Czas akcji:
Miejsce akcji:
Obsada:
Druk: "Dialog" nr 3/1957.
Farsa tragiczna. Akcja "Krzeseł" rozgrywa się na małej wyspie. W obszernej, pustej sali, której okna wychodzą wprost na wodę, rozmawiają małżonkowie: 95-letni Stary i 94-letnia Stara. Mąż, stojąc na stołku, niebezpiecznie wychyla się przez okno. Pragnie zobaczyć mieniące się w słońcu barki. Żona odciąga go od okna, bojąc się, by nie wypadł i tłumaczy mu, że jest już zbyt ciemno, by ujrzeć cokolwiek.
Małżeństwo spędza czas na opowiadaniu wciąż tych samych od lat historii, na przykład o kimś, kto wpadł brzuchem w śnieg, czym rozśmieszył wszystkich patrzących. Stary i Stara też się śmieją, choć od wydarzenia minęło kilkadziesiąt lat. Poza wspominaniem, Starzy bawią się w "udawanie", uważając, że to najlepszy sposób na nudę. Udają, że piją herbatę albo "udają miesiąc luty". Stara co chwila powtarza mężowi, że jest wielkim i zdolnym człowiekiem, który - przy nieco większych ambicjach - mógł zostać "naczelnym Prezydentem, naczelnym Królem, naczelnym Marszałkiem..." Stary skromnie udaje, że jest zadowolony z tego, co osiągnął w życiu, bo praca portiera, którą wykonywał, przypomina pracę kwatermistrza, a to już prawie tak jak "Mistrz ceremonii" lub "Marszałek Dworu".
Nastrój Starego zmienia się nieustannie: od zadowolenia do rozpaczy, od dumy do pokory, od rozpamiętywania starości do wspomnień dzieciństwa. Chwilami żali się, że jest sierotą, wzywa matkę, a Stara - z wieloletnią wprawą - przechodzi od roli żony do roli matki.
Starzy spodziewają się wieczorem licznych gości, których zaprosili, aby Stary mógł zrealizować swoje życiowe posłannictwo, to znaczy wygłosić orędzie do ludzkości. Stara utwierdza męża w jego planach, mówiąc m. in.: "Musisz je objawić ludziom, oni czekają. Świat cały czeka tylko na ciebie." Z uwagi na to, że Staremu "brak łatwości mówienia", został zaangażowany zawodowy Mówca.
Starzy zaprosili "wszystkich": dostojników, uczonych, delegatów, prezesów, pocztowców, artystów, "psychiatrów i psychopatów", a nawet "budynki, portfele i chromosomy".
W końcu słychać plusk barki na wodzie, potem dzwonek do drzwi. Stary i Stara z wielką gościnnością i reweransami witają Damę. Dama jest niewidzialna, ale Starzy precyzyjnie odgrywają wszelkie towarzyskie rytuały. Stary przynosi krzesło dla Damy i uprzejmie zabawia ją pogawędką. Kolejno zjawiają się następni goście, równie jak Dama niewidzialni: Pułkownik, Piękna (przyjaciółka Starego z dzieciństwa) z mężem Konstruktorem, a potem tłum najróżniejszych osób. Stary nieustannie otwiera drzwi i wita przybyłych, a Stara pośpiesznie przynosi kolejne krzesła, stopniowo zapełniające całą przestrzeń sali.
Starzy z przejęciem pełnią honory domu, dwoją się i troją, by sprostać zadaniom gospodarzy tak licznego towarzyskiego spotkania. Konwersują to z tym, to z owym, wdają się w towarzyskie flirty (Stary z Piękną, a Stara z Konstruktorem).
Wszyscy goście są niewidzialni, a jednak narasta wrażenie tłoku. Stara, z trudem przeciskając się między krzesłami, rozdaje program wieczoru oraz dropsy. Stary próbuje usadzić wciąż napływających gości, ale w końcu musi ustawiać ich pod ścianami. Wybuchają kłótnie, tłum napiera. Stary i Stara nie mogą już zbliżyć się do siebie, bo zostali przyparci do przeciwległych okien. W oczekiwaniu na Mówcę, Stary nieskładnie opowiada o swoich życiowych doświadczeniach, klęskach i przemyśleniach, a Stara powtarza jak echo jego słowa.
Na koniec przybywa najznakomitszy gość - Cesarz. Starzy, spod swoich okien, wykrzykują czołobitne powitania, słowa radości z doznanego zaszczytu i wyrazy uwielbienia. Stary kontynuuje wyliczanie doznanych w życiu krzywd i upokorzeń.
Wszyscy czekają na Mówcę. Nareszcie zjawia się - on jeden (oprócz Starych) jako widzialna osoba. Rozdaje autografy, kłania się niewidzialnej publiczności. Uszczęśliwiony Stary dziękuje wszystkim, którzy przyczynili się do zorganizowania tego wieczoru - najważniejszej chwili jego życia. Dziękuje także żonie i stwierdza: "Nasze istnienie może się zakończyć na tej apoteozie. [...] Tak, tak, umrzyjmy w pełnej chwale... umrzyjmy, aby przejść do legendy... Będziemy mieli przynajmniej naszą ulicę..." Starzy rzucają się z okien, krzycząc "Niech żyje Cesarz".
Tymczasem Mówca okazuje się niemową. Ani nieartykułowane dźwięki, które wydaje, ani litery, które wypisuje na tablicy, nie układają się w żadną sensowną całość. Niezrozumiany Mówca odchodzi urażony, a za nim niewidzialna publiczność.
Ukryj streszczenie