Czas akcji: rok 1983.
Miejsce akcji: wioska w Południowej Afryce.
Obsada: 1 rola męska, 2 role kobiece.
Druk: "Dialog" nr 8/1988.
W małej afrykańskiej wiosce mieszka samotnie siedemdziesięcioletnia wdowa Helen, którą sąsiedzi uważają za wariatkę. Helen od śmierci swego męża, to jest od piętnastu lat, spędza dni na rzeźbieniu rozmaitych figur - ludzkich, zwierzęcych i dziwnokształtnych. Dom Helen jest pełen światła i barw. Każda ze ścian pomalowana jest na inny kolor i obwieszona lustrami. Podłogę i sufit pokrywają wielobarwne mozaiki. Jej ogród, który ona sama nazywa "Mekką" jest zatłoczony rzeźbami. W chwili rozpoczęcia sztuki do domu staruszki przyjeżdża zupełnie niespodziewanie jej przyjaciółka - dwudziestoośmioletnia Elsa. Elsa jest nauczycielką angielskiego w odległym Kapsztadzie. Odbyła dwunastogodzinną podróż samochodem, bo otrzymała od Helen niepokojący ją bardzo list. Po drodze Elsa podwiozła kobietę z dzieckiem na rękach, która szła do najbliższej miejscowości. Miała przed sobą osiemdziesiąt mil pieszej wędrówki w upale, z maleńkim dzieckiem. Mąż kobiety, który był robotnikiem rolnym, niedawno zmarł i kobiecie kazano wynosić się z farmy. Wyruszyła więc z całym swoim dobytkiem, który zmieścił się do jednej reklamowej torby, do miasta, do swoich krewnych. Elsa podwiozła ją kawałek, dała jej resztę jedzenia i trochę pieniędzy. "To tylko gest dla uspokojenia sumienia. Nie pomoże jej to walczyć z przeciwnościami losu, niczego w jej życiu nie zmieni." - dodaje Elsa, którą spotkanie z kobietą bardzo poruszyło.
Z rozmowy Helen z Elsą wynika, że staruszka żyje w wiosce zupełnie sama. Odwiedza ją jedynie miejscowy ksiądz - Marius Byleveld i siedemnastoletnia Murzynka Katrina. Katrina ma jednak maleńkie dziecko i męża, nie ma więc wiele czasu dla Helen. Elsa jest oburzona, kiedy dowiaduje się, że mąż Katriny popija i staje się agresywny. Chce dziewczynie pomóc, uświadomić jej, że ma prawo nie pozwalać się tak traktować i poniżać, namówić, by odeszła od męża.
Kiedy Helen wychodzi z pokoju, by zrobić herbatę, Elsa uważnie rozgląda się po wnętrzu. Zauważa w kącie kartonowe pudło pełne kolorowych odłamków ceramiki oraz okopcenia na jednej ze ścian. Zapytana o przyczynę tego zabrudzenia, Helen odpowiada wymijająco, że to jedna z jej lamp zaczęła bardzo kopcić. I żeby zmienić temat, wypytuje Elsę, co u niej słychać. Okazuje się, że młoda nauczycielka ma kłopoty. Została wezwana przed Komisję Dyscyplinarną Kuratorium w Kapsztadzie, ponieważ rodzice jej uczniów złożyli na nią skargę po tym, jak zadała uczniom wypracowanie domowe w formie listu do Prezydenta, którego tematem miała być dyskryminacja rasowa. Jeżeli Elsa nie wykaże skruchy i poczucia winy, to zostanie dyscyplinarnie wyrzucona z pracy. Jeżeli przeprosi, zrobi coś wbrew samej sobie. Ale wówczas nie straci kontaktu ze swymi uczniami. "Dopóki ja ich uczę, zawsze mogę to i owo przemycić". Poza problemami w pracy, Elsa ma także kłopoty osobiste. Rozstała się ze swoim partnerem Dawidem. Dawid był żonaty, miał dziecko. Elsa była w nim szalenie zakochana, do tego stopnia, że gotowa była o niego walczyć. Najbardziej bolesne było dla niej to, że Dawid nie umie wybrać, nie umie odejść ani od żony, ani od Elsy. "Czekał, żebym go odprawiła, odesłała z powrotem do żony i dziecka."
Helen zapala kolejne świece w pokoju. Ich światło odbija się w lustrach wiszących na ścianach. Elsa wspomina, kiedy pierwszy raz trafiła do domu Helen. Helen przeżywała wtedy załamanie. Od ponad roku niczego nie wyrzeźbiła. Lata naigrywań się z niej, wytykania palcami i nazywania szaloną doprowadziły ją do depresji. Elsa wiedziała, że Helen ma w okolicy opinię wariatki. Ale kiedy zobaczyła dom pełen niezwykłych figur (kolorowe pawie, sowy z reflektorami samochodowymi zamiast oczu, meczet z butelek po piwie, syreny z cementu) i ogród pełen rzeźb była zachwycona. Była pierwszą osobą, która nie uznała pasji Helen za urojenia i dziwactwa, ale za dowód wolności i wyboru. Obie sobie wzajemnie wówczas pomogły. "Gdybyś wiedziała, co zrobiłaś dla mnie tego dnia. Ile odwagi mi dodałaś, ile wiary w siebie. - mówi jej po latach Helen - Ty przywróciłaś mnie do życia." Po poznaniu Elsy Helen wyrzeźbiła swoje najlepsze figury - Buddę, głowę z Wysp Wielkanocnych i chłopokoguta. Teraz jednak okazuje się, że znowu nad niczym nie pracuje. Pudło pełne kolorowych odłamków ceramiki, które przywiozła poprzednim razem Elsa, stoi w kącie. Helen ma problem z oczami i chore ręce. I boi się, jest przerażona, że już nigdy niczego nie wyrzeźbi, że "już nigdy nie pojawią się żadne obrazy". Elsa wyjmuje list, który dostała od przyjaciółki. Helen usiłuje go zbagatelizować, zapewnia, że już czuje się zdecydowanie lepiej, i żałuje, że go wysłała. Ale Elsa nie daje za wygraną. Czyta list Helen, w którym są słowa: "Potrzebuję cię, Elsie. Wzrok mam tak słaby, że ledwie widzę, co piszę. A ręka z trudem prowadzi pióro. Elsie, pomóż mi. Wszystko się kończy; zostałam sama w tych ciemnościach. Już nie ma światła." Zmuszona do zwierzeń Helen opowiada, że Rada Parafialna postanowiła zmusić ją do przeprowadzki do domu opieki. Uznano, że jest samotną osobą wymagającą tego rodzaju pomocy. Elsa jest oburzona, ponieważ w wiosce mieszka jeszcze co najmniej kilka starszych, samotnych osób, których nikt nie wyrzuca z ich domów pod pozorem pomocy. Ksiądz Marius wypełnił już nawet częściowo formularze za Helen i ma po nie przyjść jeszcze tego samego wieczoru. Dzięki jego staraniom Helen ma dostać miejsce poza kolejnością. Elsa wymusza na Helen, żeby odmówiła dziś wieczorem Mariusowi przeprowadzki. Ma mu powiedzieć, że pojedzie sama do internisty i okulisty i że świetnie sobie sama radzi. Helen boi się, bo nie umie być tak stanowcza. Boi się, że to koniec jej Mekki. Widząc nadchodzącego Mariusa, Elsa wychodzi do kuchni.
Marius przyniósł dla Helen kosz pełen warzyw. W rozmowie wspomina swój przyjazd do Karru. Znalazł się tu po śmierci swojej żony, dwadzieścia lat temu. Kiedy został wdowcem, postanowił poświęcić się pracy duszpasterskiej i uciec od bolesnych wspomnień w pracę dla innych. Helen uczęszczała wówczas regularnie co niedzielę na mszę ze swoim mężem Stefanusem. Kiedy w pokoju zjawia się Elsa z kolacją, Marius chce wychodzić. Wie już od Helen, że młoda kobieta przyjechała tylko na jeden wieczór. Ale Elsa go zatrzymuje zapewniając, że przywiozła ze sobą stos prac swoich uczniów, które musi sprawdzić, więc nie będzie przeszkadzała pastorowi i Helen w rozmowie. Ale będzie tej rozmowy świadkiem, siada bowiem w głębi pokoju. Marius wyjmuje formularze, w których trzeba jeszcze wnieść kilka poprawek i które Helen musi podpisać. Helen zdobywa się na odwagę i oznajmia Mariusowi, że pojedzie do lekarza, żeby zacząć leczyć swój artretyzm i zamówi sobie u okulisty okulary. Poprosi także Katrinę, żeby kilka razy w tygodniu przyszła pomóc jej posprzątać. Marius mówi Helen, że Katrina zamierza wyjechać wraz z mężem, który ma dostać pracę. Pastor jednak cały czas nie rozumie, do czego Helen zmierza, bo zapewnia kobietę, że w domu opieki będzie mogła skorzystać bezpłatnie z pomocy lekarskiej, a w wiosce znajdą się jeszcze inne osoby prócz Katriny, które chętnie pomogą Helen przy pakowaniu i przeprowadzce. Helen w trakcie rozmowy z Mariusem jest coraz bardziej zdenerwowana. Trzyma już w ręku pióro, żeby podpisać zgodę na przeprowadzkę. Rozpaczliwie szuka pomocy u Elsy - "Dlaczego mnie nie powstrzymasz?" Elsa nie ułatwia jej niczego - "Jeśli chcesz tak rozporządzić swoim życiem, to nad czym się jeszcze zastanawiasz? () Dwie udręczone kobiety w jednym dniu to dla mnie za dużo. Ty możesz przynajmniej się sprzeciwić. Ta kobieta na drodze nie miała nawet takiej możliwości. Ale skoro nie masz dość odwagi, żeby powiedzieć `nie`, to trudno. Ja tego za ciebie nie zrobię." Marius obarcza Elsę winą za stan podenerwowania i dezorientacji, w jakim znalazła się Helen. Elsa nie pozostaje mu dłużna. Oskarża pastora, że usiłował Helen zmusić szantażem do przeprowadzki, że wykorzystał jej bezradność i zdezorientowanie, by skłonić ją do podpisania formularza. Marius broniąc się, zapewnia Elsę, że chodzi mu o dobro Helen. Wtedy wychodzi na jaw, że Helen omal nie zginęła w pożarze, który wybuchł jakiś czas temu w jej domu, gdy przewróciła świeczkę i stała bezradnie patrząc, jak ogień się rozprzestrzenia. Elsa nic o tym nie wiedziała. Helen okłamała ją, mówiąc, że ślady na ścianie to okopcenia od świeczki, a nie ślady od ognia, a rany na jej dłoniach to przypadkowe skaleczenia od pracy w kuchni, a nie blizny po oparzeniach. Elsa poddaje się. Zostawia Mariusa z Helen, żeby wygrało silniejsze z nich. Mówi jeszcze tylko do Helen: "Nie masz dość wiary we własne życie i we własną twórczość, żeby ich bronić przed nim". Marius usiłuje ją namówić, by teraz, gdy już zna powody, pomogła mu namówić Helen do przeniesienia się do domu starców. Ale Elsa nadal uważa, że wioska chce przez to nie tyle pomóc starej kobiecie, co pozbyć się kłopotu. Helen przed piętnastu laty, kiedy owdowiała, odważyła się być inna, niż by tego należało się spodziewać. Zaczęła rzeźbić. Przestała chodzić na mszę. Rzeźby, którymi rodzice straszą w wiosce dzieci, są wyrazem wolności Helen. Elsa przyjeżdża do Helen od lat, bo jak mówi: "ona rzuca mi wyzwanie. Zmusza mnie do tego, żebym uświadomiła sobie, kim jestem i czym jest moje życie, i jakie mam wobec siebie obowiązki. Obowiązki, do których się nie poczuwałam, dopóki jej nie poznałam W moim świecie dużo się mówi o wolności, o różnych jej rodzajach. Ale przeważnie jest to gadanina, łatwa gadanina i nic więcej. Z Helen to co innego. Ona doświadczyła wolności." Elsa uważa, że mieszkańcy wioski boją się Helen i zarazem jej zazdroszczą, bo życie Helen jest "piękne, rozświetlone, roziskrzone". Marius wzburzony wyznaje, że Helen jest mu bliska. Jego zdaniem Elsa próbuje manipulować staruszką, by udowodnić swoją "obłędną koncepcję wolności". Helen wyznaje, że wiarę utraciła dużo wcześniej niż przestała chodzić do kościoła. Jej małżeństwo było pozorem szczęścia. Nie kochała swego męża. Po jego pogrzebie Marius odwiózł ją do domu i zaciągnął zasłony w oknach, żeby ludzie nie zaglądali do środka i dali Helen spokój w czas żałoby. Ona to wówczas odczuła, jakby i ją za życia pogrzebał. Póki żył jej mąż, Helen toczyła swoje pozorne życie. Kiedy zabrakło Stefanusa, przestał istnieć nawet pozór życia. Marius zapalił wówczas w domu Helen świecę, a ona siedziała i wpatrywała się w nią i - jak wyznaje - "Tego wieczoru poszłam do Mekki, a zaprowadziła mnie tam zapalona przez ciebie świeca.() W samym środku Mekki znajduje się świątynia - wiesz, a w samym środku tej świątyni mieści się przestronna sala. Jej ściany pokrywają setki luster, z sufitu zaś zwisają setki lamp. Właśnie tam Królowie zgłębiają niebieską geometrię światła i barw. Tej nocy zostałam ich terminatorem." I Helen zaczęła uczyć się wywoływać barwy z luster, rzeźbić figury z drutu i butelek. "Starałam się ze wszystkich sił, dotarłam jak mogłam najbliżej do prawdziwej Mekki. Teraz wędrówka dobiegła końca. Już dalej iść nie mogę. Nie potrafię ograniczyć mego świata do kilku ozdób w klitce w domu starców." Marius wie, że przegrał z Helen. Myślał, że zbliżą się do siebie jako dwoje starych, samotnych ludzi. Żegna się. Wychodząc, mówi Helen - "Pierwszy raz widziałem cię taką szczęśliwą! Miałaś w sobie więcej blasku niż jest we wszystkich twoich świecach razem wziętych." Po wyjściu Mariusa Elsa stwierdza, że pastor kocha Helen tak, jak mężczyzna kocha kobietę. Jest dumna z Helen i zazdrości jej. Wspomina raz jeszcze kobietę z dzieckiem, którą spotkała w drodze. Wyznaje, że po rozstaniu z Dawidem okazało się, że jest w ciąży i tę ciążę usunęła. "W sposób gwałtowny i brutalny unicestwiłam pierwszą prawdziwą szansę, że moje życie może mieć jakiś sens". Kobieta z dzieckiem, kiedy Elsa dała jej jedzenie i pieniądze, zaczęła jej bardzo dziękować. Zapytana przez Elsę, jak ma na imię, odpowiedziała, że po angielsku jej imię znaczy Cierpliwość. I odeszła. A Elsa z bezsilności zatrzymała samochód i zaczęła głośno i długo krzyczeć. Helen podpowiada Elsie, żeby przestała krzyczeć, a zaczęła płakać. I podkreśla, że młoda przyjaciółka bardzo jej pomogła, stanowiła dla niej wyzwanie. Helen zrozumiała, że sama przeszła drogę do swojej Mekki i teraz sama musi zmierzyć się z tym, że droga jest ukończona. Mekka była jedynym prawdziwym celem jej życia. "Tak jak nauczyłam się zapalać świece i poznałam, jaki to ma sens, teraz muszę się nauczyć je gasić i poznać, co to znaczy. Na tym kończy się moje terminowanie jeśli przez to przebrnę, zostanę mistrzem!"
Ukryj streszczenie