Czas akcji: parę godzin jednego dnia w październiku 1786.
Miejsce akcji: Weimar, salon w domu państwa Stein.
Obsada: 1rola kobieca, 1 statysta.
Druk:
Państwo Stein są w swoim salonie. Zeszli się tu na rozmowę i pani Stein rozpoczyna ją zdaniem: "Dobrze, Stein, gotowa jestem pana wysłuchać". Ale pan Stein nie odezwie się ani jednym słowem, tym zdaniem pani Stein zaczyna swój długi monolog.
Charlotta von Stein (1742 - 1827), córka marszałka dworu, żona wielkiego koniuszego, barona von Stein, była kobietą wykształconą, inteligentną, odznaczała się zamiłowaniem do literatury i sztuki oraz urodą, którą podkreślały powściągliwość zachowań, powabna sylwetka i wykwintne poczucie humoru. Jako dama dworu księżnej Amalii na weimarskim dworze Charlotta, nazywana też Lottą, była ozdobą towarzystwa i osobą niezastąpioną. Gdy w 1775 roku w Weimarze, na zaproszenie księcia Karola Augusta, zjawił się młody, utalentowany poeta Johann Wolfgang Goethe (1749 - 1832), książę usilnie zabiegał, aby raczył w mieście pozostać. Goethe pozostał. Nie dla książęcych łask, lecz dla starszej od siebie o siedem lat pani von Stein, w której się zakochał i nie robił z tego żadnej tajemnicy. Więź trwała dziesięć lat. Uczucia, porozumienie dusz, wzajemny zachwyt, serdeczna przyjaźń, ciągle żywa ciekawość drugiej osoby, rozmowy o literaturze, zaufanie, oddanie, tęsknota, histeria, codzienna korespondencja - to niepełna lista tego, co ich łączyło. Ten związek był nadzwyczajny i akceptowany przez wszystkich - od pary książęcej poczynając, na panu Stein kończąc. Goethe został tajnym radcą, prezydentem Izby Finansów, dyrektorem teatru, dużo pisał, uczynił z Weimaru ośrodek kultury i literatury. Zasłużył na najwyższy szacunek i wdzięczność. I oto pewnego wrześniowego dnia 1786 roku Goethe pod fałszywym nazwiskiem uciekł z Weimaru, czym wywołał poruszenie na książęcym dworze, a panią Stein uczynił odpowiedzialną za nagłą, tajemniczą nieobecność. Jej przyczyna miała być przedmiotem rozmowy państwa Stein, bo "cały Weimar" ma do pani Stein pretensje, co ona odczuwa boleśnie, wszak z mężem "służą dworowi", a teraz naraża na niebezpieczeństwo stanowisko męża i swoje. Tak, Charlotta zerwała z Goethem, dlatego wyjechał. Charlotta do rozmowy przygotowała się starannie, przyniosła listy, które napisał do niej Goethe i przypomniała sobie historię spędzonych z nim lat.
Charlotta odkrywa wszystko. Szczerość jej opowieści rośnie w miarę odsłaniania szczegółów, które dotąd były jej tajemnicą. Nie bez znaczenia dla jej wywodu jest nieobecność Goethego, bo dla Charlotty nieoczekiwana rozłąka stała się zaskakującym doświadczeniem, impulsem do podjęcia decyzji.
Mówi o pierwszych demonstrowanych i nieokiełznanych uczuciach Goethego, o tym, jak ona ze swymi cechami charakteru doskonale nadawała się do ujarzmienia i uładzenia młodzieńca, który mając wiele cech grubianina, wpadał do salonu z potarganymi włosami i klął: "Do stu piorunów", a także tupał nogami i trzaskał drzwiami. Charlotta wychowywała, powściągała męskie uczucia, tonowała żar miłosnych wyznań. Goethe kochał ją, a ona "potrafiła" oprzeć się uczuciu, zgodziła się tylko (przymuszona przez Goethego) "żeby go przy sobie znosiła".
Charlotta mówi o mężczyznach. O tym, że całe życie żyła w lęku przed nimi, a ten lęk uczynił z niej bystrą obserwatorkę płci przeciwnej. Ojciec w przeszłości o mało nie zabił jej laską, mąż zaś połogami. W ciągu dziesięciu lat urodziła siedmioro dzieci, była tylko pomocą w wysyłaniu przez pana Steina potomstwa na świat.
Charlotta mówi o genialnym poecie i egocentryku, niezbyt zdolnym jeźdźcu i pięknie haftującym albo malującym filiżanki, zadufanym w sobie, uważającym się za boga artyście i niezdarnym tancerzu. Pod wpływem wspomnień Charlotta bezwiednie szczerze wyznaje: "To była miłość, najszlachetniejsza, najbardziej bezinteresowna miłość. Ale z nas dwojga tym, które kochało, byłam wyłącznie ja."
Pani Stein jest przekonana, że jej stanowczy opór dawany uczuciom Goethego był jej sukcesem. Ona najpierw powiedziała Goethemu "tak", a później "nie" - inaczej niż wszystkie kobiety. Prowadziła z Goethem grę, robiąc mu wyrzuty, że on jej nie kocha. Odwracała znaczenia gestów, słów, droczyła się, ironizowała, nie schlebiała w niczym, nie komplementowała jego utworów, choć budziły jej zachwyt i wiedziała, jak wielki był jej wpływ na ich kształt.
Z daleka słychać dźwięk trąbki pocztowej, który dla pani Stein jest jednoznaczną zapowiedzią. Tok jej wypowiedzi jest szybszy, ton wyrazistszy. Charlotta nie pyta dlaczego Goethe wyjechał, chce by wszyscy, którzy plotkują na jej temat, zapytali głośno, dlaczego Goethe b y ł tu przez dziesięć lat?! I odpowiada: "Bo go kochałam i to w sposób, który wychodził mu na dobre."
Trąbkę pocztową słychać coraz bliżej. Służący Seidel idzie z listem. Charlotta jest podniecona, jest pewna, że to list do niej od Goethego. "Wiedziałam - mówi - nie możesz uciec od moich ramion, moich piersi. Nie możesz uciec."
To nie tylko list, jest i paczka. Z Rzymu. Charlotta wyjmuje z pudełka miniaturę Heraklesa Farnezyjskiego. Listu nie otwiera, ma jeszcze ważną rzecz do powiedzenia panu Stein. Mówi o miłości do Goethego i o najważniejszej, wspólnie z nim spędzonej nocy z 9 na 10 października 1780 roku. Mówi o swojej fizycznej niechęci do męża, który traktował ją jako przyrząd do robienia dzieci i o niezwykłej namiętności, którą przeżyła owej nocy z Goethem i która odmieniła ją jako kobietę. Potem był kryzys w ich związku, ale tylko dlatego, że Charlotta wyznała Goethemu miłość i tym samym pozwoliła sobie "wyrwać cugle z rąk". Ona wie, co jest w liście z Rzymu. Zanim go otworzy oznajmia mężowi, że kocha Goethego, poślubi go, doprowadzi do rozwodu. Dostała przed laty zadanie, by zatrzymać Goethego w Weimarze. Zatrzymała go i odmieniła. Teraz będzie jego żoną.
Charlotta otwiera list, jego treść całkowicie przeczy jej oczekiwaniom. "O, Boże, - mówi pani Stein - dlaczego wszystko jest dla nas wszystkich o tyle za ciężkie ?"
Ukryj streszczenie