Czas akcji: nieokreślony.
Miejsce akcji: nieokreślona ciemna scena.
Obsada: 2 role, z czego jedna niema (Słuchacz).
Druk: Samuel Beckett "Dzieła dramatyczne", PIW 1988 i "Dialog" nr 10/1973.
Utwór trwa kilkanaście minut. Występują w nim tylko Usta, pozostała część postaci, do której należą, pozostaje w ciemności. Po lewej stronie tych zawieszonych półtora metra nad sceną Ust stoi ubrany na czarno, w naciągniętym na głowę kapturze Słuchacz, który w ciągu całej sztuki wykona zaledwie cztery gesty, tkwiąc pozostałą jej część na scenie nieruchomo i w milczeniu. Z Ust wydobywa się nieprzerwany potok słów opowiadających historię bohaterki. Usta mówią bez wytchnienia. Myśli, które wyrażają zdają się być niespójne. Cały czas wzbraniają się przed mówieniem w pierwszej osobie liczby pojedynczej. Cztery razy pada kwestia będąca jakby odpowiedzią na niesłyszane przez widzów próby zmuszenia Ust do zmiany osoby z trzeciej na pierwszą. "Co?... Kto?... nie!... ona!..." - mówią Usta, z czego wynika, że Usta mówią o sobie, chociaż opowiadają w trzeciej osobie. Przy tych kwestiach Słuchacz wykonuje swój gest - gest przestrogi i współczucia, podnosi ramiona i opuszcza je.
Usta opowiadają historię samotnej, dziwnej kobiety, która przyszła na świat jako wcześniak nie znający swoich rodziców, gdyż matka porzuciła ją w dniu jej urodzenia, a ojciec "zwiał ledwie zapiął rozporek". Kobieta ta niemal do siedemdziesiątego roku życia była niema. Spędzała czas samotnie, włócząc się po pustkowiach, zbierając kwiaty i słuchając ptaków. Kiedy kilka razy w życiu doznawała potrzeby mówienia, uciekała do ustępu, gdzie wydobywała z siebie kilka niekształtnych dźwięków. I kiedy pewnego kwietniowego poranka chodziła po łące zbierając pierwiosnki, nagle znalazła się w całkowitej ciemności i straciła czucie. Nie wiedziała nawet, w jakiej jest pozycji - czy stoi, siedzi, klęczy czy leży. Najpierw pomyślała, że jest to kara boska. Cały czas jednak słyszała brzęczenie w uszach, czaszce. Po dłuższej chwili zorientowała się, że mówi, że ten szum, to brzęczenie - to są słowa wydobywające się z niej samej, z niej, która dotąd była niema. Nie była w stanie powstrzymać wydobywania się słów, ale niczego z tego potoku własnej mowy nie rozumiała. Całe swoje dotychczasowe życie nie mówiła. Robiąc zakupy, podawała kartkę z listą potrzebnych jej produktów. Najpierw chciała samą siebie przekonać, że to nie ona mówi, ale poczuła ruchy swojej twarzy, policzków, ust, szczęki, języka. To stanowiło dowód, że słowa, których nie rozumie, wydobywają się z niej samej. Potok słów płynie nieprzerwanie, nie dając jej wytchnienia. Kobieta doszła do wniosku, że kiedyś zostanie uwolniona z tego więzienia, jakim jest mówienie, i wróci na łąkę w ów kwietniowy poranek. Wytłumaczyła sobie, że została zniewolona, żeby powiedzieć jakąś prawdę o sobie. Kiedy ją wypowie, będzie wolna. Dlatego już celowo nie przestaje mówić, by znaleźć właściwą kwestię, której - jak sądzi - oczekuje się od niej. Usta mówią nawet po zapadnięciu kurtyny, aż do zapalenia się świateł na widowni.
Ukryj streszczenie