Czas akcji: 1939 -1981.
Miejsce akcji: Warszawa, Majdanek i Lubelszczyzna, Bydgoszcz.
Druk: Iskry, Warszawa 1989.
Powieść
Tytułową Sublokatorką jest żydowska dziewczynka, ukrywana przez polskie rodziny. Kryjówek było wiele, ale wszystkie były podobne: wielkie i mroczne. "Ten sam gabinet nieobecnego gospodarza, którego znało się tylko z powiększonych zdjęć - stał na nich wyprostowany, smukły, z wąsem i w rogatywce. Dalej - pokój chłopca, który nigdy nie nocował w domu, fortepian w salonie, dziadek, który godzinami nabijał tytoniem gilzy i przedwojenna wierna służąca. Co ciekawe - podobne były do siebie także właścicielki mieszkań. Bez makijażu, z gładkimi włosami w kok - reprezentowały zwykle ten sam typ zaradnej pani domu".
Gdy dziewczynka trafiła do mieszkania narratorki (czyli Lokatorki), swojej rówieśniczki, miała pięć lat. Mimo to rozumiała wszystko - nie wyglądała przez okno, nie kaszlała w swojej kryjówce, gdy w domy byli obcy, nie skarżyła się, że chce iść do łazienki, gdy korzystał z niej Dziadek, niewtajemniczony w obecność Sublokatorki. Żeby dostać się do swojej kryjówki, dziewczynka musiała wejść do szafy, rozgarnąć ubrania i przecisnąć się szczeliną za piec. Kiedyś, zaskoczona zjawieniem się obcego mężczyzny w mieszkaniu, w odruchu paniki na jego oczach weszła do szafy, płacząc ze wstydu i upokorzenia. Czasem troskliwa gospodyni zabierała ją ze swoją córką na spacer, zakładając wcześniej na głowę chustkę, która miała szczelnie ukryć jej czarne włosy. Na ulicy dziewczynka, na polecenie opiekunki, popychała nogą kamień, jakby grała w klasy, dzięki czemu jej spuszczony wzrok nie budził podejrzeń przechodniów. Opiekunka posuwała się jeszcze dalej w tej mistyfikacji - gdy mijały kogoś, karciła dziewczynkę, prosząc, żeby przestała niszczyć buty.
Dziewczynka czuła się gorsza, naznaczona. Wyszło to na jaw w czasie powstania warszawskiego, gdy mogła wyjść na ulicę, nie popychając kamienia i gdy była narażona na niebezpieczeństwo w takim samym stopniu jak rodzina jej gospodyni. "... zadzierała głowę i z niezwykle zadowoloną mina rozglądała się po obecnych [...] Wierciła się, obserwowała reakcje ludzi, podchwytywała je, wymieniała uśmiechy, słowem brała żywy udział w zgromadzeniu [..] Strzelają - powtórzyła znowu. - Do wszystkich... - Zawróciłam, więc poszła niechętnie za mną, nadal rozglądając się, wymachując rękami, podskakując, słowem - szalenie ożywiona i odświętna. [...] Wszystkim strasznie, nie? - upewniła się z radością. Do wszystkich strzelają".
Po wojnie Sublokatorka znalazła się w sierocińcu razem z innymi żydowskimi dziećmi. Jej los - dziewczynki wyobcowanej w wielkich, pustych mieszkaniach - nie wywoływał niczyjego współczucia. Litość budziła Anusia, która wojnę spędziła w grobowcu, tak, że wypadły jej wszystkie włosy; ukryty w cegielni Szlamek, któremu odpadły od nóg odmrożone palce i Ruta wykorzystywana seksualnie przez swoich opiekunów. Los Olgi i Jakubka wywoływał wesołość: Olga, ukryta w leśniczówce, po zakończeniu wojny wciąż pracowała i ukrywała się, bo leśniczy nie powiedział jej, że Niemcy odeszli. Obrzezany Jakubek natomiast przeżył wojnę w dziewczęcym przebraniu i nie wiedział, że jest chłopcem.
Dla narratorki los Sublokatorki, zwanej też Martą, jest czarnym wariantem losu Lokatorki - córki gospodyni, zwanej Marią. Narratorka utożsamia się raz z jedną, raz z drugą postacią. Los Marii jest losem Polki, los Marty - losem Żydówki. Polki giną od kul, Żydówki z głodu. Polki umierają na słonecznej ulicy, Żydówki - w mroku. Maria i Marta porównywane są z postaciami ewangelicznymi - z Marią, która przysiadła u Pańskich stóp, jasna i uduchowiona, i ze zmęczoną, smutną i brzydką Martą, która czyści rybę, a w dodatku jest niedoceniona, niepotrzebna. Jasność oznacza bycie z innymi, ciemność - samotność.
Sublokatorka, ocalona z holocaustu, wciąż czuje się naznaczona, próbuje więc trenować jasność. Znalazłszy się przypadkiem w czerwcu 1956 roku w Poznaniu w tłumie demonstrantów, krzyczy i klaszcze po to, żeby być z innymi. Potem znajduje inny sposób: "...dobrym sposobem na jasność jest wyartykułowanie czerni. Jedyne, co można z czernią sensownego uczynić, to przemienić ją w sztukę, jak zrobili Charlie Chapin, Woody Allen i Bruno Schulz". Jasność jest udziałem Hemingwaya, Singera, van Gogha, ciemność - Kafki, Dostojewskiego i Rembrandta.
Sublokatorka zostaje malarką. Pierwsze obrazy uważa za nieudane. "Jeden przedstawiał postać z okropnymi, wielkimi oczami na szypułkach, inny głowy, szczelnie wypełniające rzędami całą przestrzeń i znikające w perspektywie jak bruk na ulicy albo jak nagrobki na żydowskim cmentarzu". Potem zaczyna malować portrety dziewczynek dla Desy; takie obrazy są modne, dobrze się sprzedają. Odkąd dziewczynki na obrazach Sublokatorki stały się radośniejsze, sprzedają się jeszcze lepiej.
Sublokatorka wciąż jednak nie może wydostać się z ciemności; postanawia napisać pracę doktorską z zakresu wiktymologii - interdyscyplinarnej dyscypliny o ofiarach przestępstw. Musi zdefiniować pojęcie czerni, zastanowić się, czy niektórzy ludzie są szczególnie podatni na bycie ciemnymi, czy czerń istnieje obiektywnie czy też jest stanem subiektywnym. Doktorat jest kontynuacją terapii, bowiem obiektem badanym jest sama badaczka. Próbuje jeszcze raz przeżyć czerń, by wyćwiczyć jasność.
Ojciec Sublokatorki zginął w komorze gazowej na Majdanku. Trudniej ustalić los ojca Lokatorki - wiadomo, że brał udział w kampanii wrześnowej, za którą dostał krzyż Viruti Militari. Istnieje jednak kilka wariantów jego śmierci; jest dość mało prawdopodobne, że major Krall zginął na rękach wiernego żołnierza, choć córka majora dostała od żołnierza list. Według drugiego wariantu II Zapasowy Pułk Łączności, w którym służył major Krall, latem 1944 roku został otoczony na Lubelszczyźnie, tuż za Bugiem, przez oddział radzieckiego wywiadu. Oficerów, przeważnie z AK, aresztowano i wywieziono. Według trzeciego wariantu major Krall wojnę spędził w oflagu. Wrócił do domu, a w 1947 roku w Bydgoszczy został aresztowany za rzekome organizowanie w Wojsku Polskim spisku przeciw władzy ludowej. Wraz z kilkoma innymi oficerami został skazany na śmierć.
Los majora Kralla przeplata się w kilku punktach z losem Bernarda R. Bernard Reinisch był Żydem, miał austriackich przodków; wychował się we Lwowie w biednej rodzinie. Dzięki zdolnościom do matematyki został zwolniony od opłat w gimnazjum. W tym okresie zetknął się z ideologią marksistowską i został - z przekonania - komunistą. "... mając piętnaście lat Bernard R, przeczytał broszurę ze streszczeniem Marksa i wszystko mu się cudownie matematycznie zgodziło: i zysk, i wartość dodatkowa, i walka klas. Mając lat szesnaście poszedł więc do żydowskich ruder we Lwowie i zawiadomił swoich znajomych, garbatą krawcową i bezrobotnego piekarza, którzy nie mieli co jeść i ledwie mówili po polsku, że mają wspaniałe koligacje z pewną ideą, która niebawem powszechnie zatriumfuje". W 1944 roku, gdy ukończył szkołę w ZSRR i zostal oficerem do spraw politycznych, jego przełożeni zmienili jego nazwisko na "Rajnicz".
Kilka lat później zostaje świadkiem w procesie majora Kralla, którego znał ze wspólnej służby wojskowej w latach 1945-47. Bernard R. nie wie, o co major jest oskarżony, ale wie, co mu grozi. Jako gorliwy komunista chce jednak pomóc sądowi w zniszczeniu wroga, postanawia więc zeznawać "obiektywną prawdę". Major i inni oficerowie zostają skazani na śmierć, a Rajnicz dostaje naganę "za burżuazyjny obiektywizm".
W 1968 Rajnicz boi się; córka majora Kralla w trakcie zebrania staje w obronie Żydów (Rajnicza?), mówiąc językiem komunistów "To nie po marksistowsku". W 1981 Bernard R. zostaje jako działacz Solidarności internowany i przewieziony do budynku, do którego ponad trzydzieści lat wcześniej przewieziono majora Kralla. Swoim dawnym kolegom Rajnicz próbuje tłumaczyć, że "zamierzał zrehabilitować ideę, dla której pozyskał był, dawno temu, paru piekarzy z lwowskich przedmieść".
Ukryj streszczenie