Czas akcji: przełom XX i XXI wieku.
Miejsce akcji: pogranicze polsko niemieckie.
Obsada: 3 role męskie, 1 kobieca i chór.
Słowiańsko-germańska tragifarsa medyczna.
Chór, który "powinien być mądrzejszy od wszystkich, ponieważ jest znikąd" składający się ze starych kobiet i mężczyzn, którzy już raz umarli i duchów, które widziały niejedno i z ciał, które niejedno czuły - zaczyna snuć opowieść o młodych chłopcach z polskich prowincjonalnych miasteczek na zachodzie kraju, którzy swą misją, powołaniem i sposobem na życie uczynili "łupieskie" wyprawy do Niemiec. Kradną tam samochody, brylanty, złoto, srebro, kosztowności i wracają do swoich. Nie mają pracy, wykształcenia ani możliwości łatwego ich zdobycia, a wracając z łupami, są wśród swoich bohaterami. Któregoś razu jednak, gdy już wjechali samochodem przez szklaną witrynę do sklepu jubilera, z okna wychylił się nagle właściciel i zastrzelił jednego z nich. Nigdy dotąd nic podobnego im się nie zdarzyło, nie wiedzieli, że kradnąc cudzą własność, można zginąć. Opowieść chóru stopniowo przeradza się w niespokojne rozmowy chłopców powracających - tym razem bez łupów - nocą do domu. Nie potrafią zrozumieć, jak to mogło się stać i nie wiedzą co robić dalej. Wyjaśnienia szukają w okupacyjnych opowieściach babek o Niemcach, którzy zabijanie mają we krwi. Polaków zabijają, a Ruskich się boją. Gdyby byli Ruskimi, Niemiec by nie strzelił, sam by ze strachu oddał - mówią. "Bo jak Ruski do nich przyszedł, to robił, co chciał Tego się nie zapomina." Kiedy wracają do domu, przepędzają czekające na nich dziewczęta i urządzają stypę: będą pić za śmierć zabitego. Kiedy wróci do nich w trumnie, będzie bohaterem, ale wpierw Niemcy rozetną go, wyjmą z niego wszystko, co może się jeszcze przydać i odeślą zaszytego, ale pustego, w zamkniętej szczelnie trumnie. Nad trumną czuwać też będą babki i matki chłopców. Tylko one oswojone są ze śmiercią: przeżyły okupację niemiecką, przejście Rosjan, śmierć swoich mężów albo synów. Pieśń chóru przeradza się teraz w ich wspomnienia o okupacji: Niemcach - najpierw eleganckich i czystych, zawsze zadbanych, w wyglancowanych butach z cholewami, z psami, które nigdy nie chciały brać jedzenia, jakby nie były głodne, a potem, zimą, gdy wracali ze wschodu - brudnych i przestraszonych. "Wymyty był bohater A jak trochę przyśmierdł, to od razu tchórz." Chłopcy słuchają tych opowieści nie pierwszy raz. Znają je od dzieciństwa i nauczyli się myśleć o Niemcach i Rosjanach w kategoriach tych kobiecych legend.
Ciało zabitego chłopaka leży w trumnie, chciałoby słyszeć muzykę i śmiech dziewczyn. Zamiast tego słyszy jednak głos swojej duszy. Chłopak przez całe życie jej nie słuchał, myślał, że składa się tylko z ciała, ale teraz nie ma wyjścia - musi słuchać i musi z jej pomocą zrobić bilans tego co przeżył, a co w swoim życiu przegapił i zlekceważył. Ciało zaczyna namawiać duszę, by jeszcze na jakiś czas na nowo w niego wstąpiła, żeby jeszcze trochę wspólnie pożyć, posłuchać muzyki z głośników basowych, pojeździć dobrymi samochodami, pobawić się z dziewczynami. Ale dusza odmawia, mówi mu, że żyjąc w ten sposób zdradził ją, dlatego teraz czeka go: "Pokuta, pokuta i jeszcze raz pokuta!"
I znów odzywa się chór kobiet. Tym razem mówią o swoich synach i braciach, którzy kradną, bo "zawsze myślą, że są gorsi", po to "Żeby ich podziwiali, że są lepsi" kradną samochody, bo tylko w samochodzie czują się lepsi.
Na sali operacyjnej w niemieckim szpitalu ma się zacząć przeszczep serca jubilera, który dostał zawału, kiedy próbowano okraść jego sklep. Mimowolnym dawcą jest zastrzelony przez tego jubilera polski złodziej. Lekarze rozmawiają o tym pomiędzy sobą: "Ach, biedni, biedni Słowianie. Muszą sprzedawać trzustki i wątroby, żeby ocalić swoją oryginalną kulturę i tajemniczy język." Wiadomość, że ma mieć wszczepione polskie serce i umarłego Niemca postawiła by na nogi, a więc i umarły przed chwilą jubiler odzyskuje przytomność i protestuje. Chce mieć serce niemieckie, szwedzkie, ostatecznie angielskie, holenderskie, francuskie, albo choćby włoskie, ale w żadnym wypadku polskie. Bo na wschodzie nie szanują własności, a przecież własność to rzecz święta. Słysząc od lekarzy, że nie ma wyjścia, chce przynajmniej wiedzieć, kim był dawca. Młody, zdrowy, czysty, wykształcony, germanista - kłamią mu lekarze. Trochę go to uspokaja, ale nie do końca. Boi się mieć wschodnie serce, bo mógłby stać się utracjuszem i strwonić albo rozdać cały swój ciężko zapracowany majątek. Lekarze jednak kończą te dywagacje dając jubilerowi narkozę i zaczynają przeszczep. Tymczasem chór śpiewa o dziwach tego świata, w którym na wschód wędrują auta, brylanty i rzeczy, a na zachód ciała i organy wewnętrzne, bo na zachodzie jest wszystko, nie ma tylko nieśmiertelności i trzeba ją sprowadzać - "obłożoną lodem, w ciekłym azocie". "Tu są fabryki aut, tam plantacje ciał." Ciało zabitego chłopaka i jego dusza widzą operację. Widzą, że jego serce trafia teraz do ciała tłustego Niemca. "Ukradli mi serce" - mówi ciało. "Ty kradłeś brylanty" - odpowiada mu dusza. "Czy serce w tamtym tłuściochu będzie chociaż trochę moje?" - pyta dalej ciało. Dusza pociesza go, że niedługo umrze zupełnie i nie będzie już nic czuł, tylko ona będzie się musiała błąkać po świecie, bezsilnie patrzeć na tych co nadal trwonią swe życie, tak jak on je strwonił i pokutować.
Na sali operacyjnej budzi się zoperowany jubiler. Lekarze boją się trochę efektu przeszczepu i słusznie - jubiler budzi się i rzeczywiście zaczyna mówić nieco dziwnie. Podejrzewa, że jest w więzieniu, nie wie za co, ale czuje niejasne wyrzuty sumienia i ma głębokie przeświadczenie, że żył szybko i pragnął umrzeć młodo. Nie wie za co, ale czuje, że powinien zgnić w kryminale i jest z tego dumny. Okazuje się, że w jubilerze słowiańskie serce i germański rozum dało niezwykłą mieszankę. Widząc, co się dzieje, lekarze są nieco skonsternowani i boją się, że rodzina jubilera może zechcieć wytoczyć im proces."Co za idiota mówił, że to tylko mięsień?" - pytają sami siebie. Tymczasem postanawiają dać mu zastrzyk usypiający, licząc że zmiana światopoglądu i charakteru chorego jest tymczasowa.
W nocy do łóżka, w którym leży jubiler z nowym sercem przychodzi zabity przez niego chłopak. Dusza na chwilę jeszcze w niego wstąpiła, aby mógł porozmawiać z człowiekiem, który będzie miał teraz jego serce. Przyznaje się mu, że nie jest żadnym germanistą, tylko kradł samochody. Jubiler słysząc to, mało nie dostaje kolejnego zawału, ale uspokaja go wiadomość, że chłopak kradł głównie niemieckie samochody, uważając je za najlepsze. Mimo wszystkich różnic, które ich przedtem dzieliły, teraz znajdują stopniowo porozumienie. Kładą się obok siebie na łóżku, zasypiają.
Ukryj streszczenie