Czas akcji: druga połowa XIX wieku.
Miejsce akcji: małe miasto
Obsada:
Druk:
Subtelne, wyrafinowane studium skomplikowanej kobiecej natury, zmysłowości, miłości i zdrady. Klaudynę łączyło z mężem głębokie, dojrzałe uczucie. . "... pozbawiali się wzajemnie swego ciężaru, osłaniali, jak dwie cudownie dopasowane do siebie połowy, które, spojone ze sobą, zmniejszały swoje granice od zewnątrz, podczas gdy ich wnętrza coraz bardziej się w sobie zatapiały [...] Czuli, że nie mogą żyć bez siebie i że mogą dźwigać to, czego pragną, tylko razem". Gdy w intymnej chwili Klaudynie przyszedł na myśl inny mężczyzna, miała o to żal do siebie i gniewała się na męża, że nie wyczuł jej rozkojarzenia i powodu smutku. Mimo to Klaudyna "potrafiła sobie wyobrazić, że mogłaby należeć do innego i nie wydawało jej się to niewiernością, tylko jakaś najwyższą formą zaślubin, tam gdzie nie istnieli, gdzie byli tylko jak muzyka".
Klaudyna wyjechała na kilka dni do małego miasta, w którym jej trzynastoletnia córka Lilli chodziła do szkoły z internatem; mąż był zbyt zajęty, żeby z nią pojechać. Lili to owoc przypadkowego zbliżenia Klaudyny z dentystą, kiedy była "oszołomiona bólem" i pełna złości na aktualnego przyjaciela. Klaudyna zerwała z dentystą szybko i zdecydowanie; doświadczała potem namiętności i upokorzeń z innymi mężczyznami, miała jednak wrażenie, że nie uczestniczy w tych zdarzeniach w pełni, że porywa ją jedynie bieg zdarzeń - myślała o sobie tak, jak ktoś, kto patrzy na wydarzenia z zewnątrz. Wszystko przestało się liczyć, gdy poznała swego obecnego męża.
Poczucie zagubienia w tłumie na dworcu i jazda pociągiem wywołały wspomnienia z przeszłości. Wyglądając przez okno Klaudyna czuła swoją nicość, bezwolne dryfowanie ku bliżej nieokreślonemu celowi i zaczęła podświadomie tęsknić za swoim dawnym życiem. Wierność Klaudyny buntowała się przeciw oglądaniu się za siebie, już wcześniej przychodziło jej jednak na myśl, że w gruncie rzeczy mogłaby żyć daleko od męża. "Co roku jednak na przełomie zimy [...] opadała ją melancholia, która nie mogła już być zwykłym pragnieniem miłości, lecz prawie tęsknotą do tego, żeby tę swoją wielką miłość rzucić, jakby majaczyła przed nią droga do ostatecznego już połączenia i prowadziła już nie do ukochanego, lecz odeń precz i bez żadnej osłony w miękkie, suche więdnięcie bolesnego oddalenia"
W drodze do szkoły córki Klaudyna poznała radcę ministerialnego, brodatego, masywnego, pospolitego mężczyznę. Siedział przed nią w saniach i "zamykał drogę jej myślom, które chciały uciekać wstecz". Radca prawił jej komplementy, "dawał grzeszące pospolitą mądrością odpowiedzi" - mówił bzdury, jak myślała Klaudyna. Na każdym zakręcie drogi siedząca w zatłoczonych saniach Klaudyna mimo woli opierała się o ciała innych pasażerów, co pobudziło jej zmysły. Zastanawiając się, czy nieznajomy dostrzegł jej ukradkowe spojrzenie, Klaudyna poczuła, że "ciało jej napełniło się cichą, niemal uległą zmysłowością" . Potem, obudziwszy się w nocy (w hotelu? w internacie?) "Klaudyna poczuła nagle jakieś fantastyczne gorąco. Chciało jej się cicho wyć, tak jak miauczą koty ze strachu i pożądania". Na myśl o radcy przeraziła się. "...czuła tylko ten ostrożnie wyciągnięty do przodu zwierzęcy krok swoich myśli [...] Czuła, że już nigdy nie mogłaby należeć do żadnego obcego mężczyzny". Jednocześnie pragnęła, żeby radca przyszedł do jej pokoju. Pociągał ją nie tyle on sam, ile czekanie na niego. Przeczuwała, że coś się musi dopełnić. Pomyślała o wierności wobec męża, a zaraz potem - że zanim się poznali, nie byli sobie wierni. Bycie niewierną wydało jej się teraz rozkoszą.
Rano napisała do męża: "Nasza miłość, powiedz mi, czym ona jest?" Potem rozmawiała z nauczycielami córki "o rzeczach obojętnych", ale - choć żaden jej się nie podobał - "czuła ich męskość". Myślała też o radcy, który jej pożądał, jak o zwierzęciu, a o stosunku z nim - jak o sodomii. "Ale za tym było pragnienie wystawienia na próbę ich miłości: [...] żebyś ty tam nigdy już tak niewzruszenie i tak naiwnie we mnie nie wierzył. Żebym stała się dla ciebie nieuchwytna i znikająca jak blask światła, zaledwie wypuścisz mnie z rąk".
Radca opatrznie pojął wahanie Klaudyny - nie zdawał sobie sprawy z jej skomplikowanej natury. Sądził, że jej się podoba, był pewny, że prędzej czy później mu ulegnie. Klaudyna pozwolila mu sądzić, że "starannie zaciska oczka omotującej ją sieci", myślała jednak o mężu: po raz pierwszy przyszło jej do głowy, że obiekt jej miłości jest w gruncie rzeczy przypadkowy. "... z gorzką słodyczą ciało kusiło ją, żeby wyrzuciła z siebie ukochanego, żeby w tej swojej bezbronności zmysłowego zagubienia poczuła go pokonanego przez tego obcego mężczyznę i wypatroszonego jak nożami [...] wynurzała się między jej myślami [...], stopniowo ją omotując, ta tęsknota do uśmiercenia ich miłości".
Wieczorem radca skradał się za zaryglowanymi drzwiami pokoju Klaudyny. Klaudyna "rzuciła się nagle na kolana, [...] ujrzała swoje ciężkie kobiece uda w obrzydliwym przysiadzie nad nimi [...] w jakiś sposób doznawała całkowicie pełnej słodyczy swego dojrzałego ciała". Wyobraziła sobie siebie pod ciałem obcego mężczyzny, czuła na sobie jego wzrok. Gdy jego kroki oddaliły się, zrozumiała, że to była niewierność "... i zadrżała, jak gdy się człowiek uratuje z niebezpieczeństwa tylko przez przypadek, a nie o własnych siłach [...] Nie było w niej już żadnej myśli [...] wszystko wokół niej było jak jakiś dziwny, samotny ból". Usłyszała znów kroki; miała ochotę odryglować drzwi, ale bała się, że byłby to powrót do przeszłości. Po chwili poczuła, że musi otworzyć drzwi, radcy już jednak nie było. Położyła się, dręczona wyrzutami sumienia.
Następnej nocy Klaudyna obudziła się z przekonaniem, że radca siedzi na dole i czeka na nią. Ubrała się i zeszła, nie myśląc więcej: "żadnego uczucia, żadnej myśli, tylko jakaś daleka świadomość, że postępuje niewłaściwie, może nawet świadomość [...] że jej uczucie jest nagie, niedostatecznie osłonięte [...] Ciało jej drżało o nią jak ścigane w lesie zwierzę". Znalazłszy się w końcu z radcą w pokoju, Klaudyna poprosiła go, żeby odszedł - czuła obrzydzenie. Potem doznała jednak rozkoszy, ale myślała o tym "aby być na świecie jakby dla wszystkich, a mimo to jakby tylko dla jednego. I [...] zamajaczyło Klaudynie wyobrażenie jej miłości".
Ukryj streszczenie