzień wcześniej ujawnionego listu Komitetu Centralnego Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego do towarzyszy polskich. Pod jego wpływem na X plenum KC PZPR I sekretarz straszył nawet, że PRL grozi utrata państwowej samodzielności.

Twórca Wstrętu wspierał się na kuli, bo prawdopodobnie podczas prób Amadeusza nabawił się kontuzji. Mimo wszystko zachował młodzieńczą sylwetkę i sposób bycia. Natomiast mający zaledwie sześć lat więcej Łomnicki, który rolą Salieriego żegnał się ze stanowiskiem dyrektora Teatru Na Woli, wyglądał i zachowywał się nobliwie. Po pokazie Łomnicki zszedł z Polańskim do gabinetu rektora, w którym jeszcze urzędował, chociaż 24 maja zostały już wybrane nowe władze uczelni. W Spotkaniach teatralnych opisał potem przebieg ich rozmowy. Polański wspomniał, że niegdyś w tym pomieszczeniu nie został przyjęty do PWST. Gdy Łomnicki odparł, że dzięki temu stał się sławnym reżyserem, Polański powiedział: "Tadeusz, nie wyobrażasz sobie, ile ja za to płacę". Łomnicki napomknął, że Polański myślał "może o okolicznościach, w jakich zmuszono go, by opuścił Hollywood i Amerykę". I dodał, że kolportowano wówczas broszurę Sprawa Polańskiego, kończącą się konkluzją, że "należy go z Polski ekstradować".

W czasie przetrzymywania Polańskiego w szwajcarskim więzieniu wpadła mi w ręce wydana nieco wcześniej w Polsce jego popularna biografia napisana przez Christophera Sandforda. Odnalazłem w niej krótki, za to kuriozalny passus o Amadeuszu w Teatrze Na Woli. Autor utrzymuje bowiem, że w cztery miesiące po ostatnim występie Polańskiego w roli Mozarta, w stanie wojennym władze PRL zadbały, aby "takie instytucje jak Teatr Na Woli zajęły się realizacją szczytnego celu ocalenia narodowego". Dokonało się to jednak po upływie czterech lat, a nie miesięcy, gdy w sezonie 1985/1986 przekształcono ów teatr w scenę Narodowego po pożarze jego budynku. Wcześniej Sandford sugeruje, iż otwarcie w 1976 roku "artystycznie wyzwolonego" Teatru Na Woli "dla niektórych" było "zachęcającym sygnałem, że Polska może się podnieść po trzydziestu latach sowieckiej represji i niewoli". Najwyraźniej nie zorientował się, że Teatr Na Woli zbudowano dla Łomnickiego właśnie jako członka KC PZPR, grano w nim również dwa sowieckie produkcyjniaki, a najbardziej wtedy dyspozycyjny recenzent już po roku działalności opublikował jego apologetyczną monografię. Po powstaniu "Solidarności" jego likwidacji domagali się więc robotnicy z Zakładów im. Kasprzaka przy wsparciu Regionu Mazowsze. Autor Polańskiego dodaje, że po 13 grudnia 1981 roku "Łomnicki szybko oddał legitymację partyjną i został zastąpiony na stanowisku rektora" PWST "przez twardogłowego biurokratę, którego korespondent agencji Associated Press, na krótko przed wydaleniem, nazwał nieodrodnym synem dawnego bloku". Po Łomnickim rektorem został oczywiście wyłoniony w wolnych wyborach Andrzej Łapicki, do którego nie przystają oba określenia. Lecz nie umiem odgadnąć, kogo one dotyczyły.

***

Rafał Węgrzyniak - historyk teatru, krytyk; autor Encyklopedii "Wesela" Stanisława Wyspiańskiego (2001).

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji