Krotochwila w 4 aktach (5 odsłonach) ze śpiewami; libretto: Władysław Ludwik Anczyc (wg Johanna Nestroya).
Prapremiera: Kraków 1888.
Osoby: Robert; Bertrand; Ippelmajer, bogaty bankier; Szarlota, jego córka; Samuel Bandheim, buchalter Ippelmajera; pani Calepin, żona kupca; dr Crustillac; Pioche, bogaty dzierżawca; Dumont, oberżysta; Grognard, dozorca wiezienia; Rózia, służąca w oberży; pani Brabancon, jej ciotka; Michałek, służący Pioche'a; Choucroutte, wieśniak; Zuzia, jego córka; Piotruś Carotte, narzeczony Zuzi; Gevrol i Fanferlot, żandarmi; Jacques, kamerdyner Ippelmajera; Kapral; Garcon; warta, żołnierze, goście bankiera, wieśniacy. Rzecz dzieje się w północnej Francji, w mieście pogranicznym, w II poł. XIX w.
Akt I. Odsiadujący karę więzienia Robert ustawicznie popada w konflikty z dozorcą Grognardem, nie mogąc znieść jego fałszywie brzmiących śpiewek i przechwałek o bohaterskich czynach w latach, w których Grognard był tamburmajorem siedemnastego pułku piechoty. Inaczej postępuje Bertrand, doprowadzony tego wieczora do aresztu. Stara się pozyskać życzliwość dozorcy pochlebstwami i rzeczywiście dostaje lepszą celę, latarenkę, nawet książkę do poczytania. Grognard, zachwycony jego ogładą, uważa, iż przymknięto Bertranda zapewne tylko przez nieporozumienie; nie wie, że zgubiła go - jak zwykle - nadmierna namiętność do złotych zegarków... Gdy Grognard zamierza udać się na zasłużony odpoczynek, nieoczekiwanie odwiedza go bratanek z sąsiedniej wioski, Michałek. Zapóźniony, pragnie szybko oddać Grognardowi przyniesione ze wsi wiktuały i pobiec do oberży, gdzie ma spotkać swego pana, bogatego dzierżawcę Pioche'a, a także - co ważniejsze! - swą narzeczoną, śliczną Rózię. Grognard jednak, zadowolony z towarzystwa, niemal siłą zatrzymuje go na noc w swym przywięziennym mieszkaniu.
Tymczasem Robert obmyśla ucieczkę. Przebija dziurę w podłodze i wpada do celi o piętro niżej, do Bertranda, swego - jak się okazuje - dobrego kumpla. Nocą Grognard wraz z bratankiem obchodzą więzienie. W celi Roberta nie znajdują nikogo, lecz widząc dziurę w podłodze, domyślają się, iż uciekinier przedostał się na niższe piętro. Zbiegają więc, w pośpiechu nie zamykając za sobą drzwi, natomiast Robert i Bertrand gramolą się przez ten czas na górę; w rezultacie nie tylko wychodzą na wolność, ale Grognarda i Michałka zamykają w celi i, przebrani za nich, spokojnie mijają straże...
Akt II. W podmiejskiej oberży oberżysta Dumont i służąca Rózia przygotowują stoły na wesele, które urządza tu gruby Piotruś Carotte z chudą Zuzią Choucroutte. Przyjeżdża Pioche w poszukiwaniu opóźnionego Michałka. Dowiedziawszy się o planowanym w oberży weselisku, postanawia pozostać na przyjęciu; prosi tylko Dumonta, aby przechował gdzieś jego pokaźnie nabity trzos - wiezie wielką sumę uzyskaną ze sprzedaży zboża. Przy jedzeniu, a zwłaszcza piciu, nie chce tego mieć przy sobie, bezpieczniej ukryć pieniądze w schowku.
Nadchodzą Robert i Bertrand. Tchórzliwy Bertrand wolałby zaszyć się po ucieczce gdzieś w lasach, daleko, Robert jednak uważa, że właśnie tu, w tłumie gości, będą najbezpieczniejsi - nikomu nie przyjdzie do głowy szukać ich w takim miejscu, a przy tym - muszą się przecież posilić... Flirtują z Rózią i wywierają na niej spore wrażenie, mają jednak pecha: do oberży przychodzą żandarmi, Gevrol i Fanferlot. Poszukują dwóch włóczęgów, którzy dopuścili się wczoraj kradzieży w sąsiedniej wiosce. Słysząc o obecności dwu nieznajomych, ostro ich przesłuchują, po czym, uznając ich za wysoce podejrzanych, zamykają w komórce; po weselisku odprowadzą obu do więzienia.
Tymczasem nadchodzi Michałek i opowiada panu Pioche o nieszczęściu, jakie spotkało w nocy jego wuja. Pioche nie bardzo może połapać się w mętnej gadaninie chłopaka, Robert i Bertrand zaś roztaczają w tym czasie czary swej wymowy przed Rózią; wmawiają jej, iż zamknięto ich tu jedynie za to, że się do niej przed chwilą zalecali. Wzrusza to naiwną dziewczynę; otwiera drzwi zaryglowanej komórki.
Rezultat - łatwy do przewidzenia. Gdy zaczyna się weselisko i wchodzi młoda para, Dumont podnosi wrzawę: złodzieje okradli jego kasę i biurko, zabrali także trzos pana Pioche'a! Michałek w dodatku rozpoznaje w uciekających swych prześladowców z więzienia, ale jest już za późno, aby wyciągać jakieś konsekwencje. Robert i Bertrand wskakują na konie żandarmów i zmykają z przebogatym łupem.
Akt III. W salonach bajecznie bogatego bankiera Ippelmajera ma odbyć się dziś wieczór wielki bal maskowy, uświetniony występem weneckiego tenora Capricciniego. Córka bankiera, Szarlota, chociaż kocha muzykę, to jednak przede wszystkim cieszy się zapowiedzianym przybyciem przystojnego Brazylijczyka, hrabiego Fernambucos, który już wszystkim dziewczętom w miasteczku zawrócił w głowach... Przychodzą pierwsi goście, wśród nich także Samuel Bandheim, buchalter Ippelmajera, zakochany - z wzajemnością - w Szarlocie. Zjawia się wreszcie tęsknie wyczekiwany przez damy Fernambucos. To Robert! Zabawia towarzystwo zmyślonymi bajeczkami o swych arystokratycznych koligacjach, o podróżach i sukcesach towarzyskich - do czasu, gdy kamerdyner anonsuje przybycie gwiazdy wieczoru, mistrza Capricciniego. Robert ze zdziwieniem poznaje w sławnym tenorze... Bertranda.
Obaj złodzieje są zadziwieni spotkaniem. Po ucieczce i podziale łupu zrabowanego w oberży używali życia - każdy w innej stronie świata - przepuścili wszystkie pieniądze i teraz, spotkawszy się przypadkowo, mają nadzieję na nowy, korzystny skok. Samuel śledzi ich, zazdrosny o względy, jakimi Szarlota obdarza rzekomego hrabiego; domyśla się, że obaj dżentelmeni to zwyczajni oszuści, stara się także ostrzec przed nimi Ippelmajera, dorobkiewicz jednak nie chce go nawet słuchać. Dochodzi do ostrej scysji. Obaj złodzieje stają pozornie w obronie Samuela, wybaczając mu przykre posądzenia, lecz jednocześnie chytrze okradają pana domu z jego bezcennej biżuterii i nim ktokolwiek mógł zorientować się w kradzieży - znikają.
Akt IV. Mieszkanie pani Brabancon, znajdujące się w pobliżu pałacyku bankiera, jest dokładnie rewidowane przez kamerdynera pana Ippelmajera i policję, tu bowiem wiodą ślady uciekających przestępców. Rewizja nie dała rezultatów, lecz gdy pani Brabancon i jej siostrzenica Rózia odprowadzają policjantów do drzwi, okazuje się, iż Robert i Bertrand tkwią już od paru godzin w przewodzie kominowym. Muszą tam zresztą znów wycofać się co rychlej, bo panie wracają, niemniej - szczęście im raczej sprzyja.
Oto bowiem do pani Brabancon przychodzi Michałek, aby zaprosić ciocię i Rózię do oberży "Pod Białym Kocurem", w imieniu swego wuja, Grognarda. Od czasu owej historii w więzieniu wiele się u nich zmieniło, wuj został zdymisjonowany, pan Pioche zmarł z wrażenia, teraz Michałek i Grognard gospodarzą sobie we dwójkę na wsi. Obie kobiety wychodzą z Michałkiem; Robert i Bertrand mogą nareszcie opuścić kryjówkę w kominie. Przebierają się w damskie suknie i już mają uciekać z mieszkania, gdy oto w drzwiach zderzają się z Grognardem, zmierzającym tutaj po bratanka. Grognard bierze ich za siostrzenice pani Brabancon i zachwycony urodą rzekomych panien, zabiera je z sobą na bal do gospody, nie chcąc nawet na chwilę wypuścić ze swych objęć.
Tymczasem wokół oberży - zabawa. Wśród licznych atrakcji jest nawet wielki balon, który za chwilę ma unieść się w powietrze. Tutaj też znajduje ostateczne rozwiązanie całe qui pro quo: pani Brabancon z Rózią i Michałkiem spotykają Grognarda z Robertem i Bertrandem i demaskują obu złodziei. Ci naturalnie starają się umknąć raz jeszcze - udaje im się wskoczyć do gondoli balonu i szybko przeciąć liny. Balon unosi się w powietrze, lecz jeden strzał żandarma sprowadza ich z powrotem w dół, prosto w ręce warty. Robert i Bertrand, zrezygnowani, proszą już tylko o dobre traktowanie...
"Robert i Bertrand" to jedyny utwór sceniczny Hofmana, który przetrwał dłużej i wznawiany był wielokrotnie jeszcze w latach 1930-ych, chociaż już nie zawsze z jego muzyką... Zaledwie w osiem lat po krakowskiej premierze grywano tę krotochwilę z muzyką Kazimierza Kratzera (1844-1890), później przywrócono wprawdzie muzykę Hofmana, lecz uzupełnioną i adaptowaną przez Adama Wrońskiego (1850-1915). Jak z tego widać, nie tyle ładne melodie, ile raczej sama krotochwila - zabawna, pełna ruchu i dowcipu - zapewniała "Robertowi i Bertrandowi" sukces. Muzycznie najzabawniejsza jest scena ansamblowa w I akcie (Robert, Betrand, Grognard, Michałek), śpiewana w operowej konwencji i oparta na... melodiach popularnych ówcześnie arii z "Don Juana" i "Czarodziejskiego fletu", z "Cyrulika sewilskiego", "Orfeusza w piekle", "Córki pułku", "Roberta Diabła" itd.
Libretto Anczyca jest bardzo wierną adaptacją (w pewnych fragmentach wręcz przekładem) krotochwili Nestroya.
Uwspółcześniona wersja filmowa "Roberta i Bertranda", nakręcona u nas w 1938 przez Mieczysława Krawicza z Adolfem Dymszą i Eugeniuszem Bodo w rolach tytułowych, opierała się wprawdzie na krotochwili Nestroya, lecz nie korzystała z muzyki Hofmana i piosenek Anczyca.
Źródło: Przewodnik Operetkowy Lucjan Kydryński, PWM 1994
Ukryj streszczenie