Artykuły

Zemsta

"Kiedyś dziejopisarze narodu naszego chcąc traf­nie epokę współczesną malować - pisał w 1830 roku recenzent Kuriera Polskiego - w dwudziestym lub późniejszym jeszcze wieku, będą mieli nieobojętną po­moc z komedyj Fredry, obyczaje bowiem, tak spo­strzeżeń, zdań i myśli są przez niego zachwycone bardzo szczęśliwie". Ta uwaga recenzenta wyraźnie dowodzi, jak pisarstwo Fredry było blisko życia. Po­twierdzał to zresztą on sam przywołując pierwowzo­ry postaci, które unieśmiertelnił w swoich sztukach, jak choćby Papkina. Naprawdę zwał się Krzyżanow­ski i był "może ostatnim egzemplarzem dworaka pieczeniarza, wyjadacza dawniejszych czasów(...) Pół bła­zna, pól szlachcica." Ale przecież nie "obyczaje zachwy­cone bardzo szczęśliwie" są największym walorem twórczości Aleksandra Fredry. Gdyby tak było, kome­die hrabiego Aleksandra grywane byłyby tylko w mu­zeum. Autorowi "Zemsty" udało się w bardzo zabaw­ny sposób uchwycić i opisać nasze cechy narodowe. A te jak wiadomo są trwalsze niż obyczaj czy strój.

Olga Lipińska nie po raz pierwszy sięgnęła po ko­medie Fredry, wszyscy pamiętają "Damy i huzary". W swojej realizacji "Zemsty" tekst potraktowała z na­leżnym szacunkiem, skrótów jest niewiele, wiersz płynie potoczyście. Może tylko w samym zawiązaniu akcji, kilku początkowych scenach, dzieje się za du­żo. Bałagan na scenie, jakby nie z tego teatru. Cześnik goli się i jednocześnie je polewkę (skąd ten po­mysł - u Fredry takiego nie ma?) I, a jeszcze Dyndalski musi do tego rozlać zupę. Ale dalej wszystko w tym spektaklu rozgrywa się już znakomicie.

Jest w inscenizacjach "Zemsty" kilka kluczowych scen, nadających wymowę całości. Sprawą zasadni­czą jest relacja między dwoma głównymi antagoni­stami - Rejentem i Cześnikiem. Z inscenizacji Lipiń­skiej bardzo jasno wynika, że ci dwaj Polacy zbytnio się od siebie nie różnią. Oczywiście, ten pierwszy ma ogładę i pozorny spokój, drugi jest gwałtownym pro­stakiem, ale w chwilach zaciętości i zawziętości Milczek i Raptusiewicz są dokładnie tacy sami. Reżyser pokazuje nam to sugestywnie, kiedy widzimy w koń­cowych scenach ich dwa profile z wyrazem takiej samej zajadłości. Lipińska "gra" sławny finał "Zgo­da, zgoda..." całkowicie bez przekonania, bez siły wyrazu - wie, że to tylko pamiątkowe zdjęcie z retu­szem, a gdy tylko uroczystość skończy się znów za­cznie się jakaś nowa zemsta.

Ta "Zemsta" została nagrana w Krakowie w zna­komitej obsadzie Starego Teatru. Jurnego i pełnego temperamentu Cześnka, który złości się aż do utraty głosu, zagrał Jan Nowicki. Rejent Jerzego Treli chwilami wzbudza strach - to przeraża chęć domi­nacji za wszelką cenę. Rola Papkina od dawna nale­żała się Janowi Peszkowi, który tym razem uderzył nie tylko w nutę komizmu, ale i melancholii, co uczy­niło tę postać jeszcze imieszniejszą. Bardzo zwykłą, pozbawioną "amanckiego" sztafażu parę stworzyli w rolach Klary i Wacława - Maria Peszek i Szymon Kuśmider. Anna Dymna jako falująca biustem Podstolina, a list pisze Dyndalski-Bińczycki. I czyż trze­ba więcej.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji