Czas akcji: część I rok 1930; część II rok 1960.
Miejsce akcji: część I - wirydarz klasztoru we Włoszech; część II - willa w górach Meksyku.
Obsada - 3 role kobiece.
Druk:
Autor sztuki podkreśla we wstępie: "utwór czerpie z życia i twórczości Tamary Łempickiej oraz wykorzystuje jej obrazy. Niezbędnym elementem akcji jest projekcja obrazów - są one wskazywane w tekście." W obu częściach na scenie stoją sztalugi z czystym blejtramem, na którym wyświetlanych jest osiem wybranych dzieł.
Część I.
W wirydarzu klasztoru sióstr karmelitanek, gdzieś we Włoszech, Malarka pracuje przy sztalugach. Jej modelem jest zakonnica, Matka Przełożona tego klasztoru. Malarka jest młodą, atrakcyjną, pełną temperamentu, znaną artystką, Matka Przełożona - starszą, wyciszoną, pogodną kobietą. Obie dzieli wszystko, a przeciwieństwa budują dramaturgię pierwszej części.
Malarka, której nikt nigdy nie odmówił pozowania do portretu, miała kaprys, by namalować zakonnicę. Ten kaprys zdumiewająco łatwo został zaspokojony. Matka Przełożona nie ukrywa, że przed podjęciem decyzji zasięgnęła opinii o słynnej Łempickiej w miejscowym muzeum i u znawców sztuki w Paryżu. Sama też kiedyś interesowała się malarstwem. Uznała, że takie spotkanie może być dla tej właśnie artystki rodzajem rekolekcji. Portret, uważa zakonnica, to nie tylko zewnętrzność, to także wnętrze modela, jego duchowość. Aby ją pokazać, malarz musi tę duchowość Poznań i niejako "wchłonąć w siebie". Malarka przytakuje tej teorii. Matka Przełożona mówi też, że prace artystki dowodzą, że stale portretuje siebie, także wtedy, gdy pozuje jej ktoś obcy. (Wyświetla się obraz "Tamara w zielonym bugatti").
Malarka często zapomina, że znajduje się w miejscu szczególnym, jest nietaktowna, a niektóre jej pytania o życie zakonnic za murami klasztoru są obraźliwe. Matka Przełożona strofuje swego gościa, szybko też zyskuje nad nim przewagę dzięki swojej wiedzy, mądrości i łagodności. Doktoryzowała się z zasad konstrukcji wczesnogotyckich technik sklepieniowych, była wykładowcą uniwersyteckim, ale w klasztorze, jak mówi, robi rzeczy ważniejsze niż na uczelni. Sposób, w jaki prowadzi z Malarką dialog o świetle i kolorze w malarstwie, ma dla artystki wymiar metafizyczny. Słynna, znana z burzliwego życia kobieta, zdobywa się na spontaniczną szczerość i wyznaje, że zwątpiła w wartość i sens tego wszystkiego, czym żyła dotąd. Zapragnęła zmienić swoje życie i dlatego przyszła do klasztoru. Matka Przełożona mówi o malarstwie Łempickiej. Jej wypowiedź jest jak wykład na temat art deco i obrazów Malarki. Zawiera bardzo osobistą, surową ocenę jej dzieł, a zarzut dotyczy tego, że pokazują ludzi, których oczy "odbijają nicość i dają wgląd w nicość. Zapowiadają jakąś straszną katastrofę rodzaju ludzkiego. Łącznie z katastrofą malarstwa." Malarka jest zaskoczona siłą słów zakonnicy, nie opuszcza jej zdziwienie, że ktoś z taką wiedzą porzuca świeckie życie. Ale Matka Przełożona podkreśla, że została powołana do życia innego, a obowiązujące w nim wartości nie mają sobie równych. Toteż nie bacząc na obowiązki modela, na dźwięk kościelnej sygnaturki Matka Przełożona gwałtownie wstaje i odchodzi na południową liturgię.
Malarka zostaje sama, krytycznie ocenia malowany portret. Uznaje, że w zakonnicy tkwi tajemnicza siła, która nie pozwala dobrze malować. Malarka jest zdenerwowana. Robi sobie zastrzyk dożylny z narkotyku. Wpada w stan euforycznej samoakceptacji. Taką zastaje Matka Przełożona. Ogląda swój portret. Widzi namalowane na twarzy łzy. "Matka płacze nad światem, nade mną" - tłumaczy Malarka i szybko dodaje, że te łzy usunie, a obraz wyrzuci. Matka Przełożona podpowiada inną interpretację: "Pani sama jest na tym portrecie. Może to pani łzy? Artysta może być narzędziem w ręku Pana Boga nawet nieświadomie." Malarka prosi Matkę Przełożoną o błogosławieństwo. Dostaje je. Pożegnanie kobiet jest serdeczne.
Część II.
Trzydzieści lat później. Malarka mieszka w Meksyku, w willi u stóp wulkanu, o czym marzyła, choć sypiący popiołem wulkan jest uciążliwy. Do tego miejsca uciekła od Paryża, Europy, Ameryki. Stoi przy sztalugach, maluje. W pracy ważną role odgrywa butelka z alkoholem. Do portretu pozuje Malarce jej własna Córka. Jest lekarką, przyjechała, by odbyć z matką poważną rozmowę i się nią zaopiekować. Staje się dla niej ostrym i sprawiedliwym sędzią. Malarka jest ciężko chora, zniszczona życiem, narkotykami, alkoholem. Wyniki badań są niedobre. Nie cieszy jej praca twórcza, od czasu, gdy spotkała się w klasztorze z Matką Przełożoną, nie może malować. Uważa, że jej sztuka przegrała z wojną, faszyzmem, ludobójstwem. Swoim życiem i malarstwem nie przeciwstawiła się złu. Dzisiaj oskarża się: " Jestem winna krematoriów Oświęcimia. Jestem winna ruin Drezna. Jestem winna popiołów Nagasaki. Artysta jest odpowiedzialny za świat. Nie tylko za ten świat, który mieści się w kwadracie płótna. Za późno to zrozumiałam".
Córka ma wiele cierpliwości, chce matce pomóc jako lekarz i jako bliska osoba, ale Malarka nie poddaje się tej serdeczności. Rozmowa o ojcu dziewczyny ( wyświetla się obraz "Mężczyzna bez dłoni") nie ułatwia kontaktu. Malarka słyszy od Córki gorzkie słowa na swój temat. Inaczej, ale podobnie jak Matka Przełożona w klasztorze, chce pomóc artystce, która nie zachowała równowagi pomiędzy sztuką a życiem. Uciekała od trudnych sytuacji życiowych, uciekając w gruncie rzeczy od siebie. Teraz niszczy portret Córki (wyświetla się obraz "Matka z dzieckiem"). Słychać wybuch wulkanu. Artystka chce namalować tę eksplozję. Nie jest w stanie. Chowa się w ramionach Córki, która obiecuje jej bezpieczeństwo.
Ukryj streszczenie