Czas akcji: koniec lat sześćdziesiątych XX wieku.
Miejsce akcji: Rosja, ulice Moskwy, Dworzec Kurski, pociąg.
Druk: Wieniedikt Jerofiejew, Dzieła prawie wszystkie. Wydawnictwo Literackie, Kraków 2003.
Poemat.
W piątek o świcie, po nocy spędzonej znów na jakiejś cudzej klatce schodowej, do bólu skacowany Wieniczka Jerofiejew trafia na moskiewski Dworzec Kurski. Gdyby szedł w prawo - trafiłby tam, w lewo - też, prosto - na pewno doszedłby na Kurski. Bo na Dworzec Kurski trafia się zawsze. Stamtąd, z toru IV o godzinie 8.16, jak głosi dworcowy komunikat, "przez Sierp i Młot, Czychlinkę, Rieutowo i dalej, prócz Jesina" odjeżdża pociąg do Pietuszek. A w Pietuszkach na Wieniczkę czekają zbawienie i radość. "Pietuszki są miejscem, gdzie dniem i nocą nie milkną ptaki, gdzie zimą i latem nie przekwita jaśmin. Grzech pierworodny - jeśli w ogóle miał miejsce - nikomu tam nie przeszkadza. Nawet ci, którzy są tygodniami na bani, tam mają oczy jasne i przepastne..." W każdy piątek na peronie w Pietuszkach czeka na Wieniczkę "t a d z i e w c z y n a, to najukochańsze półkurwie, ta płowowłosa diablica", z bezwstydnym spojrzeniem spod opuszczonych bezwładnie rudych rzęs, z kształtami w rozkołysaniu, z warkoczem od głowy do pupy. "To nie dziewczyna - mówi o niej Wieniczka - tylko pokuśnica! To ballada w tonacji dur-moll!" A tuż za Pietuszkami, "gdzie niebo zlewa się z ziemią i wilczyca zawodzi ku gwiazdom", czeka na Wieniczkę jego pierworodny. I do niego Wieniczka też tęskni. Więc wyrusza w podróż przyciskając do serca walizeczkę, która kryje najcenniejsze skarby: dwie butelki kubańskiej, dwie ćwiartki rosyjskiej, różowe wzmocnione i dwie kanapki, "żeby się nie wyrzygać." Oprócz tego są prezenty: trzydzieści deka cukierków "Bławatek" (dla dziewczyny) i dwadzieścia deka orzechów (dla pierworodnego). Droga do Pietuszek to opowieści Wieniczki i innych pijanych pasażerów, ich wspólne rozmowy i rozmowy Wieniczki z samym sobą, z własnym sercem i rozsądkiem, z niebiańskimi aniołami i stale, według planu i przewidywań, wypijany alkohol, z nim narastające lęki, sny, zwidy, pomieszanie rzeczywistości ze stanami delirycznymi. A wszystko jest jak nieziszczalne dążenie do szczęścia. Do Pietuszek, do Pietuszek...
Wieniczka Jerofiejew, trzydziestoletni monter sieci telefonicznych na lotnisku Szeremietiewo, opowiada między innymi o tym, jak został zdegradowany z funkcji brygadzisty. O tym, jak jego brygada od świtu wyłącznie grała w sikę na pieniądze, piła "Świeżość" i wermut, potem rozwijała kabel tak, by zwilgotniał i nie nadawał się do niczego. Ale nie za to zdegradowano Wieniczkę, także nie z powodu składanych socjalistycznych zobowiązań, na przykład, iż co szósty (w pięcioosobowej brygadzie) będzie studiował zaocznie. Wienię zdegradowano, gdy jego "indywidualne harmonogramy" obrazujące ilość wypitych przez brygadę gramów w przeliczeniu na czysty alkohol, niezamierzenie znalazły się w zarządzie w jednej kopercie z kolejnymi zobowiązaniami, gdy natychmiast z zarządu przyjechali do brygady Wieni i zobaczyli, że wszyscy są obrzydliwie pijani.
Niebiańskie anioły martwią się o Wieniczkę, o jego pijaństwo. A on, ten "melancholijny książę-analityk, pogrążony z pasją w głębiach ludzkich dusz", rozumie wielkość i marność picia, potrzebę, przymus, zwłaszcza w Moskwie, zwłaszcza w Rosji. On wie czym, kiedy i jak "rozpłomieniać duszę" i daje przepisy na koktajle "Balsam kanaański", "Łza komsomołki", "Duch Genewy", Psia krew", Ciotka Kławka". W pociągu piją wszyscy i mówią o tych, którzy pili. Na przykład Goethe, Czechow, Schiller, Musorgski, Rimskij-Korskow, Gogol. "W Rosji wszyscy wartościowi ludzie, wszyscy, których potrzebował kraj - wszyscy chlali jak świnie. A niepotrzebni, bezwartościowi - nie" - mówią współpasażerowie Wieniczki. Piją i snują opowieści. Stary Mitrycz o miłości jak z Turgieniewa, pijana Daria wspomina jak Puszkin wybił jej zęby. Mówią o podróżach do Ameryki, o Ojczyźnie, o Maksymie Gorkim, o świecie, o polityce. "Cały ryż wozimy do Chin, cały cukier na Kubę, a sami co?" - pyta Mitrycz.
Gdy wchodzi do wagonu starszy kontroler Siemionycz, jak zwykle pijany, to wszyscy wiedzą, że to on właśnie odmienił los podróżujących gapowiczów. Dzięki niemu nikt już się nie boi, nie ucieka, bo Siemionycz od każdego pasażera bez biletu, więc od wszystkich, bierze "za karę" po gramie alkoholu za każdy przejechany na gapę kilometr. Od Wienieczki nie brał nigdy, słuchał jego barwnych, ale i dziwnie niebezpiecznych opowieści, które wiązały ich tajemną nicią porozumienia.
Opowieści Wieni są jak sny. Przeżycia Wieni są jak senne koszmary. Sprawy międzynarodowe, Pierwsze, Drugie, Trzecie i Czwarte Plenum rozszerzone, październikowe, które odbywały się świtem, o tej najbardziej dojmującej porze, czyli przed otwarciem sklepów i zjawia się on, Szatan, który mówi do Wieniczki: "Lepiej byś wziął i wyskoczył w biegu z pociągu. A nuż się zabijesz..." Zagadki Sfinksa i przerażające przekonanie, że pociąg jedzie nie do Pietuszek, lecz w przeciwnym kierunku, na Dworzec Kurski, na który trafia się zawsze. Obezwładniający lęk Wieniczka koi łykiem kubańskiej. Jest Księżna, jak z "Nieutulonego bólu" i jej kamerdyner Piotr, a w Pietuszkach Sfinks pilnujący miasta. Sny?, wizje?, koszmary wyobraźni?, maligna? Już nie ma niebiańskich aniołów. Są Pietuszki, ale jakieś dziwne, z wysokimi domami. Wieniczka spotyka robotnika z młotem i wieśniaczkę z sierpem z rzeźby Wiery Muchiny, oni sierpem i młotem okaleczają go. W zaułku spotyka czterech mężczyzn. "Gdzie ja widziałem te gęby? W jakich gazetach" - pyta sam siebie. Bili do krwi, rąbali głową Wieniczki o mur kremlowski. Uciekał, jak zwykle do bramy, na schody, wysoko. "Boże, Boże czemuś jednak mnie opuścił" - pytał. Bóg milczał. Jak zawsze. A niebiańskie anioły śmiały się. Wtedy czterej mężczyźni wbiegli na schody, w samo gardło wbili Wieniczce szydło z drewnianą rękojeścią, a może śrubokręt. W męczarniach stracił przytomność.
Ukryj streszczenie