Autor: Józef Baszny
Prapremiera: 5 grudnia 1828
Komedio-opera w 3 aktach; libretto: Jan Nepomucen Kamiński. Prapremiera: Lwów 5 XII 1828.
Osoby: Żurosław, dziedzic wielu włości: Sarmacki, jego stryj, były pułkownik; Wanda Wesołowska, hrabina, młoda wdowa; Sapibrzuch, ekonom; Kwik, bakałarz; Pieprzyk, zdun z Prochowic; Marcinowa, krupiarka; Dosia, jej córka; Jemiel, dżokej Żurosława; Maciek, Bartek, Kuba - skalmierzanie; Basia, Kasia, Zosia, Małgosia - skalmierzanki; podstarościowie, muzykanci, skalmierzanki, skalmierzanie. Rzecz dzieje się w Skalmierzu pod Krakowem, w pierwszych latach XIX w.
Akt I. W Skalmierzu wśród miejscowych dziewcząt ogromne poruszenie. Oto młody kasztelan, Żurosław, który lata za granicą spędził, powraca dziś do włości z zamiarem wyszukania sobie tutaj żony. Jego ekonom, Sapibrzuch, otrzymał polecenie wybrania najpiękniejszych dziewcząt z okolicy, tylko: "co do artykułu skromności - proszę być, pod utratą służby, bardzo przenikliwym" - podkreślił kasztelan.
Sapibrzuch przysposobił już odpowiednie dziewczęta, przyrzekając jednocześnie bogatej krupiarce, Marcinowej, iż tak wszystkim pokieruje, aby jej córka Dosia została panią dziedziczką... Marcinowa obiecała mu za to dwa tysiące talarów, pewna jest zatem przyrzeczeń ekonoma i czuje się już teraz wielką panią. Sprawa jest jednak trudniejsza, niż myśli Marcinowa. Oto do wioski przybył stryj kasztelana, pułkownik Sarmacki, z młodą, ładną wdówką, hrabiną Wandą Wesołowską; oboje czekają na przyjazd Żurosława, również obmyślając intrygę. Zaszedł także, dziś właśnie, zdun z sąsiedniej wioski, Pieprzyk, któremu przed paroma dniami na odpuście Dosia czyniła awanse i starać się o siebie zezwoliła. Pieprzyk, pogodny i radosny, zamierza oświadczyć się o jej rękę, ale - spotyka go przykre rozczarowanie; Dosia, wierząc już, że zostanie kasztelanową, i bojąc się jak ognia, by przyszły mąż nie zwątpił w jej skromność i cnotę - wypiera się znajomości z Pieprzykiem, a Marcinowa przepędza go z chałupy.
Sarmacki przybiera strój podstarościego, Wanda zaś - wiejskiej dziewczyny; dowiedziawszy się, gdzie mają oczekiwać kasztelana wybrane kandydatki na żonę - oboje udają się tam również. Czas już zresztą najwyższy, bo Sapibrzuch biciem w dzwony i fanfarą trąbki anonsuje przyjazd jaśnie pana, po czym, zabierając z sobą Pieprzyka oraz miejscowego bakałarza, organizuje orszak na... drewnianych zwierzynieckich konikach i uroczyście wiedzie Żurosława do jego majątku.
Akt II. W ogrodzie przy pałacyku kasztelana puszą się - pewne swego - Marcinowa z Dosią. Ekonom szepnął już podobno panu słówko na ich temat, obie więc w rozmarzeniu snują plany na przyszłość... W ogrodzie znalazł się także Pieprzyk. Zawiedziony złym przyjęciem ze strony ukochanej, speszony, iż krupiarka wyśmiała jego profesję zduna, prosi kasztelana o przyjęcie do służby. Żurosław, któremu spodobała się rezolutna gadanina chłopaka, godzi go na dżokeja i każe przebrać w liberię. Sam zaś pyta Sapibrzucha o dziewczęta; zakochany w Szwajcarii i Szwajcarkach, niewiele obiecuje sobie po miejscowych Zosiach i Małgosiach, niemniej - rozgoryczony interesownością i zalotnością miejskich dam, postanowił na wsi szukać prawdziwej niewinności i świeżości. Namawiany gorąco przez ekonoma, decyduje się już właściwie na Dosię, lecz oto - niespodziewanie dobiega go urocza piosenka...
Oczarowany głosem nieznajomej, wysyła ekonoma, aby ją odszukał. To Wanda; przybyła razem z Sarmackim - on jako podstarości, ona jako wieśniaczka Róża z pobliskiego folwarku. Żurosław nie rozpoznaje stryja w rzekomym podstarościm; zachwyca się dziewczyną, zwłaszcza że porusza w nim najczulszą strunę, twierdząc, iż jej matka była z pochodzenia... Szwajcarką. Ku rozpaczy Sapibrzucha kasztelan zapomina o Dosi, swe serce pragnie oddać Róży.
Odchodzi, chcąc powiadomić ekonoma o dokonaniu wyboru; Wanda - z radości, że ich plan się powiódł, całuje Sarmackiego, co dostrzega powracający Żurosław i - wrażliwy w tym punkcie szczególnie - wątpi w skromność swej przyszłej żony. Każe oddalić dziewczynę z pałacu - zgorzkniały, rozczarowany, powraca do Dosi; ją weźmie za żonę. Aby jednak wyborem nie sprawić przykrości pozostałym kandydatkom, uzgadnia z Sapibrzuchem zainscenizowanie rzekomej loterii: pragnie wywołać wrażenie, jakoby los po prostu przeznaczył mu Dosię na żonę. Dziewczęta mają przybyć zawoalowane, kasztelan powie, że wybierze tę, która ofiaruje mu kwiat róży, ekonom zaś uprzedzi o tym Dosię i ona właśnie przyniesie z sobą kwiat. Rozmowę podsłuchuje Pieprzyk - stale jeszcze zakochany w Dosi. Chciałby jakoś odwlec jej małżeństwo z dziedzicem, zdradza więc wszystkim pozostałym skalmierzankom tajny plan Żurosława.
Nadchodzi wreszcie chwila wyboru żony. Dziewczęta z niepokojem oczekują pańskiego werdyktu, Żurosław bierze wianek i oświadcza: "Tej tylko ślubny wieniec na skroń włożę, która świeżą w zanadrzu pokaże mi różę!". Odsłaniają się wszystkie welony i... każda ze skalmierzanek trzyma różę w ręku! Wybór trzeba odwlec, system zastosować inny, bo wszak "kasztelan nie Turek, by się z sześcioma żenili".
Akt III. Sarmacki wyjawił bratankowi, iż udawał dla żartu podstarościego, nie mówi jednak, że oddana pod jego opiekę Róża jest w rzeczywistości Wandą, znajomą Żurosława z miasta. Zakochana w nim, słysząc, jakoby Żurosław tylko między Szwajcarkami i... włościankami żony szukać zamierzał, zdecydowała się na odegranie przed nim wiejskiej maskarady. Na razie, niestety, bez skutku, ale wtajemniczony w jej plany Sarmacki nie traci nadziei. Z ulgą dowiaduje się, iż bratanek nie wybrał jeszcze żadnej ze skalmierzanek, i przestrzega, aby i wiejskim dziewczętom zbytnio nie dowierzał. Proponuje wystawić na próbę ich skromność i cnotę. Kasztelan akceptuje jego pomysł, nie dopuszczając do wspólnej tajemnicy nikogo więcej. Sarmacki wysyła zatem Sapibrzucha na wieś z niedobrą dla skalmierzanek wiadomością: cesarz zabronił kasztelanowi żenić się z poddanką, kazał mu żonę wybrać spośród równych sobie. Kasztelan powrócił rzekomo do miasta; jego stryj, pułkownik Sarmacki, chcąc wynagrodzić dziewczętom zawód, jaki je spotkał, przyrzeka dziesięć tysięcy posagu każdej, która urzędowo będzie mogła dowieść, iż co najmniej od trzech miesięcy ma narzeczonego.
Znowu zakotłowało się wśród skalmierzanek! Wszystkie na gwałt wspominają chłopaków, co im całusy kradli; Marcinowa z Dosią natychmiast uderzają do Pieprzyka, ale tym razem on zadziera nosa. Jest przecież w pańskiej służbie, nosi piękną liberię... oczywiście jednak daje się uprosić i godzi się przyjąć rękę ukochanej, choć próżnej dziewczyny. Sarmacki z ekonomem ochoczo wystawiają zezwolenia na małżeństwo - i Dosi, i pozostałym dziewczętom, co to jeszcze wczoraj tak gorąco zapewniały Żurosława o swej cnocie. Teraz - każda melduje się ze swym chłopakiem, a wtedy właśnie - zjawia się Żurosław. Niby to niespodzianie, i z wiadomością, że cesarz ostatecznie zezwolił mu na ślub z tą dziewczyną, która mu się spodoba. Lecz jakże tu myśleć o małżeństwie, skoro wszystkie kandydatki na żonę stoją z narzeczonymi! Wszystkie? Nie, bo oto przyjeżdża hrabina Wesołowska, czyli... Róża. Żurosław poznaje ją teraz i - poznaje swój błąd. Nie ma po co na siłę szukać na wsi żony, gdy w Wandzie ma oddaną i szczerą towarzyszkę...
"Skalmierzanki", jedyny wznawiany do dziś i popularny utwór Baschnego, zawdzięcza swój długi żywot nie tyle muzyce, ile zgrabnym tekstom Jana Nepomucena Kamińskiego (1777-1855). Ten niezwykle aktywny aktor, reżyser, dyrektor teatru, a także tłumacz i komediopisarz (ponad 200 sztuk!) działał we Lwowie; wpływ na ukształtowanie się jego artystycznej osobowości miały lwowskie występy zespołu Wojciecha Bogusławskiego (1795-99). We Lwowie też odbywały się premiery większości jego dzieł.
Sztuki Kamińskiego nie są utworami oryginalnymi. Przerabiał on po prostu repertuar Wiednia i Paryża, nadając mu polskie realia, osadzając w polskiej scenerii, lecz wątki i sytuacje pozostawiając zgodne z austriackimi czy francuskimi tekstami. "Skalmierzanki" również oparte są na wodewilu francuskim; ich polskie akcenty są raczej powierzchowne - właściwie tylko owe tytułowe "koniki zwierzynieckie" towarzyszące w finale I aktu przyjazdowi dziedzica. Warto natomiast zwrócić uwagę, że na identycznym pomyśle maskarady w celu zdobycia serca ukochanego oparto libretto niewiele późniejszego "Ideału" Moniuszki i znacznie późniejszej "Polskiej krwi" Nedbala.
O "Skalmierzankach" przypomniała sobie w 1978 Operetka Warszawska wystawiając je w reżyserii Lecha Wojciechowskiego, z Leokadią Brudzińską (Wanda), Januszem Żełobowskim (Żurosław) i Zenonem Besterem (Sarmacki).
Źródło: Przewodnik Operetkowy Lucjan Kydryński, PWM 1994