Czas akcji: lata sześćdziesiąte XIX wieku.
Miejsce akcji: cytadela warszawska.
Obsada: 15 ról męskich.
Druk: "Dialog" nr 1/1981.
Ostatni Naczelnik Miasta Warszawy z czasu powstania styczniowego, młody Aleksander Waszkowski, trafia do cytadeli. Pierwsze przesłuchanie upływa w atmosferze wręcz przyjacielskiej, zwłaszcza, że Waszkowski nie ma zamiaru niczego ukrywać. Zostaje następnie odprowadzony do celi, gdzie jeden z więźniów nigdy się nie odzywa, a drugi poucza go, że trzeba milczeć i niczego śledczym nie zdradzać - nie wolno pozwolić, aby ktokolwiek dowiedział się czegokolwiek o więźniu. Po chwili znów wzywają Waszkowskiego na przesłuchanie. Śledczy chwali jego odwagę, bo przy aresztowaniu od razu podał prawdziwe nazwisko. Waszkowski chce jak najszybciej złożyć zeznania, proponują, żeby wszystko spisał.
Po powrocie do celi nie może przełknąć więziennej strawy. Towarzysz każe mu jeść i nie wybrzydzać, bo najważniejsze to nie stracić sił. Waszkowski ma gorączkę, nie może przyzwyczaić się do duchoty panującej w więzieniu, bo tu nie wolno otwierać okien. Strażnik przynosi mu papier, pióro i atrament. Więzień ostrzega go, że spisanych zeznań nie będzie mógł się wyprzeć. Waszkowski woli wszystko spisać. Towarzysz próbuje go przekonać, że niewiele jeszcze o nim wiedzą, a im mniej wiedzą, tym lepiej. Obaj więźniowie chcą mu wylać atrament. Gdy towarzysze z celi idą na spacer, odwiedza go Oficerek, odnosi się do niego z serdecznością i podziwem. Wyjaśnia, że zajmuje się sprawą milczącego więźnia, przypuszcza, że to rosyjski dezerter.
Śledczy są zawiedzeni spisanymi przez Waszkowskiego zeznaniami - napisał życiorys jakby się starał o pracę na kolei, a przecież umie dobrze pisać - nekrolog po śmierci Traugutta napisał po mistrzowsku. Upewniają się, że zdaje sobie sprawę z ostatecznej klęski powstania. Sugerują, że kraj, którego nie ma i ludzi, których narazili swoim nierozumnym postępowaniem, może uratować tylko car. Każą mu napisać bardziej szczegółowy życiorys ze szczególnym uwzględnieniem udziału w napadzie na Skarb Królestwa. Waszkowski prosi ich o pojedynczą celę. Są zaskoczeni, ale obiecują coś załatwić mimo wielkiego tłoku w więzieniu.
Waszkowski rozmawia znów z Oficerkiem, który wyznaje, że nie znosi tego ponurego miasta. Dziwi się, że buntownicy chcieli połączyć cel narodowy z wyobrażeniem wolności dostępnej wszystkim ludziom, a najbardziej dziwi go, że przyłączyli się do nich Rosjanie. Waszkowski stara się odpowiadać tak, aby nie naprowadzić go na żaden trop. Oficerek ujawnia, że wie o tym, że Waszkowski robił sobie wiele fotografii i zazdrości, że chce się z nim spotkać angielski konsul.
Śledczy zostawiają Waszkowskiego w kancelarii żeby w spokoju spisał zeznania, pozwalają mu nawet otworzyć okno. Pilnuje go Strażnik. Waszkowski namawia go do zaniesienia listu do rodziny i kartki do przyjaciela osadzonego również w tym więzieniu.
W celi jeden z więźniów gorączkuje, wezwany Lekarz stwierdza, że leczyć może tylko swoją obecnością, a przeżyją ci, co mają wolę przetrwania i jeżeli taka jest wola Boska.
Oficerek próbuje wyciągnąć od Waszkowskiego informacje o rosyjskich oficerach przyłączających się do powstania i zamieszanych w zamach na generał-gubernatora Berga. Waszkowski zapewnia go, że od niego niczego się nie dowie. Oficerek tłumaczy, że chciał tylko poznać jego sposób myślenia.
Śledczy informują Waszkowskiego, że bardzo uważnie przeczytali jego zeznania, podobnie jak listy do przyjaciela i rodziny. Są tak samo ciekawe. Zapewniają go, że nie warto prowadzić podwójnej gry, chcą jednak znać więcej szczegółów napadu na skarbiec. Nie mogą zrozumieć, jak to możliwe, że powstańcy mieli swoich ludzi nawet tam. Jak to możliwe, że urzędnik o nieskazitelnej opinii przez całe życie, staje się przestępcą, pomagając przestępcom. Nie mogą zrozumieć, dlaczego obcokrajowcy wstępowali w szeregi polskiego powstania. Waszkowski próbuje wytłumaczyć, że oni wszyscy robili to z powodu wiary w słuszność sprawy. Śledczy nie mogą tego zrozumieć, uważają, że Francuzi, Włosi czy Niemcy przyłączający się do powstania musieli być szumowinami uciekającymi przed prawem. Wiedzą też, że pieniądze nie zostały do końca wydane i znajdują się teraz w angielskim banku. Jednak Anglia nie chce ich wydać, dlatego muszą udowodnić, że zdeponowany tam kapitał pochodzi z rabunku.
W celi milczący więzień osuwa się na podłogę. Waszkowski zanosi go pryczę, próbuje z nim rozmawiać, ale tamten milczy. Pyta o niego drugiego o więźnia, ale on nie chce nic wytłumaczyć, bardziej zajmują go pogłoski o szykującym się transporcie. Waszkowskiego odwiedza Oficerek, przyznaje, że czytał jego zeznania i listy. Dziwi go jego szczerość, przypuszcza, że Waszkowski zrobił to, żeby przejść do historii, żeby zostawić ślad dla przyszłych pokoleń. Wie, że jest ostatni, że inni już zginęli i chce ocalić naród. Wie, że sam Waszkowski nie ma żadnych złudzeń i oczekuje śmierci. Wychodząc, informuje milczącego więźnia, że to koniec jego odpoczynku i niebawem pojedzie do Modlina. Więzień łka.
Do odnowionej izby przesłuchań wprowadzają schludnie ubranego Waszkowskiego. Oczekują na angielskiego konsula, który ma usłyszeć z ust więźnia potwierdzenie oświadczenia o zrabowanym złocie. Dla zabicia czasu śledczy pytają Waszkowskiego, jak się czuje. On zastanawia się, kiedy go powieszą. Śledczy próbują pocieszać go, że to jeszcze nie jest przesądzone. Wchodzi zdenerwowany Konsul, chce porozmawiać z Waszkowskim. Pozostali usuwają się w drugi koniec pomieszczenia udając, że nie zwracają na nich uwagi. Konsul jest zaskoczony tym, że Waszkowski chce, żeby Anglia wydała Rosjanom pieniądze zdeponowane przez Polaków. Waszkowski potwierdza. Konsul nic z tego nie rozumie. Więzień tłumaczy mu, że Polacy przegrali wszystko, nie będzie dalszego ciągu, nie będzie dalszej walki. Konsul pyta, czy go bili, Waszkowski zaprzecza i zgadza się złożyć dobrowolnie pisemne oświadczenie, że te pieniądze zostały skradzione. Śledczy tłumaczą Konsulowi, że ten młody człowiek bez bicia i gróźb wyznał prawdę, ponieważ zrozumiał, że rozpętał burzę, która może zniszczyć jego naród. Dlatego składa zeznania dobrowolnie i bez nadziei na uniknięcie kary śmierci. Waszkowski, wręczając Konsulowi oświadczenie tłumaczy, że nie chce, aby jego naród był wyniszczany w zsyłkach i egzekucjach.
Do celi zagląda przejęty Oficerek, przynosi Waszkowskiemu wiadomość, że sąd skończył posiedzenie w jego sprawie i nie ma dobrych wieści. Waszkowski jest zmęczony i nie chce mu się słuchać. I tak nie miał ani przez chwilę wątpliwości co do wyroku, zawsze spodziewał się tylko kary śmierci. Po wyjściu Oficerka współwięzień tłumaczy mu, że chcą go podejść, że teraz nie będą zatwierdzać wyroków śmierci, że zamieniają je na zsyłkę, a z etapu można uciec. Waszkowski nie chce o tym słuchać, wie, że i tak go powieszą, jak tamtych pięciu. Opowiada jak palił wszystkie dokumenty gdy Rosjanie wieszali Traugutta i że potomni nie znajdą po nich żadnych dokumentów, że nikt nie zacznie znów tego szaleństwa prowadzącego do zagłady narodu.
Waszkowski w izbie przesłuchań mówi śledczym, że w mieście została jego pieczęć i chciałby ją odzyskać. Nie rozumieją. Tłumaczy, że tą pieczęcią mogą być nadal sygnowane rozkazy, że ktoś może znów przez to zginąć. Chce, żeby pod słowem honoru puścili go i nie śledzili, a on ją zniszczy. Śledczy nie mogą się na to zgodzić, poza tym uważają, że już nikt nie będzie się tą pieczęcią posługiwał.
Lekarz chciałby coś dla Waszkowskiego zrobić, proponuje, że może w sekrecie przekazać coś jego bliskim. Waszkowski dziękuje i odmawia. Odwiedza go Oficerek, tłumaczy, że egzekucja może być wstrzymana, zaklina go, żeby przystąpił do Rosjan jako tajny agent, żeby żył zamiast umierać, że życie jest ważniejsze, że ma jeszcze tyle do zrobienia. Rosjanie potrzebują konspiratorów-policjantów, ptaka o dwóch głowach. Milczący więzień podchodzi i uderza Oficerka w twarz. Strażnik rzuca się na niego i wyciąga z celi. Oficerek pyta jeszcze raz Waszkowskiego, czy wybiera życie czy śmierć.
Ukryj streszczenie