Operetka komiczna w 7 obrazach; libretto: Feliks Schober.
Prapremiera: Warszawa 16 IX 1876.
Osoby: Barnaba Fafuła, obywatel wiejski; Kunegunda, jego żona; Kizia i Kocia, ich córki; mademoiselle Chiffon, guwernantka; Marysia, dziewczyna wiejska; Pafcio i Gapcio, młodzi dzierżawcy; Grześ, wiejski chłopak do posług; Szmul, faktor; Józio Grojseszyk, kantorzysta; Wilhelm, młody kupiec; Edward, aplikant; Kazimierz, aptekarz; Fajtłapka, Fiufiutka, Frufrutka - dziewczęta z półświatka; Miller, kupiec towarów kolonialnych, ojciec Wilhelma; Gotlieb, jego przyjaciel; Woźny w teatrze ogródkowym; Lekarz dam, Podupadły pan, Emeryt, Piwowar, Podlotek, Matka, Stara panna, Piękna Helena - postaci ze sztuki "Typy warszawskie"; panie, panowie, wieśniaczki, wieśniacy. Rzecz dzieje się w r. 1876 we wsi Woli Ogon, a później w Warszawie.
Obraz I. Przed dworkiem państwa Fafułów ogólne poruszenie: pan Barnaba wraz z żoną, córkami, guwernantką i służącą Marysią wybiera się z Wolego Ogona w podróż do Warszawy! Inicjatorką wyprawy jest pani Kunegunda, która postanowiła zrobić coś "dla postępu", czyli nabyć w stolicy przedmioty służące do ulepszeń w gospodarstwie, poznać warszawskie zabawy i inne wielkomiejskie przyjemności, a przede wszystkim - bogato wydać za mąż córki: Kizię i Kocię. Co prawda Fafułowie przyrzekli już ich ręce sympatycznym sąsiadom, Pafciowi i Gapciowi, teraz jednak pani Fafułowa doszła do wniosku, że jej dziewczęta - chociaż bez posagu - zasługują na znacznie lepsze partie. A podobno w Warszawie moc bogatych młodzieńców chętnych do żeniaczki.
Pan Barnaba, pantoflarz i niedojda, tańczy tak, jak zagra mu sroga małżonka, toteż choć szczerze lubi Pafcia i Gapcia, musi - z bólem - cofnąć dane im dawniej słowo. Panienki - niezbyt rozgarnięte, też pokornie godzą się ze zdaniem mamy; Pafciowi i Gapciowi zaś przychodzi z pomocą Marysia. Służyła kiedyś w Warszawie, zna tamtejszych chłopców i dobrze wie, że ,,w Warszawie, mówiąc szczerze, gdzie jest dziwem ze wsi gość - nikt wam panien nie odbierze, bo tam mają gęsi dość". Doradza obu biednym narzeczonym, aby również wybrali się do stolicy; gdy Fafułowie przeżyją przykre rozczarowanie, Pafcio i Gapcio powinni być w pobliżu, dostaną wtedy panny bez kłopotu.
Młodzi dzierżawcy przyjmują dobrą radę. A wraz z nimi jedzie do stolicy także narzeczony Marysi, Grześ. Boi się, iż wśród warszawskich pokus narzeczona zechce puścić go szybko w trąbę...
Obraz II. W Warszawie na dworcu kolei warszawsko-wiedeńskiej zebrała się grupka miejscowych cwaniaków: Wilhelm, Edward, Kazimierz i Józio Grojseszyk. Wilhelm i Edward polują tutaj na posażne panny - Fafułowie stanowią idealny obiekt ich zainteresowań. Ponieważ jednak pani Kunegunda nieprzychylnie traktuje obcych sobie młodzieńców, muszą oni, chcąc nie chcąc, uciec się do forteli. Józio Grojseszyk proponuje, aby kandydaci na mężów... uprowadzili panny, rozkochali je w sobie, potem znaleźli papę, nakłonili go do warszawskich hulanek i rozbawionego namówili na błogosławieństwo. Mama będzie wtedy musiała pogodzić się z losem, w przeciwnym wypadku nie uniknie przykrej kompromitacji.
Realizacja planu przebiega pomyślnie. Pafcia i Gapcia, poszukujących swoich narzeczonych, kierują w inną stronę, Grzesia i faktora Szmula Józio wyprawia w zmyślonym interesie na miasto, pannę Chiffon Kazimierz oszałamia słodkimi słówkami i zabiera w dal, Fafułów wzywają rzekomo do biura kolei, Marysią zajmuje się osobiście Józio. Prawi jej komplementy, obiecuje różne stroje i zabawy i Marysia nie daje sobie pokus dwa razy powtarzać: "Żeby pańskim jaśnieć stanem i zabawy poznać te, pójdę z panem, pójdę z panem, bo mi się pohulać chce..."
Dziewczęta natomiast - osamotnione i oszołomione zamieszaniem - dają się bez trudu zabrać na Saską Kępę. Edward i Wilhelm przyrzekają odnaleźć im rodziców i zapewnić opiekę... Wkrótce po ich odejściu na dworzec powracają państwo Fafułowie. Już wiedzą, że ich wyprowadzono w pole, widzą, że córki zniknęły, i dostrzegając z daleka Pafcia i Gapcia, których obecności wcale tu nie oczekiwali, sądzą, że to oni uprowadzili niedoszłe narzeczone. Oddają zatem Bogu ducha winnych w ręce panów stójkowych.
Obraz III. Na Saskiej Kępie, w ogródkach nad Wisłą, zbiera się towarzystwo z półświatka. Wilhelm i Edward przyprowadzają tu Kizię i Kocię. Jak na razie nie udało im się rozkochać w sobie panien, przeciwnie - obie są coraz bardziej złe i zaniepokojone. Chcąc je rozweselić, młodzieńcy zabierają dziewczęta na koncert do "Doliny Szwajcarskiej". Wilhelm - w przewidywaniu, że Fafuła może ich tutaj szukać - odchodząc prosi ojca, starego Niemca, Millera, aby w razie czego oświadczył się w jego imieniu o rękę Fafułówny. Panna ma piękny posag, warto się o nią starać.
Gdy obie pary odjechały, zjawia się Józio z Marysią, wystrojoną w nową toaletę. Tuż za nimi wtacza się także Fafuła, lecz w modnie ubranej damie nie poznaje swej wiejskiej służącej. Pani Kunegunda została w hotelu, pan Barnaba szuka córek po mieście... Stary Miller przedkłada chytrą propozycję: jego Wilhelm mógłby może pomóc w odnalezieniu panien, jeśli Fafuła dałby mu później jedną z nich za żonę. Barnaba początkowo protestuje, w końcu jednak zmyślnie decyduje się obiecać wszystko; gdy córunie się znajdą, wówczas będzie czas na odwołanie obietnic. Józio ofiarowuje się zatem doprowadzić go do "Doliny Szwajcarskiej", ale by Wilhelmowi i Edwardowi zostawić trochę czasu na podbicie serc obu młodych dam, na razie pana Barnabę wyprawia do "Doliny"... karuzelą.
Obraz IV. W "Dolinie Szwajcarskiej" Kizia i Kocia bawią ze swymi adoratorami na koncercie orkiestry pana Sonnenfelda. Dziewczęta już trochę polubiły nadskakujących im młodzieńców, a przy tym zachwyca je perspektywa obiecanego przez Wilhelma wieczornego balu w Tivoli. Na nieszczęście odnajduje tu panny guwernantka, którą Kazimierz porzucił gdzieś na mieście; rozsierdzona stara panna każe dziewczętom natychmiast wyruszyć na poszukiwanie zgubionych rodziców. Popsułaby tym szyki obu panom, gdyby nie - Józio. Przybiegł z Saskiej Kępy po strasznej awanturze: pana Barnabę niespodziewanie odnalazła na karuzeli pani Kunegunda, wybiła go porządnie i ostro zwymyślała. Józio dał drapaka, a teraz, by przyjść kolegom z pomocą, ofiarowuje się flirtować ze starą guwernantką... Nie flirtuje długo, zjawia się bowiem również Fafuła. Józio szybko wyprawia panny w inną stronę "Doliny", tam gdzie fajerwerki, a sam - wysłuchuje kłopotów nowego przyjaciela: pan Fafuła, tak surowo skarcony przez żonę, postanowił zemścić się na niej srodze - chce skończyć z pantoflarstwem i pohulać w stolicy.
Józiowi tylko w to graj. Przedstawia Fafule swe zawsze chętne do zabawy znajome: Fajtłapkę, Fiufiutkę i Frufrutkę. Pan Barnaba zabiera dziewczęta na kolację, a Józio obiecuje przybyć nieco później i pójść z Fafułą do teatrzyku, by poznać go z aktorkami.
Obraz V. W teatrzyku ogródkowym Barnaba z Józiem oglądają "Typy warszawskie"; wesołe kuplety śpiewane m.in. przez Lekarza dam, Emeryta, Starą pannę, Podlotka... Pan Barnaba z zachwytem, głośno komentuje piosenki.
Obraz VI. Gapcio i Pafcio, którzy właśnie opuścili więzienną celę, spotykają na Starym Mieście Grzesia, Szmula i Marysię. Okazuje się, że po awanturze na karuzeli Marysię wsadzono do aresztu za zakłócenie porządku, a w areszcie spotkała... Grzesia i Szmula, którzy pobili się w mieście o dziesiątkę otrzymaną od Józia i również wylądowali w kozie. Marysia słyszy głos Józia Grojseszyka - kryje się za straganem i podsłuchuje rozmowę Józia z Wilhelmem i Edwardem. Teraz dopiero dowiaduje się, kto właściwie porwał panny i jak chytrze stary Miller wymógł na Fafule przyrzeczenie córki Wilhelmowi. Dowiaduje się też, że dzisiaj wieczorem wszyscy mają spotkać się na balu w Tivoli i tam ślubne interesy ostatecznie zakończyć. Naturalnie Marysia, a także Pafcio, Gapcio i Grześ postanawiają również przybyć na ten bal.
Obraz VII. Bal w Tivoli. Fafuła szaleje w tańcu z nowo poznanymi panienkami, gdy Wilhelm i Edward przyprowadzają mu obie córeczki, a Józio i stary Miller pragną natychmiast wyegzekwować obietnicę: córki się znalazły, trzeba je teraz szybko wydać za mąż, Fafuła przyrzekł to przecież Millerowi. Dla świętego spokoju Fafuła zamierza zgodzić się na wszystko, byle jak najszybciej znowu ruszyć w tan, ale oto - przybywa przyprowadzona przez Marysię pani Kunegunda z resztą towarzystwa.
Pan Barnaba obrywa od żony straszliwie, a kiedy Marysia wyjawia, kto i dlaczego właściwie wykradł Kizię i Kocię, obietnice Fafuły dane Millerowi tracą rację bytu. Zresztą Wilhelm i Edward nie walczą długo o swe ślubne szczęście, okazuje się bowiem, że panny nie mają posagu; na próżno się trudzili, tracili czas i ponosili koszty... Natomiast Pafcia i Gapcia brak forsy nie odstrasza, toteż im pani Kunegunda oddaje ręce swych córek. Ma już po uszy szukania mężów w stolicy.
Zmądrzał na koniec także i Fafuła: "Gdy drugi raz moją grzędę rzucę dla was, wierzcie prawie, że już wówczas lepiej będę podróżował po Warszawie!".
Feliks Schober (1846-1879) - aktor, dziennikarz, satyryk, tłumacz librett operetkowych - ogromną popularność zyskał w Warszawie przede wszystkim jako autor wodewilów pisywanych dla teatrzyków ogródkowych i wystawianych tam z muzyką Sonnenfelda. Jego utwory były wprawdzie surowo oceniane przez prasę, lecz entuzjastycznie przyjmowane przez publiczność, która odnajdywała w nich celny, satyryczny komentarz do aktualnych zdarzeń, bystrą, iście dziennikarską obserwację obyczajową, galerię postaci znanych z warszawskiej ulicy, nawet... z krzeseł w ogródkach. Nieprzypadkowo w finale "Podróży" Schober pociesza rozbawionych widzów, iż "takich jest niewielu, co się dają brać na kawał"; z takich właśnie Fafułów, tępych, prowincjonalnych szlagonów, hulających w stolicy za pieniądze uzyskane ze sprzedaży lasu czy gruntu, składała się spora część jego publiczności.
Fafuła zresztą - mimo obietnic w finałowym kuplecie - bynajmniej nie zmądrzał. Jego zabawna postać tak bardzo spodobała się warszawiakom, że Schober i Sonnenfeld eksploatowali ją w kolejnych wodewilach, dodając Fafule do towarzystwa nowo poznanego przyjaciela, Józia Grojseszyka. Naturalnie zachował cechy charakterystyczne obu postaci: bezdenną naiwność i głupotę Barnaby oraz prymitywne cwaniactwo i przedmiejskie maniery Józia (porównajmy choćby późniejszy o trzy lata wodewil "Fafuła i Grojseszyk na Wystawie Paryskiej"). Utwory Schobera i Sonnenfelda odeszły w zapomnienie, gdy tylko straciły aktualność, ale powróciły po latach na sceny jako pełne uroku staroświeckie obrazki, przywodzące przed oczy pełną wdzięku Warszawę z czasów Prusa. Do "drugiego żywota" "Podróży" przyczynił się przede wszystkim Leon Schiller, dając znakomitą jej inscenizację w Teatrze im. Bogusławskiego w Warszawie (1924), kilkakrotnie później powtarzaną. "Uczynił przysługę paru ludziom lubującym się w świeżej naiwności dowcipu i w tej miłej zżółkłej barwie, przypominającej stare roczniki Kłosów, pozłoconych słońcem przez szyby antykwarni..." (Z recenzji A. Słonimskiego).
Nowej, znacznie odbiegającej od oryginału adaptacji "Podróży po Warszawie" dokonał w 1978 Ryszard Marek Groński; nową muzykę napisał Włodzimierz Korcz. W Teatrze na Woli w Warszawie grali w tej nowej wersji: Wacław Kowalski (Fafuła) i Hanka Bielicka (Fafułowa).
Źródło: Przewodnik Operetkowy Lucjan Kydryński, PWM 1994
Ukryj streszczenie