Czas akcji: XIX lub początek XX w.
Miejsce akcji: więzienie we Francji.
Obsada: 3 role męskie, Dozorcy, Naczelnik więzienia
Druk: "Dialog" nr 10/1965, Jean Genet "Teatr", PIW, Warszawa 1970; nowa wersja: Jean Genet "Haute surveillance", Editions Gallimard, 1988.
Dramat w jednym akcie.
W więzieniu panuje ścisła hierarchia przestępstw i przestępców. Na jej szczycie stoi Buldeneż - "czarny, dzikus, mocny chłop. Solidnie oparty na swoich zbrodniach", którego władzę uznaje całe więzienie. ("Ten ma jakiś autorytet"). Buldeneż jest mordercą - zabił z zimna krwią, żeby obrabować. Zielonooki także jest zabójcą - udusił dziewczynę, ale zajmuje niższą pozycję w hierarchii, bezpośrednio po Buldeneżu, bo zabił w "uniesieniu". Więźniowie podzieleni są na dwa wrogie obozy, ale "dwaj królowie" - Zielonooki i Buldeneż, spotkawszy się na spacerze, wymieniają dyskretny uśmiech nad głowami współwięźniów.
Zielonooki cieszy się szacunkiem i posłuszeństwem więźniów, jest pewien swojej władzy: "Jeśli mi się spodoba, będziecie biegali w kółko po celi jak konie w karuzeli. Dziewczyny też tańczyły, jak im zagrałem [...] robię tutaj, co chcę. Bo to ja jestem tutaj mężczyzną". Zielonooki ma dużo swobody: może spacerować po korytarzach, mostkach wewnątrz gmachu, po piętrach, dziedzińcach i podwórzach; jest na "ty" z dozorcami. Chlubi się swoją przeszłością: "Żeby wejść w moją skórę, trzeba dorosnąć do mojej miary, a żeby dorosnąć do mojej miary, trzeba zrobić to, co ja". W tym świecie nie liczy się lojalność, obowiązuje prawo silniejszego.
"Wszystko rozgrywa się jak we śnie" - zaznacza autor w didaskaliach. Opowieść Zielonookiego o popełnionej przez niego zbrodni brzmi właśnie jak opowiadanie snu. "Trzymałem w zębach gałązkę bzu. Dziewczyna poszła za mną Ciągnąłem ją jak magnes [...] Zdusiłem ten krzyk. Myślałem, że gdy ją zabiję, będę mógł ją znowu wskrzesić. [...] Strach mnie obleciał. Chciałem się cofnąć. Stop! Nie ma odwrotu. Wytężyłem wszystkie siły. Próbowałem uciec w prawo, w lewo. Wiłem się. Próbowałem się przeobrazić w różne postacie, żeby nie zostać mordercą. Próbowałem być psem, kotem, koniem, tygrysem, stołem, kamieniem! Próbowałem, tak, ja także próbowałem być różą [...] Miotałem się w konwulsjach. Ludzie myśleli, że mam padaczkę. A ja usiłowałem zawrócić pod prąd czasu, odrobić, co zrobiłem, przeżyć po raz drugi tamte godziny aż do momentu zbrodni. Wydaje się, że to łatwa rzecz wrócić w przeszłość, ale moje ciało nie mogło pokonać tej drogi [...] Tańczyłem". Zielonooki, tańcząc, starał się płynąć pod prąd czasu.
Maurice i Lefranc znajdują się w więziennej hierarchii znacznie niżej, są tylko drobnymi złodziejaszkami. ("Włamanie? Każdy to potrafi. Nie mówię, że jesteś niewinny. Nie mówię też, że jako włamywacz nie masz swoich zalet, ale do zbrodni trzeba czegoś więcej"). Maurice korzysta z protekcji Zielonookiego, z którym dzieli celę, podziwia go i kocha się w nim, odkąd zobaczył go nagiego pod prysznicem. Lefranc, trzeci w celi, zazdrości Zielonookiemu jego pozycji, dlatego stara się ją pomniejszyć, opowiadając, że Buldeneż bije Zielonookiego na głowę. Z rozkoszą jednak po raz kolejny słucha o zbrodni popełnionej przez Zielonookiego. Chciałby być taki jak on - nie po raz pierwszy sięga, rzekomo przez pomyłkę, po jego kurtkę. Chciałby w ten symboliczny sposób wejść w jego skórę, tak jak próbuje wejść w nią, pisząc listy do dziewczyny Zielonookiego w jego imieniu. Lefranc w sienniku kolekcjonuje fotografie największych zbrodniarzy, z podziwem mówi o "mistrzach": o Lawinie, który ma na koncie trzy zabójstwa, Mścicielu z Clairvaux, który zaliczył kilkanaście napadów z bronią w ręku, Mścicelu z Tréous, który próbował zabić policjanta. Chce pokonać najstraszniejszego z nich, Roberta Mściciela, ale "na to trzeba mieć na swoim rachunku morderstwo bez okoliczności łagodzących. Nic mniejszego nie wystarczy". Lefranc chwali się udziałem w skokach i pobytem na galerach, ale Maurice nie wierzy mu - Lefranc nie należy do świata Maurice'a i Zielonookiego: "Ty nie jesteś nasz człowiek. I nie będziesz. Choćbyś nawet zabił kogoś. My ciebie fascynujemy".
Zielonooki, Maurice i Lefranc nie spędzą już wiele czasu we wspólnej celi. Lefranc za trzy dni ma wyjść na wolność, a Zielonooki za miesiąc stanie przed sądem, który skaże go na śmierć, albo - w najlepszym wypadku - na galery. Atmosfera w celi jest gorąca, Lefranc jest agresywny, wciąż rzuca się na Maurice'a, już raz, gdyby nie interwencja Zieloonokiego, byłby go zabił. Maurice twierdzi, że Lefranc tylko udaje groźnego, a w nocy okrywa go swoim kocem; oddaje mu też połowę swojego chleba.
Do Zielonookiego przychodzi na widzenie dziewczyna, więzień nie ma już jednak ochoty spotykać się z nią. Podejrzewa, że i tak go rzuci. Chce, żeby Maurice i Lefranc ciągnęli losy, który ma ją zabić, potem jednak odstępuje ją Dozorcy. Atmosfera w celi znów staje się coraz gorętsza - Maurice przejrzał Lefranca, jego kompleksy i mroczne pragnienia, prowokuje go: "Karmisz się cudzą krwią. Stroisz się, przyozdabiasz się naszymi piórkami [...] Kradniesz nasze zbrodnie!" W końcu Lefranc dusi Maurice'a. Zielonooki tym razem nie interweniuje, Lefranca spotyka jednak gorzkie rozczarowanie: Zielonooki nie będzie próbował go chronić, lecz wezwie dozorców. Choć Lefranc zabił tylko po to, aby dorównać Zielonookiemu i innym, którzy mają na koncie poważne przestępstwa, nie tylko nie zyskał, ale wręcz stracił w jego oczach. Zielonooki przecież nie planował zbrodni i nie popełnił jej po to, żeby z kimś rywalizować. "Ja swojego nieszczęścia nie pragnąłem. To ono mnie wybrało [...] Dopiero od dzisiaj zadomowię się na dobre w nieszczęściu i zrobię z niego swoje niebo. A ty oszukujesz, żeby się do niego dostać". W drzwiach staje uśmiechnięty Dozorca. "Porozumiewawczo mruży oko do Zielonookiego".
Ostateczna wersja dramatu, poprawionego przez autora w ostatnich miesiącach życia, zawiera jeszcze jedną sekwencję, której nie uwzględnia polski przekład: Naczelnik Więzienia w towarzystwie Dozorców podglądał więźniów przez otwór judasza - wydarzenia w celi zostały zainscenizowane.
Ukryj streszczenie