W książkowym wydaniu "Operetki" Gombrowicz poprzedza utwór własnym dokładnym streszczeniem:
"Akt I. Przed pierwszą wojną światową, coś tak około 1910 roku. Zblazowany birbant i lampart, hrabia Szarm, syn księcia Himalaj, planuje uwiedzenie Albertynki, cud dziewczynki. Ale jak nawiązać znajomość z Albertynką "nie będąc jej przedstawionym?" Szarm obmyślił następującą intrygę: specjalnie sprowadzony złodziejaszek, młody urwipołeć i wisus, zakradnie się do śpiącej na ławce Albertynki i coś jej zwędzi... portmonetkę, medalion... Wtedy Szarm złapie złodziejaszka i będzie mógł bez naruszenia savoir vivre'u przedstawić się cud dziewczynce. Ale cóż to? Albertynka wyczuła we śnie rękę złodziejaszka i zamarzyło się jej dotknięcie nie złodziejskie, lecz miłosne... nie do medalionu dobierające się, ale do ciała... I odtąd to dziewczę, podniecone, oczarowane, marzyć będzie o nagości... i w sen zapadać, by jeszcze raz doznać dotknięcia obnażającego...
Przekleństwo! Albowiem Szarm, wyfraczony hrabia, wstydzi się nagości, strój uwielbia! I nie nagością będzie ją uwodził, ale szykiem swych manier, garniturów! I nie rozbierać ją chce, a właśnie ubierać!... w najdroższych magazynach, u luksusowych modystek... Ale któż to przybywa w odwiedziny z Paryża na zamek Himalaj? Sam słynny Fior, światowy mistrz i dyktator mody męsko-damskiej! Więc wielki bal ma się odbyć na zamku w połączeniu z rewią mód, na której to rewii mistrz ma lansować swoje kreacje. I gdy Albertynka o nagości marzy, Strój, Moda, Szyk poczynają wszechwładnie się panoszyć pod Fiora przewodem!
Mistrz wszakże niepewny jest i trwożny: jakąż modę ustanowić, jaką sylwetkę lansować, gdy Czasy niejasne, schyłkowe, złowrogie i nie wiadomo, ku czemu prze Historia?... Hufnagiel, hrabia i koniarz, rad mu swoich udziela. Zaprośmy, mówi, gości do współpracy. Niechże to będzie maskarada, a ci, co zechcą uczestniczyć w turnieju mody, niech na strój przyszłości, przez siebie zaprojektowany, nałożą worek. Na dany znak worki opadną, jury rozda nagrody za najlepsze pomysły, a mistrz Fior, wzbogacony tymi ideami, ogłosi modę obowiązującą na najbliższe lata.
Przekleństwo! Albowiem Hufnagiel nie jest ani Hufnaglem, ani hrabią, ani koniarzem! Nie, to Józef, były kamerdyner księcia, zwolniony ongiś ze służby, teraz agitator i działacz rewolucyjny! Ha, ha, ha! Wprowadzony na zamek pod przybranym nazwiskiem przez Profesora-marksistę, ten zamaskowany terrorysta pragnie pod maską Balu Maskowego przemycić na zamek Modę bardziej krwawą. Strój bardziej okropny... chce zbuntować pucujące i glansujące obuwie Lokajstwo... on chce Rewolucji!...
Akt II. Bal na zamku Himalaj. Przybywają w workach goście mający uczestniczyć w konkursie na Nową Modę. Szarm przyprowadza Albertynkę. Obładowana garderobą (bo Szarm zamiast rozbierać, ubiera ją), a oczarowana jeszcze dotknięciem złodziejskim, wciąż zasypia... i o nagości śni... nagości sennie przyzywa. A to do szału doprowadza Szarma i jego rywala, Firuleta. Szarm przybył na bal ze złodziejaszkiem na smyczy... czy dlatego, że chce mieć go na oku?... żeby złodziejaszek czego nie nabroił... a może i zazdrosny o to dotknięcie złodziejskie, swobodne, może korci go i ekscytuje, że złodziejaszek do wszystkiego może się dobrać złodziejskimi palcami?... Firulet, rywal, też złodziejaszka swego ma na smyczy. Niezdolni sprostać sennemu wezwaniu Albertynki, Szarm i Firulet wyszydzają się wzajemnie i tragiczna żądza samounicestwienia doprowadza ich do pojedynku. Aż wreszcie, gdy Bal roztacza się w całym splendorze toalet i masek, zrozpaczeni rywale-impotenci spuszczają ze smyczy złodziejaszków: niech robią, co chcą, niech kradną, niech się dobierają!...
Zamęt, panika. Złodziejaszki kradną, co wlezie, goście zaś nie wiedząc, kto ich łechce i dotyka, piszczą, szaleją! W powszechnym wyuzdaniu manier i rozprzężeniu nastrojów Hufnagiel-koniarz-terrorysta rusza do galopu na czele Lokajstwa... Rewolucja.
Akt III. Ruiny zamku Himalaj. Rewolucja. Wiatr historii... Sporo czasu upłynęło. To już po obu wojnach światowych i po Rewolucji. Strój ludzki oszalał... Na wietrze, w blaskach błyskawic ukazują się najdziwniejsze przebrania: książę-lampa, proboszcz-kobieta, mundur hitlerowski, maska przeciwgazowa... Wszyscy się ukrywają i nie wie się, kim się jest... Hufnagiel-Jeździec na czele Hufca Lokai galopuje w pogoni za faszystami i burżujami. A mistrz Fior w przerażeniu i osłupieniu usiłuje wyznać się jakoś w tej nowej Rewii Mód. Następuje sąd nad schwytanymi faszystami. Na próżno Fior domaga się normalnej procedury sądowej. Burza! Burza! Wicher dławi, porywa... Lecz co to? Ach, co to? Szarm i Firulet wchodzą łowiąc motyle, za nimi trumna niesiona przez dwóch grabarzy. I opowiadają smutne swoje dzieje: wtedy na balu Albertynka zniknęła, odnaleźli tylko obfite resztki jej garderoby! A złodziejaszki też zniknęły. Więc w przekonaniu, że Albertynka została obnażona i zgwałcona, i zabita, wybrali się w świat z tą trumną, by pogrzebać nagie ciało Albertynki.
Wówczas wszyscy składają do trumny swe klęski i swoje cierpienia. Lecz co to? Ach, co to? Gdy na koniec mistrz Fior, przeklinając Strój ludzki i Modę, i Maski, gestem najwyższej rozpaczy składa do trumny świętą, zwykłą, na zawsze nieosiągalną Nagość ludzką... z trumny powstaje naga Albertynka!... Skąd się wzięła w trumnie? Kto ją tam ukrył?
Obaj grabarze zrzucają maski: to złodziejaszki! Oni to wykradli Albertynkę na balu, rozebrali, w trumnie ukryli... Nagości wiecznie młoda - młodości wiecznie naga - nagości wiecznie młoda - młodości wiecznie naga..."
Jeśli idzie o muzykę, Gombrowicz daje wskazówki bardzo ogólne: "Muzyka, kuplety, tańce, dekoracje, kostiumy, w klasycznym stylu dawnej wiedeńskiej operetki. Melodie łatwe, stare". Niemal za każdym razem jest też "Operetka" wystawiana z inną muzyką. Prapremiera: 17 XI 1969, Teatro Stabile w Aquila, Włochy, reż. Antonio Calenda, muzyka: Fiorenzo Carpi i Luigi Proietti. Premiera polska: 14 IV 1975, Łódź, reż. Kazimierz Dejmek, muzyka: Tomasz Kiesewetter. W następnych inscenizacjach u nas muzykę pisali m.in. Jerzy Satanowski (Słupsk 1977, Warszawa 1980), Zbigniew Karnecki (Wrocław 1977), Krzysztof Szwajgier (Kraków 1977), Piotr Moss (Poznań 1976, Lublin 1979).
I jeszcze - głos wybitnego krytyka, Konstantego Puzyny, który pisząc z zachwytem o sztuce Gombrowicza konkluduje: "Kontynuując myśl Gombrowicza można by może podjąć próbę odrodzenia całej operetkowej konwencji. Zrobić zalety z jej wad! Z niedorzeczności, skostnienia, banału, dysproporcji formy i treści, płochego wdzięku, sentymentalnego bełkotu, z arii i arietek potraktowanych serio tworzy się przecież - niejako sama - kanwa wielkiej współczesnej komedii absurdu. Nie jednej".
Może istotnie - warto spróbować?
Źródło: Przewodnik Operetkowy Lucjan Kydryński, PWM 1994
Ukryj streszczenie