Czas akcji: lata osiemdziesiąte XX wieku.
Miejsce akcji: eleganckie mieszkanie w Paryżu.
Obsada: 4 role męskie, 3 role kobiece.
Druk:
Komedia w dwóch aktach.
Akt I
Walentyna Matignon z przygotowaną kolacją czeka na powrót swojego partnera Gerada. Zmienia jednak zdanie i dochodzi do wniosku, że to stabilne stadło, jakie tworzą od piętnastu lat, stało się dla niej nudne. Nagrywa dla niego pożegnalną wiadomość na magnetofonie i rusza do wyjścia. W tym momencie rozlega się dzwonek do drzwi. Spodziewając się, że to Gerard, Walentyna postanawia odłożyć swoją ucieczkę. Zamiast Gerarda w drzwiach stoi jednak młody, przystojny mężczyzna z bukietem kwiatów w ręku. To właściciel kwiaciarni "Herbaciana róża", który powodowany kaprysem, osobiście postanowił dostarczyć przesyłkę. Kwiaty są prezentem od Gerarda, który spóźnił się na samolot i nie dotrze dziś wieczór. Po chwili rozmowy przybysz orientuje się, że dostarczył kwiaty od mężczyzny, którego Walentyna właśnie zamierzała porzucić. Zaczyna ją podrywać. Ta początkowo reaguje oburzeniem, ale bezczelne zaloty młodego Patryka wyraźnie sprawiają jej przyjemność. Patryk zostaje na kolacji, a potem na noc.
Nazajutrz rano podekscytowana i radosna Walentyna objeżdża mieszkanie na rowerze, kiedy wchodzi Ghislaine - pomoc domowa a jednocześnie początkująca modelka. Zdziwiona, zauważa nagiego Patryka wychodzącego z łazienki. Walentyna nie zamierza się bynajmniej wypierać młodego kochanka. Wtedy zjawia się Carmerac - pracodawca Walentyny, zaniepokojony jej nieobecnością w pracy. Walentyna jest kiperką w fabryce perfum i jej opinia jest konieczna przed wysłaniem na konkurs nowej linii nazwanej "Promień słońca". Walentyna rozpromieniona oznajmia mu jednak, że się zakochała i nie zamierza przychodzić do pracy. Dopiero Patryk przekonuje ją, by oceniła jakość próbek, które Carmerac przyniósł ze sobą. Kiedy Patryk wychodzi, Carmerac usiłuje jej jednak zwrócić uwagę, że chłopak jest dla niej zdecydowanie za młody, a ich romans jest śmieszny i może jej przysporzyć wielu kłopotów. Walentyna jednak lekceważy jego rady i ze śmiechem radzi mu, aby on też nie marnował czasu i korzystając z nieobecności żony, wyjechał wreszcie gdzieś ze swoją sekretarką, którą od tak dawna uwodzi. Carmerac na pół zgorszony, na pół pod wrażeniem witalności Walentyny wychodzi. Po chwili wraca Patryk - wjeżdża do salonu na wrotkach i wręcza swej kochance orchideę.
Patryk i Walentyna zaczynają tańczyć. Chłopak tańczy jak zawodowiec, Walentyna próbuje go naśladować, ale po chwili rezygnuje i podziwia jego popis. Dzwoni telefon - to Gerard: już przyleciał, jest w kawiarni na rogu i za chwilę będzie w domu. Patryk postanawia wyjść na piętnaście minut, aby dać jej czas na rozmowę z Gerardem i wyjaśnienie mu wszystkiego. Chwilę po jego wyjściu, wchodzi Gerard z bukietem gladioli. Wręcza je Walentynie i zaczyna się rozpakowywać. Walentyna jednak, swym wyszkolonym i wyjątkowo czułym powonieniem wyczuwa zapach innej kobiety. Jej podejrzenia potwierdza znaleziony w kieszeni partnera rachunek hotelowy za dwie osoby. Nie mogąc się wyprzeć, Gerard przyznaje, że spędził ubiegłą noc z młodą Egipcjanką. Przekonuje jednak, że to nie miało dla niego żadnego znaczenia. Walentyna robi mu scenę i wybiega. Gerard, kiedy zostaje sam, machinalnie włącza magnetofon i ku swemu zaskoczeniu odsłuchuje nagraną dla Patryka miłosną wiadomość Walentyny. Kiedy ta, uświadomiwszy sobie absurdalność awantury, którą przed chwilą urządziła, wraca skruszona, Gerard próbuje ją wybadać, a w końcu ponownie włącza magnetofon. Walentyna oddycha z ulgą, że nie będzie musiała sama do wszystkiego się przyznawać. Owszem, zdradziła go, jest jej z tym wspaniale i nie zamierza z tego rezygnować. Zresztą nie powinien zarzucać jej cudzołóstwa - nie są przecież małżeństwem. W trakcie ich rozmowy wraca Patryk. Gerard jest zaskoczony jego młodym wiekiem. Walentyna zarzuca mu, że jest obłudny, skoro szokuje go związek pięćdziesięciolatki z trzydziestolatkiem, a za całkowicie naturalny uważa taki, w którym układ lat jest odwrotny i to kobieta jest dużo młodsza, tak jak było w jego własnym przypadku. Gerard czując, że jego pozycja jest zagrożona, oświadcza się. To samo jednak robi Patryk. Walentyna wybucha śmiechem i wyprasza ich obu. Chwilę po ich wyjściu pojawia się kolejny gość: przystojny młody człowiek z walizką w ręku. Walentyna wita go z radością okrzykiem: "Jeremi, mój ukochany!"
Akt II
Jeremi to syn Walentyny, który niespodziewanie dla niej po sześciu latach nieobecności przyjechał z Antyli. Prowadzi tam plantację, a przyjechał do Paryża, aby przedstawić matce swoją narzeczoną - Wisienkę, dziedziczkę dochodowej plantacji trzciny cukrowej na Antylach, i zaprosić na swój ślub. Walentyna jest zaskoczona, ale gratuluje synowi. Gdy ten wychodzi, aby się przebrać, rozlega się dzwonek do drzwi. W progu stoi ubrana elegancko kobieta w jej wieku. Gospodyni początkowo bierze ją za matkę narzeczonej syna, okazuje się jednak, że jest to sama Wisienka. Walentyna jest zaniepokojona tą poważną różnicą wieku między narzeczonymi, ale widzi, że nic nie poradzi i kiedy kobieta wychodzi, postanawia się upić, aby zapomnieć o nauczce, której mimowolnie dostarczył jej własny syn. Wraca jednak Patryk i zaprasza Walentynę na wspólny wyjazd na narty. Wtedy z łazienki wyłania się na wpół ubrany Jeremi. Patryk- podejrzewając w nim nowego kochanka - wychodzi, trzaskając drzwiami. Walentyna jest zachwycona. Kiedy po chwili Patryk wraca, ciągnąc za sobą Gerarda, zastają ją w czułym uścisku z Jeremim. Walentyna ze śmiechem przedstawia im swojego syna. W tym momencie po raz kolejny rozlega się dzwonek. Tym razem jest to Carmerac, który widząc wokół Walentyny trzech mężczyzn, zszokowany natychmiast wychodzi. Walentyna promienieje. Zostawia na chwilę obu kochanków, by omówić z synem parę spraw związanych z ceremonią ślubną.
Gdy zostają sami, Patryk szczerze i otwarcie przyznaje, że zdaje sobie sprawę, że jego romans z Walentyną - to z obu stron uczucie przelotne, zaspokajające drzemiące w każdej kobiecie pragnienie przygody. Miłość Walentyny do Gerarda jest solidniejsza, ale właśnie dlatego stała się dla niej nudna. Daje Gerardowi radę, jak zdobywać kobiety: "niech myślą, że się szaleje z miłości, albo, że nie kocha się ich wcale. Bez złotego środka" Jednocześnie przyznaje, że byłoby mu miło, gdyby Gerard został. "Dopełniamy się znakomicie" - mówi z uśmiechem i wychodzi. Kiedy wraca Walentyna, Gerard oznajmia niespodziewanie, że już jej nie kocha i nie potrafi zaakceptować sytuacji, w której miałby się nią z kimś dzielić, dlatego postanowił wyjechać gdzieś daleko i zacząć nowe życie bez niej. Zabiera swoje rzeczy i wychodzi. Kiedy wraca Patryk, Walentyna prosi go, aby zostawił ją samą. Zdaje sobie sprawę, że jeśli Patryk bez problemu tolerował obecność Gerarda - to to, co do niej czuje, nie jest miłością, pożądaniem ani nawet namiętnością w pełnym tego słowa znaczeniu. Zdaje sobie też sprawę, że sama w istocie kocha Gerarda.
Tydzień później. Walentyna w eleganckiej, muślinowej sukni czeka na Gerarda. Zaprosiła go na kolację, ale nie jest pewna, czy ten przyjdzie. Kiedy rozlega się dzwonek, oddycha z ulgą. Na progu jednak zamiast Gerarda stoi Carmerac. Przyszedł oznajmić, że wybranymi przez nią perfumami ich firma wygrała prestiżowy konkurs. Niestety, również dzisiaj, żona oznajmiła mu, że opuszcza go dla młodego instruktora narciarstwa. Prosi Walentynę, aby pozwoliła mu u siebie zostać, bo nie chce być dzisiejszej nocy sam. Walentyna w końcu się godzi i pozwala mu przenocować w jednym z pokoi na piętrze. Kiedy Carmerac znika, w progu staje ubrany w smoking Gerard. Witają się serdecznie, a Gerard gratuluje jej sukcesu perfum i składa życzenia urodzinowe. Walentyna prosi go, by udawali, że spotykają się pierwszy raz, a on próbuje ją uwieść. Gerard godzi się, ale w tym momencie rozlega się dzwonek. Tym razem to Ghislaine, którą wydalono właśnie ze szkoły modelek ze względu na zbyt niski wzrost. Jest załamana i boi się, że jeśli dzisiejszą noc spędzi sama w pustym domu, to zabije się z rozpaczy. Walentyna, mimo wszystko próbuje ją odprawić, w końcu jednak zgadza się, aby przenocowała w jednym z pokoi na górze. Kiedy wreszcie zostają sami, Gerard proponuje jej, aby w tym roku wyjechali gdzieś na szalone wakacje. Walentyna przypomina mu o Patryku i oznajmia, że zamierza wyjechać z nim na narty w czasie Świąt Wielkanocnych. Rozmowę przerywa im Ghislaine, która pojawia się, by wziąć na górę butelkę wina i dwie porcje langusty: dla siebie i... Carmeraca. Kiedy ona znika na górze, wchodzi uśmiechnięty Patryk. Widząc wieczorowe stroje, świece i elegancką aranżację stołu, naśmiewa się żartobliwie, że w czasach, kiedy tak się ubierano, taki trójkąt, jak ich, byłby nie do pomyślenia. Dziś jednak jest inaczej: "Kocham Walentynę - oznajmia - i jest mi to potrzebne, tak samo jak i panu, a my obaj jesteśmy jej potrzebni." Ku zaskoczeniu Walentyny, Gerard spokojnie zaprasza Patryka do stołu: "Co stoi na przeszkodzie? O ile jest dla dwojga, starczy i dla trojga."
Kolejny poranek. Patryk gimnastykuje się na piętrze. Walentyna przygotowuje kawę dla siebie i Gerarda, a po chwili także dla Patryka, z którym Gerard właśnie postanowił przejść na ty. Wygląda na to, że obaj mężczyźni zadomowili się tu już na dobre. Walentyna jest szczęśliwa: odzyskała Gerarda i nigdy już nie zamierza się z nim rozstawać, zarazem jednak zachowała Patryka, który jest "jak ciepły wiatr, który zawrócił w głowie i szybko przewieje () może to troszeczkę niemoralne i przeciw naturze. Ale takie jest życie". Te jej rozważania przerywa jej dzwonek do drzwi. Walentyna otwiera, a w progu stoi posłaniec z ogromnym bukietem kwiatów. Kwiaty nie są jednak ani od Gerarda, ani od Patryka. "Więc od Państwa! - mówi Walentyna do publiczności - Dziękuję serdecznie".
Ukryj streszczenie