Czas akcji: 14 stycznia 1800, południe.
Miejsce akcji: salon w domu Marty Washington na farmie w Mount Vernon w stanie Virginia, USA.
Obsada: 2 role kobiece.
Druk: Miro Gavran Jak zabić prezydenta, Panga Pank, Kraków 2007.
Miesiąc po śmierci pierwszego prezydenta Stanów Zjednoczonych Ameryki, George'a Washingtona, wdowa po nim, Marta, przyjmuje w swojej posiadłości pannę Sylwię Carver, kochankę swego nieżyjącego męża. Marta ma czterdzieści pięć lat, Sylwia jest o dziesięć lat młodsza. Obie kobiety są w żałobnych sukniach. Marta odmawia Sylwii prawa do noszenia żałoby, jednak ona uważa, że to prawo daje jej miłość do Washingtona. Obie zachowują wobec siebie dystans i staraja sie dbać o dobre maniery. Prawowita małżonka zaprosiła Sylwię na rozmowę, bo uważa, że wiele spraw z niedawnej przeszłości, która siłą rzeczy jest dla nich przeszłością wspólną, wymaga wyjaśnień. Sylwia jest odmiennego zdania, pyta tylko, jakie były ostatnie słowa Washingtona w chwili śmierci. "Nie było ostatnich słów" - ucina Marta. I to ona dominuje w pierwszej części rozmowy. Z wyrzutem mówi o krzywdzie, o ośmiu latach życia w bólu i poniżeniu, gdy wszyscy z towarzystwa wiedzieli, że jej mąż ma kochankę. Sylwia jest spokojna, nie daje się wciągnąć w trywialną wymianę zdań, choć Marta parokrotnie nazywa ją dziwką. Marta dopytuje się o tematy rozmów kochanków, a Sylwia nie oszczędzając przeciwniczki, cytuje słowa George'a o żonie: "Kiedy dotykam dłoni Marty, to tak, jakbym dotykał stołu albo ściany, pod palcami czuję materię, nic więcej." Wdowa oczekuje od Sylwii skruchy, choćby oznak skrępowania. Ale Sylwia z dumą mówi, że nie żałuje ośmiu przeżytych z George'em lat i nie jest jej przykro.
Marta jest dobrze poinformowana o tym, co działo się w życiu Sylwii od chwili, gdy prezydent się z nią rozstał i wrócił do żony, jak się okazało, na ostatnie trzy lata życia. Sylwia podejmuje ten wątek, zdobywa przewagę nad Martą i przekonująco mówi o jej stałym lęku o to, że mąż wróci do kochanki. Ocenia Martę jako kobietę, która nie potrafi przegrywać, co jest jej największą słabością i źródłem udręki. Rozmowa znów nabiera emocji. Marta zarzuca Sylwii, że imponował jej tylko związek z prezydentem, że nie kierowało nią uczucie. Nie omijają pytań na temat najbardziej intymnych przeżyć z Washingtonem. Marta mówi o tym otwarcie, Sylwia słucha w najwyższym napięciu, ale sama unika odpowiedzi. Niemal w kłótni Sylwia zarzuca Marcie, że nawet po śmierci męża nie potrafi mu wybaczyć tego, że miał kochankę, w odpowiedzi słyszy oskarżenia i okrutne, poniżające słowa. Wtedy nieoczekiwanie Sylwia oznajmia, że Washington nigdy z nią nie zdradził żony. Odsłania przed Martą tajemnicę. To był układ. Ojciec Sylwii miał kolosalne długi, a Washington chciał stworzyć pozory zdradzania ukochanej żony, by wzbudzić w niej zazdrość, obudzić płomień uczucia, walkę o męża, by ją pozbawić oschłości i chęci bycia przede wszystkim wpływową kobietą. Sylwia miała tylko wiarygodnie grać rolę kochanki. Umowa przewidywała obecność Sylwii przy Washingtonie w czasie publicznych spotkań, podróży i dawała jej gwarancję, że prezydent nie nadużyje swojej pozycji. Za tę przysługę panna Carver otrzymywała co miesiąc dużą kwotę pieniędzy, które oddawała ojcu na spłatę długu. Nigdy nie doszło do zdrady. Zaskoczona Marta nie daje wiary temu, co usłyszała, a Sylwia nie bez złośliwości ocenia, że Marta woli żyć ze świadomością zdradzonej żony, niż kobiety oschłej, okrutnej, egoistycznej. Potem, jako kolejny dowód, Sylwia czyta na głos ostatni list, jaki dostała od Washingtona. Treść listu potwierdza wersję Sylwii.
Marta prosi o wybaczenie i przyjaźń. Ale Sylwia odrzuca tę propozycję, dodaje, że "George kochał niewłaściwą kobietę, która na niego nie zasłużyła." Sylwia ma dla Marty jeszcze jedną wiadomość: w ciągu tych ośmiu lat, pokochała George'a i nigdy mu o tym nie powiedziała. To ona zazdrościła Marcie męża i jego wspaniałej miłości, to ona cierpiała, tęskniła, czekała, tłumiła w sobie wielkie uczucie. Jej życie jest zmarnowane. Dla wszystkich jest tylko kochanką George'a Washingtona, czuje się żałosna i znieważona. Była zabawką, dzięki której małżeństwo odzyskało miłość. Sylwia kończy rozmowę, odchodzi. Marta zatrzymuje ją, by powiedzieć: "Ostatnim słowem George'a, zanim umarł, było twoje imię."
Ukryj streszczenie