Czas akcji: współcześnie.
Miejce akcji: pokój francuskiej arystokratki.
Obsada: 3 role kobiece.
Druk: "Dialog" nr 7/1974.
Nowela filmowa.
Starzejąca się i chora markiza de Villers leży w łóżku, przegląda magazyn wypełniony zdjęciami młodych i atrakcyjnych kobiet i oczekuje przybycia pielęgniarki na nocny dyżur przy jej łóżku. Młoda pielęgniarka przychodzi za wcześnie, więc niezadowolona markiza najpierw każe służącej - Florentynie - wyprosić ją i kazać przyjść o umówionej porze, po chwili jednak prosi o przyniesienie paszportu dziewczyny. Odczytuje nazwisko i przygląda się zdjęciu w dokumencie. Wreszcie każe wprowadzić Milenę Dukanowić - bo tak nazywa się przybyła. Młoda kobieta wchodzi z torbą podróżną, co wzbudza niezadowolenie. Kiedy Milena wynosi swoje rzeczy do przedpokoju, markiza każe sobie przynieść kolację. Jedno nakrycie. Potem każe dziewczynie zdjąć fartuch pielęgniarski, bo nie znosi niczego, co przypomina szpital i wącha, czy nowa pielęgniarka nie jest przesiąknięta zapachem szpitala. Stwiedza, że Milena pachnie potem znoszonego swetra i zmusza dziewczynę do użycia wody kolońskiej. Markiza zaczyna jeść kolację. Pyta, a właściwie stwierdza, że Milena jadła przed dyżurem. Potem prowokująco ją częstuje, ale Milena odmawia. Pytana, czy ma ze sobą kanapki w razie gdyby poczuła w nocy głód, zaprzecza. Na co markiza odpowiada, że nie znosi, kiedy słyszy czyjeś burczenie w brzuchu. Po raz kolejny chce sprowokować dziewczynę, pytając ją, co o niej myśli. Zakłada, że siostra przełożona uprzedziła Milenę, że osoba, do której idzie jest okrutna i nieprzyjemna. Prawie zmusza młodą dziewczynę do przytaknięcia, ale Milena nie potwierdza tej opinii. Podejmuje prowokacyjny ton chorej i odpowiada, że chyba markizie zależy na usłyszeniu, że jest osobą przykrą, skoro tak drąży tę sprawę.
Markiza nie pamięta imienia nowej pielęgniarki, mimo iż sprawdzała jej paszport. Myli miejsce jej urodzenia. Jest opryskliwa wobec służącej Florentyny, która w międzyczasie przychodzi sprzątnąć naczynia po kolacji. Wreszcie spogląda na zegarek i stwierdza, że już rozpoczął się pielęgniarski dyżur Mileny (która przyszła nieco wcześniej niż powinna) i prosi o poprawienie poduszek. Pielęgniarka dźwiga chorą. Pyta, czy markiza choruje na reumatyzm, bo zauważyła, że ma powiększone stawy. Chora potwierdza, informując pielęgniarkę, że przed chorobą miała bardzo ładne ręce w przeciwieństwie do rąk Mileny, które wyglądają jak ręce mężczyzny. Wtedy Milena mówi jej o metodzie leczenia reumatyzmu stosowanej w Jugosławii, skąd pochodzi - o metodzie leczenia złotem. Zirytowana markiza odpowiada, że gdyby jej lekarz słyszał o takiej metodzie, to by ją zastosował i natychmiast dodaje, że dziwi się skąd Milena wie o jej majątku, o tym że markiza ma złoto i skąd może wiedzieć o nowych metodach leczenia, skoro jest tylko pielęgniarką. Okazuje się jednak, że Milena skończyła studia medyczne i teraz jest na praktyce przed odbyciem stażu lekarskiego. Wiadomość, że pielęgniarka jest właściwie lekarzem irytuje markizę, która każe sobie ponownie poprawić poduszki i krytykuje sposób, w jaki zostaje to zrobione. Zwraca uwagę dziewczynie, że używa niedobrej wody kolońskiej i nadal śmierdzi potem. Milena nie zostaje dłużna odpowiadając, że każdy człowiek, także markiza, wydziela swój zapach. Chora jednak nie daje za wygraną - każe Milenie użyć jej wody kolońskiej. "Możeszy wylać na siebie całą butelkę" - mówi. I tak się dzieje. Milena w złości, demonstracyjnie wylewa na siebie wszystko. Tak intensywny zapach jest nie do zniesienia. Markiza każe młodej kobiecie usiąść z daleka od siebie i wypytuje ją o pochodzenie, tym razem myląc Bośnię z Serbią. Dziwi się, gdy okazuje się, że ojciec Mileny był dyrektorem banku. Prosi, żeby Milena powiedziała coś po serbsku. Dziewczyna mówi obelgi w swoim języku, a markiza, choć niczego nie zrozumiała, wyśmiewa brzmienie serbskiego. Dodaje, że na Bałkanach tubylcy to złodzieje, bo kiedyś okradziono tam jej siostrę, a obyczaje z pewnością nie zmieniły się do dzisiaj. Milena odpowiada na to, że natomiast została dwukrotnie okradziona we Francji, co markiza kwituje stwierdzeniem, iż we Francji roi się od cudzoziemców.
Po chwili markiza pyta, czy Milena nie chciałaby u niej pracować przez jakiś czas na stałe. Dziewczyna odmawia. Chora prosi o przyniesienie basenu, który jest w łazience w drugiej części domu. Kiedy Milena wychodzi, markiza wzywa do siebie Florentynę, której każe zabrać paszport Jugosłowianki z torby, a torbę wstawić do szafy. Milena wraca z basenem. Na życzenie chorej włącza telewizor, w którym wycisza dźwięk. Basen okazał się niepotrzebny. Kobiety wracają do rozmowy. Teraz prowokuje Milena. Pyta, czy markiza nie boi się być z nią sama w domu. Potem zauważa, że markiza ma piękną biżuterię. Przymierza nawet jedną z broszek. Wtedy markiza przyznaje się, że zabrała Milenie paszport, w którym nie ma wizy, więc pobyt kobiety we Francji jest nielegalny. Dzwoni telefon. Okazuje się, że to francuski chłopak Mileny. Dziewczyna wychodzi do drugiego aparatu, ale markiza podsłuchuje jej rozmowę i zapisuje adres. Rozmowa kobiet robi się coraz bardziej nieprzyjemna. Markiza pyta, czy chłopiec powiedział Milenie, że śmierdzi jej z ust. Po chwili, kiedy markiza przysypia, Milena z pomocą lusterka próbuje poczuć zapach ze swoich ust. Nie wie, że jest obserwowana przez chorą, która chichocze na widok jej próby z lusterkiem. Dziewczyna nie wytrzymuje i wypomina markizie, że jest wstrętna, zła i głupia, samotna, nikomu niepotrzebna i przez nikogo niekochana. Nieprawdą jest, że mając pieniądze może mieć wszystko. Markiza protestuje. Uważa, że dzięki pieniądzom ma wszystko, czego jej potrzeba. Nie musi być nikomu potrzebna, wystarczy, że ona potrzebuje ludzi. Milena wykrzykuje, że jest chora i w każdej chwili może umrzeć. Markiza nie zaprzecza. Jest chora i może umrzeć, ale Milena może wcześniej zginąć w wypadku. Śmierć i życie to loteria. A markiza powiększyła swój majątek w kasynie. Ma szczęście w grach hazardowych. Więc skoro życie to hazard...
Markiza po raz drugi pyta Milenę, czy zostanie u niej na stałe. Dziewczyna odmawia. Wyrywa chorej swój paszport spod poduszki. Waha się przez chwilę, ale wychodzi. Nie chce dać się związać. Mimo iż markiza proponuje, że poręczy za nią i pomoże jej w przedłużeniu wizy. Kiedy Milena wychodzi, markiza dzwoni do swego adwokata. Podaje mu adres Mileny, który podsłuchała, i prosi, aby Milenę wylegitymowano i aresztowano na jeden dzień, a zarazem prosi, aby mecenas załatwił przedłużenie jej wizy na dwa miesiące i wypuszczenie jej z aresztu przed dziewiętnastą. Dyżur pielęgniarki u markizy rozpoczyna się o dwudziestej. Florentyna na polecenie swej pani ma naszykować jeden z pokoi gościnnych dla nowej pielęgniarki.
Ukryj streszczenie