Czas akcji: początek XX wieku.
Miejsce akcji: dom Johna Rutherforda w fabrycznym miasteczku na północy Anglii.
Obsada: 4 role męskie, 4 role kobiece.
Druk:
Dramat w trzech aktach.
Akt I
W salonie domu Johna Rutherforda, jego siostra Ann i młoda synowa Mary siedzą przy kominku, czekając na powrót gospodarza. Mary jest tu dopiero od trzech miesięcy. Razem z mężem, młodym Johnem, wrócili do domu rodzinnego, ze względu na dobro ich małego synka - Tony'ego, któremu sami nie potrafili zapewnić odpowiednich warunków. Są na utrzymaniu ojca - właściciela i założyciela huty szkła nazwanej od jego nazwiska, podobnie jak siostra Johna - Janet, trzydziestokilkuletnia stara panna. Nie jest to komfortowa sytuacja nie tylko dla ambitnego Johna ale i dla Mary, której teść nigdy nie zaakceptował, uważając, że jego syn, na którego status i wykształcenie ciężko pracował całe życie, zasługuje na kogoś lepszego, niż prosta dziewczyna z ludu. John jednak ma nadzieję wkrótce się usamodzielnić. Eksperymentując, wynalazł nowy, dużo tańszy od dotychczas wykorzystywanego w hucie stop białego metalu i ma nadzieję opatentować go i sprzedać ojcu, a dzięki zarobionym w ten sposób pieniądzom, wreszcie stanąć na nogi. Poprosił już o wstawiennictwo Martina - najbliższego współpracownika ojca, któremu zdradził recepturę. Razem z nimi mieszka jeszcze młodszy brat Johna - Dick, który został pastorem, mimo, że ojciec planował dla niego inną drogę.
Kiedy do domu wraca Rutherford, swobodna dotąd atmosfera natychmiast się zmienia. Wchodząc nie wita się z rodziną, ale kontynuuje rozmowę z Martinem na temat trudnej sytuacji w hucie. Kiedy Martin wychodzi, Rutherford, zmęczony, siada w fotelu, nie mając nawet siły zdjąć butów. Na jego prośbę, mimo wyraźnej niechęci do tej czynności, zdejmuje mu je Janet. Stosunek Rutherforda do dzieci jest oschły, surowy i nieco lekceważący. W tym tonie zaczyna się rozmowa na temat wynalazku Johna, ten jednak oznajmia, że nie zdradzi ojcu receptury, póki nie dostanie patentu i pieniędzy za swój pomysł. Ruterford reaguje oburzeniem, traktując propozycję syna jako bezczelną, a jego samego nazywa niewdzięcznym darmozjadem. Przeznaczył Johna na przyszłego właściciela huty, a on tymczasem nie chce mu wyjawić swojego - rewelacyjnego podobno - pomysłu, który być może pomógłby podźwignąć hutę z kłopotów. "Jesteś moim synem i musisz podjąć moje dzieło" - oznajmia mu. John jednak odmawia. Nie taką przyszłość sobie wymarzył. Chce się usamodzielnić, wyjechać stąd i żyć własnym życiem, po swojemu. Potrzebuje tylko pieniędzy, które należą mu się za jego wynalazek. Ojciec jednak stanowczo odmawia. Mimo to John postanawia nie ustępować, choć - jak wszyscy w rodzinie - zdaje sobie sprawę, że spory z ojcem do niczego dobrego doprowadzić nie mogą, bo i tak to on zawsze stawia na swoim. "Każdy z nas chciał czegoś i pozwolił tym pragnieniom się rozpłynąć." - mówi Janet, tłumacząc Johnowi, że wcześniej czy później i tak będzie musiał ojcu ustapić.
Tajemnicą poliszynela domu Rutherforda jest trwający od jakiegoś czasu romans między Janet i Martinem. Przypadkiem, krążące po miasteczku plotki na temat siostry słyszy Dick i choć nie wierzy pogłoskom, mówi o tym ojcu. Rutherford natychmiast posyła po Martina. Zanim ten przybędzie, Dick oznajmia ojcu, że otrzymał propozycję objęcia parafii w innym mieście i prosi ojca o zgodę, by mógł ja przyjąć. Zdaje sobie sprawę, że w tutejszej parafii - w większości pracownicy ojca - nie traktują go poważnie i poza nielicznymi wyjątkami nie szanują, tym bardziej, że stary Rutherford nie jest bynajmniej człowiekiem religijnym, a nawet więcej: lekceważy pracę i powołanie syna, dając tym samym w sprawach wiary przykład, który jednoznacznie podważa w miasteczku autorytet Dicka jako pastora. Chłopak jednak został pastorem z powołania i nie zamierza z tego rezygnować, mimo lekceważenia ojca i jego zdania, że religia jest tylko jednym ze sposobów, aby wymigać się od życia. Wychodząc, Dick wstawia się jeszcze u ojca za jedną ze swoich parafianek. Przyszła ona prosić Rutherforda, aby przyjął z powrotem do huty jej syna, który oskarżony przez Martina o drobną kradzież, został niedawno zwolniony. Mimo niechęci, Rutherford godzi się ją przyjąć, odmawia jednak ponownego przyjęcia do pracy złodzieja i radzi, aby lepiej razem z synem wyjechali z miasteczka. Wywołuje tym samym u zrozpaczonej matki litanię złorzeczeń i gróźb. "Jakiegoś lorda pan tutaj udaje (...) a dziadek był taki sam hutnik, jak mój (...) Z pańskiego synalka cała parafia się śmieje, a córeczka za plecami prowadza się z robotnikiem" - mówi mu na odchodnym. Po jej wyjściu zjawia się Martin. Rutherford nie wspomina nic o krążących o jego córce plotkach, ale wyłudza od Martina obietnicę, że ten przekaże mu recepturę wynalazku Johna. Martin, mimo oporów, daje się przekonać, że dla dobra huty powinien to zrobić. Kiedy wychodzi, Rutherford wzywa córkę i uzyskawszy od niej potwierdzenie, że jej romans z Martinem to nie tylko złośliwa plotka, ale rzeczywistość, nakazuje jej nazajutrz wyprowadzić się z domu, aby dłużej nie hańbiła jego i rodziny. Janet nie tylko niczego się nie wypiera, ale całą winę za związek z Martinem i za tajemnicę, jaką go otoczyli, bierze na siebie. "Zrobiłaś, co mogłaś, żeby mi zaszkodzić" - wyrzuca jej ojciec, wypominając zarazem, że przecież zapewnił jej wszystko, czego potrzebowała: status, wykształcenie, dach nad głową, oczekując tylko posłuszeństwa. Ona tymczasem zadała się z pospolitym robotnikiem. Janet w zamian zarzuca mu, że sztucznie nadymając status rodziny sprawił, że żaden mężczyzna w wiosce nie czuł się dla niej dość dobry, że wołałaby żyć jak inne kobiety - pracować, wychowywać dzieci, czekać na męża wracającego z pracy - wtedy byłaby szczęśliwsza, bo przecież jest tylko prosta kobietą, a nie żadną damą - pospolitą tak samo jak jej bracia - wbrew wysiłkom ojca, który chciał uczynić z nich wielkich panów. Co dała ojcu praca na rzecz huty przez całe życie? "Piękną rodzinkę. Jest Dick, tak przez ojca zahukany, że zgłupiał kompletnie. Jest John, który nie może się doczekać, żeby sprzedać to, co ojciec stworzył. I jestem ja - mówi mu - ja od zdejmowania butów - ja, która życzę ojcu śmierci, ilekroć muszę go dotknąć."
Następnego dnia przed południem, Janet - juz spakowana do wyjazdu - czekając na Martina, rozmawia z Mary. Okazuje się, że bratowa od dawna wiedziała o romansie, współczuje jej i deklaruje pomoc, gdyby ta kiedykolwiek tego potrzebowała. Janet nie żałuje, że jej miłość z Martinem wyszła na jaw. Czuje, że teraz dopiero zacznie prawdziwe życie i będzie mogła wreszcie poczuć się wolna. Kiedy przychodzi Martin, okazuje się, że on patrzy na tę sprawę zupełnie inaczej. Po tym, jak dzisiejszego ranka oddał Rutherfordowi recepturę wynalazku Johna, ten bez skrupułów wyrzucił go z huty. Z dnia na dzień. Po dwudziestu pięciu latach oddanej, uczciwej, ciężkiej pracy. Martin chce odnaleźć pryncypała i prosić go o wybaczenie. Jest do niego przywiązany i szanuje niemal jak ojca. Wszystko, co ma w życiu, zawdzięcza jemu. Dlatego, choć kocha Janet, ma wyrzuty sumienia, że wiążąc się z nią zdradził jej ojca. Wcześniej był uczciwym, godnym zaufania człowiekiem, a jej miłość go złamała. Janet próbuje mu uświadomić, że powinien się cieszyć, bo wreszcie może być wolny i zacząć nowe życie, z nią. Martin jednak czuje, że mając na sumieniu zdradę i kłamstwo, niczego nie będzie potrafił zacząć od nowa. Jest jednak gotowy ożenić się z Janet, aby uczynić zadość jej ojcu. Taka postawa oburza Janet. Tłumaczy Martinowi, że jej ojcu wcale na nim nie zależy, skoro tak łatwo się go wyrzekł i że nic go już z nim nie wiąże. Martin jednak nie chce i nie potrafi jej zrozumieć. Chce odzyskać pracę w hucie i zaufanie Rutherforda. Dziewczynie proponuje, aby wyjechała na jakiś czas i zniknęła ojcu z oczu. Janet uświadamia sobie, że jest dla niego tylko kłodą u nogi, że gdyby znikła, ojciec pewnie potrafiłby wybaczyć Martinowi i przyjąć go z powrotem do huty, w której jego pomoc jest mu tak potrzebna. Wtedy zjawia się John. Martin mówi mu, że oddał Rutherfordowi recepturę wynalazku. Przyznaje, że zrobił to przekonany, że tak będzie najlepiej dla huty. John postanawia raz na zawsze opuścić dom ojca. Wcześniej jednak, mimo sprzeciwu Mary, zabiera z biurka ojca wszystkie pieniądze, uważając, że słusznie mu się należą. Chce wyjechać i zacząć wszystko od nowa na własny rachunek. Mary uświadamia mu, że w takiej sytuacji ona i mały Tony, będą dla niego tylko ciężarem, dlatego lepiej będzie, żeby do czasu aż nie uda mu się jako tako urządzić, oni zostali tutaj. W czasie ich dyskusji, Janet, która od czasu rozmowy z Martinem, cały czas klęczała skulona i załamana na ziemi, wstaje i owinąwszy się chustą, wychodzi bez słowa z domu, potykając się, jakby nic nie widziała. Mary chce ją zatrzymać, ale John ją powstrzymuje, zbyt pogrążony we własnych myślach, by dostrzec dziwne zachowanie siostry. Bez specjalnych oporów, właściwie z pewną ulgą, godzi się, aby żona i jego synek zostali tymczasem na utrzymaniu starego Rutherforda i zapewnia, że jak tylko się urządzi, ściągnie ich do siebie, po czym w pośpiechu, nawet się nie pakując, wyjeżdża.
Kiedy Rutherford wraca do domu, zastaje Mary nakrywającą do stołu. Po raz pierwszy od dawna zwracając się bezpośrednio do niej, wskazuje dziewczynie, że podała o jedno nakrycie za mało. Wtedy Mary mówi mu o wyjeździe Johna. Rutherford, ujrzawszy pustą kasetkę po pieniądzach, uświadamia sobie, że syn już nigdy nie wróci. Dziwi się tylko, że Mary nie pojechała razem z mężem. Ona, świadoma, że John nigdy nie będzie w stanie urządzić się na tyle, by utrzymać ją i swojego syna, proponuje staremu Rutherfordowi transakcję. Chce, aby Tony miał szanse na udane życie, a wie, że John nigdy nie będzie w stanie mu tego zapewnić. Wie, że wraz z wyjazdem Johna i Dicka, i zniknięciem Janet - Rutherford stracił dziedziców, potencjalnych spadkobierców huty i majątku, któremu poświęcił całe swoje życie. Po jego śmierci huta zostanie sprzedana i dostanie się w obce ręce, a dorobek całego jego życia pójdzie w rozsypkę. Dlatego proponuje, że kiedy Tony skończy dziesięć lat, powierzy go teściowi i pozwoli, by ten przygotował wnuka do przejęcia huty Rutherforda. W zamian chce utrzymania i wykształcenia dla syna. Sama, mimo, że zdaje sobie sprawę, że teść nie darzy jej sympatią, będzie zajmować się domem, który teraz, pozbawiony kobiecej ręki, wcześniej czy później zacząłby podupadać. Rutherford przyjmuje jej ofertę i zdając sobie sprawę, że stracił synów, postanawia po swojej śmierci przekazać cały majątek wnukowi.
Ukryj streszczenie