Czas akcji: początek lat sześćdziesiątych XX wieku.
Miejsce akcji: pokój na poddaszu w domu przeznaczonym do rozbiórki na Manhattanie w Nowym Jorku.
Obsada: 3 role męskie, 1 rola kobieca.
Druk:
W pokoju na poddaszu piętrzą się meble stłoczone tu z dziesięciu pokoi. W większości są to meble solidne, z dobrych sklepów. Pokryte są kurzem, bo od kilkunastu lat nikt ich nie używa. W świat martwych kanap, foteli, szaf, kufrów, żyrandoli, kredensów wchodzi Wiktor Franz, pięćdziesięcioletni mężczyzna w mundurze policjanta. Uważnie ogląda meble, nastawia płytę gramofonową z banalną piosenką, bierze do ręki floret, próbuje kilku starć z niewidzialnym przeciwnikiem, trąca struny harfy. Znajduje (i zaraz ją odtwarza) "śmiejącą się płytę", na której dwóch mężczyzn opętanych histerycznym śmiechem, bezskutecznie stara się wypowiedzieć jedno zdanie. Wiktor zaraża się tym śmiechem, chichocze coraz głośniej. Po chwili wchodzi żona Wiktora, Estera. Razem oglądają domowe sprzęty. Wiktor mieszkał kiedyś w tym domu; on, rodzice, jego brat Walter. Rodzinie powodziło się bardzo dobrze, ojciec był przedsiębiorcą i prowadził intratne interesy, ale krach 1929 roku doprowadził ich do ruiny. Ojciec nie podniósł się po tej klęsce. Wiktor musiał się nim opiekować. Z tego powodu Wiktor nie mógł ukończyć studiów. Inaczej niż Walter, który odszedł z domu, skończył studia medyczne, jest wziętym lekarzem i wybitnym naukowcem. Nie interesował się losem ojca, raz w miesiącu przysyłał pięć dolarów na wsparcie rodzinnego budżetu. Wiktor, zmuszony do podjęcia pracy zarobkowej, wybrał służbę w policji i szczerze nienawidził każdego dnia spędzonego w komisariacie. Ta sytuacja jest przyczyną wzajemnej wrogości braci. Nie widzieli się i nie rozmawiali ze sobą przez szesnaście lat, od śmierci ojca.
Wiktor postanowił sprzedać meble, umówił się z koncesjonowanym taksatorem, Gregorym Solomonem, a pieniądze ze sprzedaży mebli postanowił sprawiedliwie podzielić i połowę oddać bratu. Ze zdziwieniem z Esterą komentują fakt, że zaproszony Walter zgodził się przyjechać do pokoju na poddaszu. Najpierw jednak pojawia się Solomon, potężnej budowy dziewięćdziesięcioletni mężczyzna w zniszczonym garniturze, w zdefasonowanym płaszczu i z dużym pierścieniem z brylantem na wskazującym palcu lewej ręki. Solomon jest znanym w Nowym Jorku, doświadczonym handlarzem meblami, jest także świetnym psychologiem, znawcą ludzkich charakterów, co w swojej pracy bezbłędnie wykorzystuje dla korzyści materialnych, ale także dla swoistej nauki dawanej klientowi. Wiktor nalega na szybką wycenę mebli, Solomon nie poddaje się tej sugestii. Bez pośpiechu chodzi po pokoju, każdy mebel ogląda z nadzwyczajną uwagą i denerwującą dokładnością. Każdego sprzętu dotyka, powoli mierzy szafy centymetrem, sprawdza forniry, zamki, szuflady. Na początku twierdzi, że te meble trudno będzie sprzedać, bo są za duże do nowoczesnych mieszkań. Zapowiada, że ich cena nie może być wysoka. Zniecierpliwionemu Wiktorowi wyjaśnia: "Cena używanych mebli, to nic innego, tylko punkt widzenia i jak pan nie rozumie punktu widzenia, to pan ceny też nie zrozumie." Kolejną poważną wątpliwość Solomona wzbudza ilość mebli, która czyni je niezbywalnymi. Nieoczekiwanie Solomon podejmuje jednak decyzję: "Kupuję". Przygotowuje się do wyceny każdego sprzętu, po czym odkłada notes i zabiera się do jedzenia jajka na twardo. Wiktor z najwyższym trudem powstrzymuje zdenerwowanie. Po zjedzeniu posiłku Solomon jeszcze raz, z tą samą co przedtem wnikliwą uwagą, ogląda każdy mebel i umiejętnie "wyciąga" od Wiktora relacje z przeszłości: o tym jak ojciec stracił kilkumilionowy majątek, siedział w domu, nic nie robił, tylko słuchał radia i czekał na Waltera jak na boga, bo on był kimś. "Ja musiałem - kończy Wiktor - zrezygnować z nauki, żeby mój stary nie umarł z głodu." Solomon wycenia meble na tysiąc dolarów. Wiktor ostatecznie godzi się i gdy handlarz wykłada kolejną studolarówkę, w drzwiach pokoju staje Walter. Jest to elegancki, zadbany mężczyzna, niewiele młodszy od Wiktora. Ogląda meble, suknie matki, opowiada o swoim rozwodzie. Kiedy wraca Estera rozmowa staje się coraz bardziej przyjazna. Walter nie chce pieniędzy ze sprzedaży mebli, pod nieobecność Solomona, który źle się poczuł i poszedł odpocząć do sąsiedniego pokoju, Walter mówi, że meble powinni oddać na cel charytatywny. Przy wspomnieniu matki zawiązuje się między braćmi wątła nić porozumienia i żal z powodu braku kontaktów przez wszystkie lata. Walter proponuje bratu dobrą posadę urzędnika w szpitalu, ale Wiktor boi się nowej pracy. Żałuje, że z powodu braku pieniędzy przerwał studia, wypomina bratu, że gdy zwrócił się do niego o pięćset dolarów pożyczki na opłacenie czesnego, to Walter odesłał go po pieniądze do... ojca. Dopiero teraz Walter ujawnia zdumionym Esterze i Wiktorowi, że po bankructwie zostały ojcu cztery tysiące dolarów, które dobrze ulokował w inwestycjach, a Wiktora zmusił do zostania ze sobą, bo bał się samotności. I tego dopiął w bezwzględny sposób. "Wszystko ma swoją cenę - mówi Wiktor - Ja swoją cenę zapłaciłem, wszystko stracone, nic mi nie zostało. A ty także zapłaciłeś swoją cenę - nie masz żony, straciłeś rodzinę, obijasz się po pustym mieszkaniu." Obaj wychowani w kulcie życiowego sukcesu, wzrastali w domu bez miłości, choć bardzo jej pragnęli. Rodzice nie kochali się, liczył się tylko układ finansowy, a matka żyła w żalu, że małżeństwo zniszczyło jej muzyczną karierę. Walter w tej sytuacji uciekł z domu, a Wiktor stał się jej ofiarą. Bolesna prawda o ojcu, ocena minionych lat, staje się dla braci i Estery kolejną lekcją życia, ale i szansą na nową, lepszą między nimi relację. Świadkiem całego zdarzenia jest Solomon i gdy bracia kończą obrachunek z dotychczasowym życiem, on powraca do wypłacenia Wiktorowi kolejnych banknotów. Do tysiąca dolarów dokłada pięćdziesiąt, za harfę. Solomon zostaje sam wśród piętrzących się mebli, dostrzega gramofon z płytą, której słuchał Wiktor. Odczytuje tytuł i na wspomnienie dwóch opętanych histerycznym śmiechem facetów, sam coraz głośniej chichocze.
Ukryj streszczenie