Czas akcji: koniec lat dziewięćdziesiątych XX wieku.
Miejsce akcji: pracownia malarska.
Obsada: 1 rola kobieta i 1 rola męska.
Druk:
Sztuka w jednym akcie.
W sztuce występują dwie osoby - znana malarka i jej model. Podczas trwania akcji powstaje obraz - akt męski, który zmienia się w zależności od przebiegu, wydawać by się mogło, zdawkowej rozmowy między artystką a pozującym chłopcem.
Akcję rozpoczyna dzwonek do drzwi mieszkania, w którym mieści się pracownia malarska. Zjawia się w niej, trochę za wcześnie, młody chłopak, zarabiający na życie jako model w Akademii Sztuk Pięknych. Został wynajęty przez Kobietę - malarkę, wykładającą w Akademii, by pozować jej do aktu. Kobieta nie zdążyła naciągnąć płótna na blejtram, Chłopak proponuje więc swą pomoc. Podczas gdy on dość niezręcznie stara się wbijać gwoździe, ona przedstawia mu warunki współpracy. Od swoich modeli wymaga absolutnej dyscypliny - mają być nieruchomi niczym pomnik i słuchać jej poleceń, jak rozkazów w wojsku. Ponieważ chłopak nie radzi sobie zupełnie z młotkiem, poirytowana Kobieta sama kończy przybijanie płótna, każąc młodemu człowiekowi przejść do pracowni i rozebrać się za parawanem. Gdy przychodzi z gotowym płótnem, przygląda się dokładnie swemu modelowi. Zauważa widoczne na jego ciele blizny. Model zdecydowanie jej się podoba. Po ustaleniu, że w Akademii płacą mu osiemdziesiąt złotych za godzinę, proponuje mu sto, ale - jak mówi - "za godzinę uczciwego pozowania. Żadnych wygłupów. Stać i słuchać. Jak w wojsku." Ustawia modela na tle czarnej kotary, każe mu pochylić się trochę przodu, ręce spleść na plecach i pochylić głowę w dół. Gwiżdżąc fałszywie melodię "Gdzie ci mężczyźni", zaczyna malować. W chwilach milczenia słychać odgłos pędzla przesuwanego po płótnie. Podczas pracy Kobieta rozmawia z Chłopakiem. Dowiaduje się, że ma zaledwie dziewiętnaście lat i zanim zaczął pracę modela, zdawał do Akademię na wydział malarstwa, ale się nie dostał. Odpadł w ostatnim etapie. W przyszłym roku również zamierza spróbować, uważa bowiem że dobrze maluje i chce zostać malarzem. Gdy rozmowa schodzi na temat malowania i pozowania Kobieta tłumaczy: " ... jesteś tutaj czymś takim, jak dzbanek z kwiatami dla niedzielnych malarzy... I mogę cię zapewnić, że dzbanek z kwiatami wprowadziłby więcej atmosfery erotycznej niż ty. [...] Wszyscy sobie wyobrażacie Bóg wie co... Myślicie, że jak macie młode kształtne ciało to już ... Nie masz się co wstydzić swojej nagości, chłopcze, bo jesteś tutaj zwykłym przedmiotem ... a przedmioty nie mogą być nagie."
Rozmowa przechodzi następnie na temat pracy Chłopaka w Akademii. Kobieta wypytuje go, czy został tam modelem, by mieć znajomości, pyta czy nienawidzi tych, którzy się tam dostali. Gdy Chłopak wyjaśnia, że modelem został aby mieć kontakt ze sztuką i wcale nie nienawidzi tych, którzy dostali się na studia, a jedynie nie podobają mu się ich prace, malarka mówi: "...chłopcze, jakie byłoby ładne, gdybyś ty tę swoją żałosna pracę na Akademii traktował jako pokutę ... jako pokutę za grzech pychy ..." Kiedy trochę podenerwowany model zaczyna machać rękami, malarka przerywa pracę i robi przerwę na papierosa. Chłopak przeprasza. Kobieta przyznaje, że jest grzecznym chłopczykiem i byłby dobry na syna, po czym proponuje mu, aby zobaczył, "co z niego wyrosło". Chłopcu obraz bardzo się podoba, lecz zastanawia się, dlaczego wygląda na nim, jakby przyszedł po przebaczenie. Wówczas malarka stwierdza: "Tak... jakieś za bardzo męczeńskie."
Teraz chłopak zadaje pytania, upewniwszy się wcześniej, czy może. Interesuje go, co artystka zrobi z obrazem. Gdy mówi, że sprzeda go, zapewne jakiemuś staremu amerykańskiemu milionerowi, wydaje się być trochę zawiedziony. Malarka wyjaśnia, że w przyszłym roku ma mieć wystawę w Nowym Jorku i chce na niej pokazać obraz. Wówczas chłopak z pewnymi oporami pyta: "... czy to jest możliwe ... być sławnym artystą i ... czy to nie wystarcza? Czy to może nie wystarczać?" Kobieta uważa, że to głupie pytanie, a on jest po prostu dzieciakiem i czas wracać do pracy. Tym razem ustawia modela nieco inaczej. Prosi, by głowę uniósł nieco wyżej i mocniej ściągnął ramiona do tyłu.
Podczas kolejnej wymiany zdań Kobieta demaskując naiwność i egocentryzm chłopca, jednocześnie podświadomie odsłania swoje własne problemy związane z zawodem, który uprawia. Jest czterdziestojednoletnią kobietą, którą malowanie i ciągłe obcowanie przede wszystkim z własnymi obrazami, będącymi jej wizją świata, odcina od prawdziwego życia i ludzi. Stała się - jak sama mówi - "starą babą mówiącą do obrazów."
Gdy zarządza kolejną przerwę w malowaniu, każe chłopcu założyć szlafrok i proponuje mu coś do wypicia. Chłopak podchodzi do obrazu i spostrzega, że jest inny niż na początku. Pyta, dlaczego nie widać jego twarzy. Malarka odpowiada, że twarz jego jest mu niepotrzebna, "akt może być portretem psychologicznym". Mówi mu: "Przyjrzyj się lepiej, jak tam wyglądasz i postaraj zapamiętać: nie masz pomarszczonych ramion, obwisłego brzucha, żylaków na nogach. Masz młode ciało. (śmieje się gorzko)I to jest jedyna rzecz warta wieczności." Mimo, że obraz jest jeszcze nie skończony, Chłopak sądzi, że będzie bardzo dobry. Na pytanie, czy wie, jak obraz się nazywa, odpowiada - "Andrzej Kobiela". Nie, "Martwa natura" - mówi Kobieta - "... skończony cykl... martwa natura... dla mnie już martwa... Martwa, rozumiesz?" Wówczas Chłopak stara się ją pocałować, czym wywołuje gwałtowny sprzeciw. Malarka poirytowana mówi, że nie za to mu płaci i że nie potrzebuje "takich kuracji odmładzających", po czym dodaje: "...nigdy nie należy zapominać o estetyce..." Każe modelowi rozebrać się i wracać na miejsce. Po raz trzeci ustawia go znowu troszkę inaczej. Ręce każe mu spleść tak mocno, jakby trzymał w nich coś czego nie chce wypuścić, a głowę odwrócić. Znów chce, by był jedynie białą plamą na czarnym tle.
Ukryj streszczenie