Obsada: 2 osoby /Ona i On/
Nowa sztuka Ireneusza Iredyńskiego to jakby dalszy ciąg jego "Kreacji", z tym że spiritus movens całej sprawy to już nie okrutny i obnażający myśli i uczucia Maestro /Pan/, a obsesje i lęki tkwiące immanentnie w samych bohaterach. Ich "seans" to rozgrywka z własną i cudzą biografią, to identyfikacja z fantomem przeszłości. Ci trzydziestolatkowie, para małżeńska, odgrywają sceny z Jej pożycia ze zmarłym poetą. Ona pozostaje sobą, On zaś wciela się w przeżyte sytuacje, posługując się słowami i myślami Elfa. Animatorem i reżyserem tego ekshibicjonistycznego spektaklu jest Ona. Elf-poeta, Elf-kochanek, Elf-czuły i okrutny, Elf-symbol pokolenia! Ze słów i kreowanej rzeczywistości rodzi się fabuła, powieść o miłości i śmierci. Ona i Elf żyli z sobą, kochali się, zachowując jednak wolność i niezależność, potem on zniknął i wrócił nieuleczalnie chory na białaczkę. Ona pielęgnowała go patrząc bezsilnie na powolne konanie idola, na agonię talentu, seksu, promiennej, triumfującej młodości. Elf prosił o akt litości, o eutanazję. Początkowo broniła się przed myślą o unicestwieniu ukochanego, któregoś dnia jednak nie mogąc dłużej patrzeć na nieludzkie cierpienia, na powolne zeszmacenie się i odczłowieczanie - strzeliła i zabiła. Jednakże okazało się, że Elf był człowiekiem najzdrowszym w świecie, nie cierpiącym na żadne poważne schorzenia, a tym bardziej na raka.
Dalszy ciąg "Seansu" to rekonstrukcja przesłuchań i procesu. Sporną sprawą pozostaje prawna kwalifikacja czynu,winy umyślnej, bądź nieumyślnej. Dla niej jednak najistotniejsza jest dręcząca świadomość życiowej przegranej, porażki jako kobiety, przyjaciółki, powierniczki. Ukochany mężczyzna oszukał ją w sposób wyrafinowanie okrutny. Czy jednak żal po stracie Elfa i ta obnażająca, negliżująca uczucia psychodramatyczna gra nie jest li tylko mistyfikacją i czy w dramacie rozgrywającym się między tymi dwojgiem było miejsce na prawdę? A jeśli tak, co było tą prawdą? Czy miłość była uczuciem prawdziwym, czy tylko maską dla utajonej nienawiści?
Stylizacja, odgrywanie zdarzeń niegdyś przeżytych zaciera kontury prawdopodobieństwa sytuacji, a zatem dociec prawdziwych intencji, wedrzeć się w świadomość drugiego człowieka jest operacją psychologicznie niemożliwą. Finał sztuki nie rozwiązuje moralnego dylematu między dwojgiem bochaterów, nie wiemy bowiem, czy nastąpi koniec "seansu" sygnalizowanego przez dopalające się świece, czy powrót do punktu wyjścia.
Sztuki Ireneusza Iredyńskiego nie trzeba specjalnie rekomendować, redakcja "Nowych Sztuk" jest więc przekonana, że i ta pozycja znajdzie chętnych realizatorów.
Źródło: "Nowe sztuki"-biuletyn informacyjny Agencji Autorskiej nr 18/85
Ukryj streszczenie