Operetka w 3 aktach z prologiem; libretto: Alfred Grunwald i Fritz Lohner-Beda.
Prapremiera: Berlin 23 XII 1932.
Premiera polska: Warszawa 30 XII 1933.
Osoby: markiz Arystyd de Faublas; Madeleine, jego żona; Daisy Darlington, kompozytorka przebojów; Mustafa-Bej, attache poselstwa tureckiego; Mizzi z Wiednia, Blanca z Pragi, Lucia z Rzymu, Mercedes z Madrytu, Truda z Berlina - byłe żony Mustafy; Celestyn Formant, prawnik; Tangolita, tancerka argentyńska; Pomerol, starszy kelner z Savoyu; Albert, szef salonu mody; Rene, Maurice, Lilly, Germaine, Paulette - goście w domu markiza de Faublas; Ernest, młody paryżanin, przyjaciel Celestyna; Bebe, pokojówka Madeleine; Archibald, kamerdyner markiza; goście na balu, tancerki, muzycy. Akcja rozgrywa się w latach trzydziestych naszego wieku w Wenecji, w Nicei, w Paryżu.
Prolog. Na balkonie hotelu w Wenecji Arystyd i Madeleine po raz tysięczny wyznają sobie miłość... On - bajecznie bogaty markiz de Faublas, słynął dawniej z miłosnych podbojów, ona - świetna aktorka, dla niego zrezygnowała z kariery, została jego żoną... Już blisko rok trwa ich podróż poślubna, pasmo miłosnych uniesień i przysiąg wierności...
Akt I. W luksusowej willi Arystyda de Faublas w Nicei tłum wesołych gości oczekuje powrotu markiza i jego żony z podróży poślubnej. Wreszcie pojawiają się entuzjastycznie witani nowożeńcy; ich opowieści są właściwie jedną wielką historią niezwykłej potęgi ich uczucia, które usuwało w cień nawet najpiękniejsze krajobrazy... Wzruszony kamerdyner Archibald podaje stos depesz; przeważnie są to gratulacje, życzenia, powitania, ale - jeden telegram zaniepokoił markiza. Poleca Archibaldowi poprosić do siebie natychmiast swego przyjaciela, attache poselstwa tureckiego, Mustafę.
Jemu wyjaśnia tajemnicę depeszy. Oto dawna przyjaciółka Arystyda, tancerka Tangolita, wezwała go na dzisiejszy bal w paryskim Savoyu. Kiedyś, w dniu zerwania, podpisał jej oryginalny czek - nie na pieniądze, lecz właśnie na... wspólną kolację. Tangolita dzisiaj postanowiła ten czek zrealizować, a przecież dopiero co zjawili się z Madeleine we własnej willi. Co robić?... Mustafa decyduje, że Arystyd jako gentleman musi dotrzymać słowa i pojechać na bal, co więcej - w jego towarzystwie. A dla Madeleine zobowiązuje się znaleźć jakieś wytłumaczenie.
Tymczasem w rytm najmodniejszego tańca kangur-fox wbiega do willi serdeczna przyjaciółka Madeleine, Daisy Darlington. Mustafa, który miał już sześć żon, z miejsca zakochuje się w jasnowłosej Amerykance i bardzo liczy na to, że po raz siódmy stanie na ślubnym kobiercu. Daisy jednak na razie nie zwraca na niego uwagi - idzie do Madeleine zwierzyć jej swoją wielką tajemnicę: Jose Pasodoble, najmodniejszy kompozytor przebojów, którego piosenki śpiewa cały świat - to ona! Rok temu umówiła się z ojcem, swatającym ją z jakimś nieciekawym królem czekolady, że jeśli w ciągu roku zdobędzie sławę i pieniądze, sama będzie mogła wybrać sobie męża. No i zdobyła - tyle, że pod męskim pseudonimem. Ale już niedługo, na wielkim balu w Savoyu, na koncercie transmitowanym przez rozgłośnie całego świata, ma zdradzić, kim jest Pasodoble, i dyrygować własnymi utworami. Teraz jest to jeszcze najściślejsza tajemnica, idzie o to, by wszyscy przeżyli całkowity szok! Daisy prosi Madeleine, aby pojechała na bal i była świadkiem jej triumfu, Madeleine tłumaczy jej jednak, że nie może zostawić Arystyda samego właśnie teraz, kiedy dopiero co znaleźli się we własnej willi.
Tymczasem Mustafa, uparcie szukający wymówki dla Madeleine, przeczytał w gazecie, iż sensacją balu w Savoyu będzie występ słynnego kompozytora przebojów Pasodoble. Radzi Arystydowi, by nałgał Madeleine, iż Pasodoble to jego stary przyjaciel, który mu niegdyś uratował życie, żeby potem przysłał Archibalda ze sfingowaną depeszą - rzekomo od Pasodoblego - zapraszającą go na bal w Savoyu, żeby stwierdził, iż nie może staruszkowi zrobić zawodu i musi pojechać do Savoyu chociaż na chwilę... Madeleine zrozumie. A ponieważ ich kufry jeszcze nie są rozpakowane, więc ona nie pojedzie, bo nie będzie miała co na siebie włożyć.
Wszystko to istotnie opowiadają Madeleine i Daisy; one udają, że nie domyślają się kłamstwa, i pozwalają panom jechać na bal. Daisy również obiecuje przybyć, Mustafa bowiem marzy o tym, by spędzić wieczór w Savoyu razem z nią. A Madeleine? Postanawia się zemścić. Dzwoni do salonu mody i prosi, by natychmiast dostarczono jej wieczorową suknię - odważną, ekstrawagancką - i wybiera się na bal. Szaleć, zdradzać, zostać kochanką pierwszego lepszego.
Akt II. Sale w Savoyu wypełnione tłumem gości. Wśród złotej młodzieży rej wodzi Tangolita, Mustafa natomiast siedzi w otoczeniu swych sześciu byłych żon, z którymi serdecznie się przyjaźni. Przychodzi Madeleine. W maseczce na twarzy wygląda tajemniczo, skupia na sobie spojrzenia wszystkich panów; nawet Arystyd, zaintrygowany, prosi ją do tańca i flirtuje nie rozpoznając w niej własnej żony, a Madeleine objaśnia mu filozofię życiową, jaką się rzekomo kieruje: "Toujours l'amour".
Wśród dalszych gości zjawia się także Daisy. Polubiła tego zabawnego Mustafę i chętnie z nim zje kolację, tym bardziej iż Mustafa szaleje z miłości do niej i wiele sobie po tej znajomości obiecuje. Arystyd spotyka Tangolitę i odchodzi z nią na kolację do gabinetu nr 8, co podpatruje śledząca go Madeleine. Nie może zrozumieć, co jej mąż widzi w tej tancerce, dlaczego dzisiaj porzucił ją dla tamtej ("Ja kochać umiem tak - jak Tangolita..."), niemniej - postanawia się mścić. Pierwszym, którego ma pod ręką, jest nieśmiały, stremowany aplikant, Celestyn Formant. Madeleine przejmuje inicjatywę: idzie z nim do gabinetu nr 9, prosi kelnera, aby - za stosowną opłatą - informował ją na bieżąco, co dzieje się obok, pod ósemką, i z Celestynem zamawia, mówi i robi identycznie to samo, co jej mąż za ścianką gabinetu, z Tangolitą.
Bal w Savoyu osiąga swój punkt kulminacyjny: na estradę wychodzi Jose Pasodoble, czyli - Daisy! Wszyscy są rozentuzjazmowani, a Mustafa - zaskoczony, lecz oszalały z radości, natychmiast się Daisy oświadcza i - o dziwo - zostaje przyjęty ("Po prostu zadurzyłam się").
Występ Daisy nie jest jednak największą bombą wieczoru. Oto - w ramach "konkursu sensacji" - do mikrofonów podchodzi Madeleine, już bez maski. Przedstawia się i wyznaje, że przed chwilą... zdradziła swego męża. "Tysiące kobiet czyni to potajemnie, ja - wyznaję to otwarcie. To jest mój rewanż!
W końcu, cóż, jeden niewierny mężczyzna więcej, jedna uczciwa kobieta mniej..."
Akt III. Nazajutrz, już z powrotem w willi, Madeleine odsypia jeszcze noc w Savoyu, natomiast jej mąż i przyjaciele nerwowo analizują wydarzenia. Cała prasa jest pełna sensacyjnych relacji i komentarzy na temat oświadczenia Madeleine; niemal wszyscy stoją po jej stronie! Tysiące kobiet przysłało jej gratulacje, kwiaty, podziękowania, nawet księżna Kentu zaprosiła ją do siebie na herbatkę; Madeleine jest bohaterką dnia. Natomiast Arystyda interesuje jedno: czy powiedziała wczoraj prawdę? Zdradziła czy nie? O tym Madeleine nie mówi ani słowa; postanawia wyjechać z domu. Arystyd telefonuje do adwokata, będzie domagał się rozwodu: co może innego zrobić w tej sytuacji? Mustafa proponuje inne wyjście: "Jedźmy zaraz stąd do Beludżystan", ale taką propozycję trudno teraz traktować poważnie.
Zamiast adwokata przyjeżdża jego aplikant. To... Celestyn. On nie poznaje Madeleine, lecz ona informuje Arystyda, że to właśnie jest pan, który spędził z nią wieczór w gabinecie. Wściekły Arystyd w rozmowie w cztery oczy usiłuje wymóc na Celestynie prawdę, aplikant jednak dał wczoraj swej partnerce słowo honoru, iż nigdy nikomu nie powie, jaki miał przebieg ich wspólny wieczór. I nie mówi. Arystyd jest bezradny, natomiast Daisy wpada na podstępny pomysł: oświadcza Madeleine, że Celestyn wszystko Arystydowi wygadał, że szczegółowo opisał, jak została jego kochanką, podał nawet kolor jej bielizny... I Madeleine tego już nie wytrzymuje: - To kłamstwo! On tak powiedział? Oszust! Nawet nie pozwoliłam mu się dotknąć!
- Madeleine, przebacz mi! - błaga Arystyd, który wysłuchał w ukryciu jej wyznania. No i - naturalnie - Madeleine przebacza...
Wystawiony w 1932 "Bal w Savoyu" wprowadził na scenę wszystkie ówcześnie modne tańce: tango, shimmy, slow-foxa, nawet kangur-foxtrotta; nic dziwnego, że powodzenie miał zapewnione, aczkolwiek Max Reinhardt, który reżyserował premierę, zrobił z tej salonowej rewio-farsy niemalże operę z pompatycznie rozbudowanym finałem... Libretto jest błahe i sztampowe, ale urok operetki Abrahama tkwi, jak zwykle, w melodiach; każda niemal stała się przebojem: "Beludżystan", "O mister Brown", "Toujours l'amour", "Po prostu zadurzyłam się", a przede wszystkim tango "Ja kochać umiem tak - jak Tangolita" - te melodie w latach 1930-ych śpiewała cała Europa.
W warszawskiej premierze czołowe role grały Tola Mankiewiczówna (Madeleine) i Loda Halama (Daisy). Fragmenty operetki mamy u nas na płycie Muzy (XL 317) w nagraniu Aliny Bolechowskiej, Agnieszki Kossakowskiej, Mieczysława Wojnickiego i Lesława Wacławika. Tłumaczem libretta w latach powojennych był Leopold Beck.
Źródło: Przewodnik Operetkowy Lucjan Kydryński, PWM 1994
Ukryj streszczenie