Czas akcji:
Miejsce akcji:
Obsada:
Druk:
Według określenia auta - średniowieczna ballada sceniczna.
Rzecz dzieje się w klasztorze Dominikanów, na czele którego stoi przeor Symeon. Ma on do pomocy dwóch zakonników: Barnabę i Bonifacego, bardzo posłusznych, gorliwie wypełniających tylko jedno zadanie, polegające na podsłuchiwaniu wszystkiego i wszystkich. W klasztorze mieszka Matylda, młodziutka siostrzenica przeora, którą on przygotowuje do zamążpójścia, chociaż dziewczyna ma na razie tylko jedną namiętność - puszczanie mydlanych baniek. Dla Matyldy jest to niewinna dziecięca zabawa, dla przeora zaś mydlana bańka to wysłannik szatana. Potrzebne do robienia baniek mydło dostarcza Matyldzie chłopiec z podklasztornej wsi, Łuka, którego za tę przysługę spotkała kara - został zamknięty w gąsiorze na klasztornym podwórzu. Obok Łuki siedzi na ławie i trwoni czas na grze w kości wójt Błażej, który o mydlanych bańkach ma jak najgorsze zdanie. Uważa, że to one sprowadzają człowieka na manowce. Gdy z klasztoru daje się słyszeć nabożny śpiew chóru zakonników, na podwórko wchodzi Sylweriusz, przystojny młodzieniec w podróżnym stroju, mający u pasa trzos wypchany złotymi dukatami, a na dłoniach zielone rękawice. Błażej zaprasza gościa do gry w kości, na co ten skwapliwie przystaje. W czasie gry nie zdejmuje z rąk zielonych rękawic. Zwraca to uwagę Błażeja: "Nigdy takich nie widziałem, ani takiej materii, ani takiego zielonego koloru". W grze w kości Błażej wygrywa. Sukces podnieca go tak dalece, że nie waha się postawić trzosu z urzędowymi dukatami. Ale wtedy właśnie wygrywa Sylweriusz, a Błażej traci wszystko. Warunki, na których wójt może się odegrać, stawia Sylweriusz: przeciwko dukatom musi postawić Łukę. Z okrzykiem "na Belzebuba" młodzieniec wyrzuca zwycięskie kości i natychmiast uwięzionemu chłopakowi daje wolność. Oszołomiony Błażej widzi w przybyszu diabła, który szatańską moc ma w zielonych rękawicach.
Pomimo pouczeń przeora Matylda nie rozstaje się z mydlanymi bańkami i nie przejmuje się teorią wuja o zgubnych skutkach zapatrzenia się w kulę z wody, powietrza i mydła. Śpiewa piosenkę o bańkach, której sensu zdaje się nie rozumieć, w refrenie powtarzając słowa: "Niech was niesie daleko / moja piosnka wesoła / lecz nikogo, gdziekolwiek / wam nie wolno całować." Przeor, dowiedziawszy się z sensacyjnej relacji Błażeja o przybyciu gościa, każe przyprowadzić do klasztoru Sylweriusza i Łukę. Podróżny robi wielkie wrażenie na Matyldzie, a on zakochuje się w niej od pierwszego wejrzenia. Symeon proponuje gościowi grę w kości. Powtarza się sytuacja z przyklasztornego podwórza. Symeon wygrywa, upaja się sukcesem i bez wahania stawia w grze kolejno: skrzynię z dukatami na wspomożenie biednych, skrzynię z pieniędzmi na budowę klasztoru Sióstr Dominikanek, skrzynię na wspomożenie biednej braci zakonnej i najmniejszą skrzynię - na wspomożenie króla Łokietka. Przegrywa wszystko, a wtedy Sylweriusz proponuje mu odegranie się. Całe złoto, majątek klasztoru zebrany na szczytne cele stawia Sylweriusz, zaś Symeon ma postawić Matyldę - taki jest warunek gościa. Ona sama tę sytuację przyjmuje z dziecięcą radością - jeszcze nigdy nikt jej nie wygrał! Sylweriusz wyrzuca zwycięskie kości i Matylda zostaje uwolniona spod opieki przeora. Będzie teraz puszczać mydlane bańki. "Ile zechcesz, kiedy zechcesz" - obiecuje Sylweriusz. Przeor myśli o zemście.
Uznany za diabła przybysz jest nieustannie obserwowany, ale to on panuje nad sytuacją i żaden podstęp nie udaje się jego przeciwnikom. Przeznaczone dla niego wino wypijają przez pomyłkę Błażej, Łuka i zakonnicy i to oni cierpią dotkliwe swędzenie ciała, którego ofiarą miał paść Sylweriusz. Nocna pora sprzyja rozmowie, więc gość, ten diabeł nie diabeł, uprzytamnia kompanom w jakiej są sytuacji, jak bardzo zniewolił ich przeor - nawet snów nie mają własnych. Noc z Sylweriuszem zamiast wyjaśnić tajemnicę zielonych rękawic zasiała niepokój, zmusiła do refleksji. "Zaraziliśmy się tu piekielną chciwością i podstępkiem - to gorsze niż stos i potępienie. (...) Komukolwiek swoje ciało i dusze poddasz, choćby to był anioł, przeciwko tobie diabłem się obróci! (...) Całe życie nie możesz być tchórzem. I tchórze swój wielki dzień mają." - mówi przejęty Barnaba do Bonifacego, a ten podsumowuje: "Wiać!" Nie uciekną jednak, bo wejście Symeona sprawia, że strach zwycięża i znowu, posłuszni, wykonują jego polecenia. Nowy plan Symeona dotyczy uczty w klasztorze, podczas której zakonnicy mają zakuć w łańcuchy tego mężczyznę, który pierwszy zaśnie. Do wina przeznaczonego dla Sylweriusza przeor dodaje wywołującą sen miksturę. Ale Bonifacy tak sprytnie przestawia dzbany z winem, że to doprawione wypija Symeon. Posłuszni zakonnicy zakuwają go w łańcuchy. I znów postanawiają uciec, ale Symeon budzi się i cała odwaga opuszcza zakonnych braciszków. Przeor nie daje za wygraną. Postanawia złamać Sylweriusza, wydając wyrok na Matyldę. Uznawszy ją za czarownicę, skazuje na śmiertelne pławienie. W obronie Matyldy staje Sylweriusz. Z godnością znosi pełne triumfalizmu zachowanie przeora, daje się też zakuć w poświęcone łańcuchy. Dowiaduje się, że życie Matyldy zależy teraz od wyjawienia przez niego diabelskiej tajemnicy. "Jest mi ona potrzebna dla zbawienia ludzkości. - woła przeor. "Chcę wszystkich na świecie zrobić bogaczami, by nie zabijał brat brata (...) dla miski soczewicy lub trzydziestu srebrników". Sylweriusz konsekwentnie powtarza, że nie zna żadnej tajemnicy. Ratunek przynosi Błażej, wraz z wiadomością o uwolnieniu Matyldy. Natychmiast zbierają się do ucieczki w stronę Zielonej Karczmy, a przed wyjściem Sylweriusz zostawia na podłodze "diabelskie akcesoria" - baranie rogi, kopyta, ogon, i zielone rękawice. Gdy Symeon i zakonnicy sprawdzają, że rękawice nie mają żadnej mocy, że nie pomnażają złota i wina, udają się w pogoń za uciekinierami, by od Sylweriusza wydobyć niezbędne do zielonych rękawic zaklęcie.
Błażej, Łuka i Matylda uwolnieni spod władzy Symeona nie oceniają właściwie nowej sytuacji. Są leniwi, nie chcą iść. Bez reszty poddali się chciwości, która wyznacza im etyczne i moralne horyzonty. Domagają się od Sylweriusza cudów - ma "zrobić drugiego konia", "w dzbankach zrobić pełno wina", a gdy spostrzegają brak zielonych rękawic, żądają, by po nie wrócił. Ich rozczarowanie potęguje się, gdy Sylweriusz daje im wiele par zielonych rękawic, a te nie mają oczekiwanej czarodziejskiej mocy. "Myśmy z tobą uciekali nie jako z człowiekiem, jeno jako z diabłem. A ty miast uczciwym diabłem, okazałeś się zwykłym chłystkiem" - mówi z wyrzutem Błażej. Jego marzeniem jest mieć bez wysiłku wszystko, czego dusza zapragnie. Łuka marzy o wojnie i zabijaniu złotym mieczem dla zdobycia mydła na bańki dla Matyldy. Ona zaś chce mieć piękne stroje, atłasowe trzewiczki, żeby przyjaciółki pękały z zazdrości. Skoro jednak, jak widzą, nie dostaną tego od Sylweriusza, odwracają się od niego i z radością witają przybywającego Symeona. Ten proponuje Sylweriuszowi grę w kości. Grają po kolei: o najmniejszą skrzynię z dukatami na wspomożenie króla Łokietka, potem o skrzynię z pieniędzmi na wspomożenie biednych, na budowę klasztoru Sióstr Dominikanek, na wspomożenie biednej braci zakonnej, o Łukę i jego gąsior, na koniec o Matyldę. Za każdym wyrzuceniem kości wygrywa przeor. Na koniec domaga się przekazania tajemnicy zielonych rękawic. Sylweriusz, straciwszy nadzieję, że w jego obronie stanie Matylda, mając przystawiony do serca sztylet z zatrutym ostrzem, wypowiada maksymę, której wszyscy oczekują: "Żyj jak człowiek, ale szanuj diabła." I dodaje z goryczą: "Żyjcie więc w bogactwie i dobrym samopoczuciu." Na dowód, że jest to zaklęcie zmienia w ręku jednego dukata w dziesięć. To wystarcza, żeby puścili go wolno. Gdy zostają sami okazuje się, że ani zielone rękawice, ani powtarzana maksyma nie czynią ich bogaczami. W skrzyniach zamiast złota znajdują kamienie. "A może i nas w kamienie zmienił?" - pytają się nawzajem. Tylko Bonifacy i Barnaba szczerze żałują, że nie uciekli.
Ukryj streszczenie