Musical w 14 obrazach, libretto (na motywach powieści Henryka Sienkiewicza "Ogniem i mieczem"): Wanda Maciejewska.
Prapremiera: Gdynia 7 V 1972.
Osoby: Zagłoba, Jan Skrzetuski, Michał Wołodyjowski, Bohun, Podbipięta, Rzędzian, Helena, Kniahini, Wasyl, jej ślepy syn, Symeon i Mikołaj, jej synowie, Zaćwilichowski, Wachmistrz, pani Witaska, Horpyna, Czeremis, Eliaszenko, Kowal, Dziad-bajarz, Panna młoda, Pan młody, Matka panny młodej, Żydzi - karczmarze, szlachta, chłopi, Kozacy, druhny i drużbowie, goście weselni.
Akcja rozgrywa się na Zaporożu w XVII w., w czasie buntu Kozaków pod wodzą Chmielnickiego,
W winiarni w Czehrynie spotyka się kompania namiestnika Skrzetuskiego z panem Zagłobą. Skrzetuski jedzie do księcia Jeremiego Wiśniowieckiego; wiezie mu wieści o ucieczce pułkownika kozackiego, Chmielnickiego, który zbiegł na stepy wraz z połową Kozactwa. Chmielnicki wykradł staroście skrywane dotąd pisma królewskie tyczące Kozactwa; jeśli je ogłosi, może dojść do rebelii. Kozacy to proch - wystarczy mała iskra, aby wybuchło powstanie... Ale na razie - jeszcze spokój; rycerze piją wino, a Zagłoba przedstawia Skrzetuskiemu mości Podbipiętę, ogromnego rycerza litewskiego, który dzierży w rękach miecz wielki, Zerwikaptur. Ślubował nie wcześniej w związek małżeński wstąpić, aż trzy głowy pogańskie za jednym zamachem Zerwikapturem zetnie.
Pojechał Skrzetuski dalej ze swym pachołkiem Rzędzianem i znalazł się, wypadkiem, u Kniahini w Rozłogach, gdzie zapałał miłością do jej wychowanicy, Heleny. Na rozmowy młodych złym okiem patrzy kozacki pułkownik, Bohun, lecz Kniahini przywołuje go do porządku i w step każe jechać dla otrzeźwienia. Helenę kiedyś Bohunowi obiecała, gdy jednak Skrzetuski nastaje, a Helena bardzo mu jest rada, Kniahini przyrzeka dziewczynę i jemu... Rozkazuje tylko, aby rzecz całą w tajemnicy trzymał, a po pannę dopiero z wiosną przyjechał, kiedy Bohun z Kozakami daleko w step odjedzie; teraz boi się kozackiej zemsty.
Szczęśliwy Skrzetuski, serdecznie przez narzeczoną żegnany, rusza w dalszą drogę do księcia z posłaniem; obiecuje Helenie przysłać list przez pachołka.
Ten list przejmuje Bohun, który razem z Zagłobą w Czehrynie biesiaduje. Z pisma dowiaduje się, że Kniahini oszukała go, że nie tylko jemu, ale i Lachowi dziewczynę przyrzekła! Siada na koń i z Kozakami jedzie do Rozłogów; z nim Zagłoba, aby hamować rozwścieczonego atamana..., lecz pohamować nie zdołał. Krwawą rzeź Bohun w Rozłogach wyprawił, zabił Kniahinię i jej synów, wyrżnął czeladź, sam jednak został ranny. Korzysta z tego Zagłoba; Kozakom dolewa miodu i wina, namawiając do tęgiego picia, atamana sam niby to dogląda, w rzeczywistości wiąże go, knebluje i od pijanych Kozaków ucieka wraz z Heleną do swoich - do Łubniów, do Skrzetuskiego... Droga do Łubniów okazuje się ponad ich siły, zwłaszcza że wilki zagryzły im konie. Obawiając się pościgu Bohuna, Zagłoba ślepego dziada-bajarza, prowadzonego przez nieme pacholę, zatrzymuje, z szat obiera i - sam jego dziadowskie łachy zakłada, Helenie zaś każe nałożyć ubiór pacholika. Tylko z pięknymi warkoczami musi się pożegnać, jeśli ma wyglądać na chłopaka. Pan Zagłoba szablą je na pieńku obcina, ku wielkiemu żalowi Heleny ("Ach, panieńskie me kosy").
W przebraniu przywędrowali do kuźni chłopskiej, gdzie zwolennicy Chmielnickiego sposobią broń, by przedrzeć się do atamana. Zagłoba podaje się także za zwolennika Chmiela, wskazuje jednak chłopom mylną drogę do jego obozów, kierując ich na linie polskiego rycerstwa. Sam też powiada, że się z nimi zabierze, byle konie jakieś dali, bo nogi już stare, nie doniosą...
Tymczasem na biwaku pod lasem Skrzetuski za Heleną oczy wypłakuje. Pociesza go pan Wołodyjowski; jeśli - jak powiadają - Helena uciekła z Rozłogów z jakimś grubym szlachcicem, to na pewno z imć panem Zagłobą, a on ją do swoich doprowadzi za pomocą fortelów... Zagłobę akurat złapały polskie straże, gdy w dziadowskim przebraniu w kupie chłopstwa rej wodził. Opowiada Skrzetuskiemu, jak to mu pannę od Bohuna wykradł i - nie mogąc swoich w Lubniach już dogonić - do Baru ją odwiózł. Zamek w Barze to skała. Tam się inwazji kozackiej nie boją, tam Helena będzie najbezpieczniejsza... Spisał się więc Zagłoba wspaniale, zadowolony jest z siebie, ale - otucha opuszcza go natychmiast, kiedy orientuje się, że tu właśnie, dokąd trafił, szykuje się bitwa ogromna: 60 tysięcy kozackich szabel Krzywonosa nadciąga w ich strony! Wołodyjowski i Skrzetuski idą do swoich rycerzy, Zagłoba trzęsie się ze strachu, lecz - niepotrzebnie: ta bitwa będzie wygrana.
Natomiast - Bar wzięto! Bohun wpadł na czele hordy do twierdzy, ze strasznej rzezi Helenę uratował i przewiózł na koniec świata, do Czarciego Jaru, gdzie nikt - jak sądzi - już jej nie odnajdzie. Sam musi wracać, jechać z ludźmi do Krzywonosa; Helenę zostawia pod opieką oddanej mu czarownicy Horpyny i karła-niemowy, Czeremisa. Horpyna przyrzeka strzec dziewczyny i opiekować się nią. Nie może wprawdzie zrozumieć, dlaczego Laszka nie chce dzielnego i przystojnego atamana i dlaczego on, który mógłby mieć wszystkie, chce tylko tej jednej właśnie, jedynej na świecie... ("Żebym ja ciebie nie pokochał, dziewczyno!").
Zagłoba, wędrując z rycerskim oddziałem, na wesele w chutorze trafił. Dobrzy ludzie zapraszają go tak serdecznie do kompanii, że odmówić trudno; dają dużo dobrego miodu, Zagłoba z ukontentowaniem się nim rozkoszuje, skutek, jednak - więcej niż opłakany. Gdy on i jego ludzie śpią pijani - weselny dom otaczają Kozacy Bohuna. Wiążą wszystkich jak stado baranów; z Zagłobą Bohun osobiście przyrzeka załatwić stare porachunki. Co prawda - mówi mu - pannę w Barze odzyskał, uszanował i wesela z nią czeka, ale on, Zagłoba, już na jego weselu nie potańczy! Kozacy rzucają związanego Zagłobę do chlewa; rano Bohun zamierza zawieźć go do Krzywonosa i tam z nim skończyć, lecz rano - sytuacja się zmienia. Ludzi Bohuna rozbił oddział Wołodyjowskiego, Zagłoba jest wolny, a Bohun musi się salwować ucieczką.
Spotykają się znowu, nieoczekiwanie... pod Warszawą. Przy Karczmie Lipowskiej stanęli Zagłoba z Wołodyjowskim, a wewnątrz Bohun z Kozakami odpoczywa. Wołodyjowski chce go zaaresztować, wtedy jednak Bohun pokazuje mu glejty: z listami od Chmielnickiego do króla Jana Kazimierza posłuje, jest nietykalny. Że jednak Wołodyjowski ostatnio dobrze mu się dał we znaki, Bohun sam wyzywa go na pojedynek, listy oddając adiutantowi. Zagłoba prosi, aby przed walką - na wszelki wypadek - wyjawił miejsce pobytu Heleny. Gdyby zginął w pojedynku, oddadzą ją Skrzetuskiemu lub do klasztoru - jeśli ją Bohun pohańbił. Prosi bezskutecznie.
Wołodyjowski zwycięża w pojedynku, Bohun dogorywa; Wołodyjowski i Zagłoba ruszają w dalszą drogę.
Kilka tygodni później Zagłoba z Wołodyjowskim nudzą się w Zbarażu. Jest rozejm, nic się nie dzieje, tylko Skrzetuski gdzieś pod Kijowem szuka swojej dziewczyny... A raczej - już nie szuka. Z tą wiadomością przyjeżdża właśnie Podbipięta: Skrzetuski dowiedział się, że Helena wraz z innymi szlachciankami zginęła w klasztorze w Kijowie; opłakuje ją teraz, półprzytomny z rozpaczy. I tutaj ta wiadomość wywiera przygnębiające wrażenie, na szczęście - nie na długo. Oto bowiem przybywa Rzędzian, dawny pachołek Skrzetuskiego, z zupełnie odmienną wieścią. Trzy tygodnie temu spotkał Bohuna. Ataman wylizał się z ran, jakie od Wołodyjowskiego otrzymał, i do panny zdążał, ale że rany w drodze znów się otworzyły, musiał w pierwszym zajeździe u Żyda się położyć. Spotkał tam Rzędziana i opłacił sowicie, zlecając w jego imieniu po pannę jechać i do Kijowa mu przywieźć, na wesele. Dał mu pierścień swój i sztylet, aby czarownica Helenę wydała, i drogę do Czarciego Jaru najdokładniej opisał.
Wybrali się po Helenę we trzech: Wołodyjowski, Zagłoba i Rzędzian. Horpynę i Czeremisa dla lepszego bezpieczeństwa zabijają, a Helenę, która myślała, że wszyscy już o niej zapomnieli i że już życia u czarownicy dokona, zabierają, by dowieźć do swoich. Rzędzian jedzie z panną przodem, Zagłoba z Wołodyjowskim drogę osłaniają, gubią się jednak i gdy do Zbaraża we dwóch na czas oblężenia docierają, nic jeszcze Skrzetuskiemu o całej sprawie nie mówią, bo pewności nie ma, czy panna zdrowa i cała.
Lecz kiedy Skrzetuski bohatersko przedarł się z oblężonego Zbaraża do króla i o oblężeniu mu doniósł, ratując miasto i ludzi, nagrodę otrzymuje królewską: panna, którą już opłakał, odnalazła się!. Przyjeżdża do niego do Toporowa na plebanię, gdzie rycerz do sił dochodzi, a przyjaciele mogą wreszcie pogratulować mu - i męstwa, i żony.
Bardzo dobrze się stało, że sceniczny "komiks" z fragmentów pierwszej części "Trylogii", którego - zgodnie z tytułem - bohaterem jest "polski Falstaff", Zagłoba, muzycznie opracował kompozytor tej rangi i tych zainteresowań, co Augustyn Bloch. Nadało to inny wymiar musicalowi, zbliżając go raczej do formy opery komicznej. Nie ma tu łatwych melodii, wpadających w ucho, nie ma "przebojów" i błyskotliwych, płytkich efektów, jest natomiast doskonałe odtworzenie muzyką - jeśli nie epoki, to w każdym razie atmosfery, scenerii i sytuacji musicalu.
Bloch napisał partyturę przystępną, ale godną jego osiągnięć w muzyce baletowej czy koncertowej: nowoczesną, świetnie zinstrumentowaną. Jej najpiękniejsze fragmenty wokalne to "Dumka Bohuna" i piosenka Heleny o ściętych warkoczach. Interesujące są także fragmenty baletowe - zarówno tańce kozackie, jak i taniec Zmor w Czarcim Jarze. Libretto nie posiada zdecydowanego podziału na akty; pozostawia konstrukcję spektaklu do uznania inscenizatorów. Premierę inscenizowała w Gdyni Danuta Baduszkowa. Zagłobą był Józef Korzeniowski, Bohunem - Zenon Bester, Heleną - Urszula Polanowska.
Źródło: Przewodnik Operetkowy Lucjan Kydryński, PWM 1994
Ukryj streszczenie